Mijają trzy lata od śmierci Krystyny Rados. Legenda Bieszczadów odeszła w nocy z 17 na 18 kwietnia 2021 roku.
Przyjechała w Bieszczady i zakochała się
Krystyna Rados w Bieszczady przyjechała w 1975 roku, jako 25 letnia dziewczyna. Dzięki ojcu, słynnemu bieszczadzkiemu artyście, Zdzisławowi Radosowi poznała miejscowych gospodarzy schronisk, ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i ludzi związanych z Bieszczadami. Zobaczyła wolność, która ją urzekła, a zarazem zrozumiała, że to jest to, co kocha i czym się chce zajmować. Gdy więc nadarzyła się okazja poprowadzenia schroniska „Szczerbanówka” w Maniowie, Krystyna nawet przez sekundę się nie wahała. Pomimo, że była sama, z daleka od szlaków i ludzi, pomimo trudów z tym związanych, postanowiła nim pokierować.
Nowe wyzwania
Po likwidacji „Szczerbanówki” pojawiła się okazja do poprowadzenia schroniska w Przysłupiu Caryńskim, w samym sercu Bieszczadów. To było, bez wątpienia, to czego chciała i co kochała. Pięknie położony obiekt Politechniki Warszawskiej „Koliba” z widokiem na Tarnicę, Szeroki Wierch i Bukowe Berdo.
To był wspaniały czas. Siadałam przed „Kolibą” i miałam cudowny widok na Bieszczady Wysokie. Tam też nauczyłam się prawdziwej turystyki, ponieważ przyjeżdżało bardzo dużo gości
- mówiła.
Załamanie, pomoc przyjaciół i nowy etap w życiu
Nadeszła choroba. Krystyna Rados rozchorowała się i nie mogła poświęcać pracy tyle czasu, co dotąd. Musiała odejść. Był to trudny okres w jej życiu. Załamała się, jednak przyjaciele byli przy niej, wspierali, pomogli się pozbierać. Rozpoczęły się poszukiwania nowego miejsca. "Krysia" – bo tak mówili na nią wszyscy – trafiła na byłą siedzibę straży granicznej przy dworcu w Łupkowie i zdecydowała, że tutaj będzie jej nowy dom. Stworzyła agroturystykę o nazwie RADOSne Szwejkowo, czyli miejsce idealne dla entuzjastów ciszy i spokoju. Miejsce, gdzie brak zasięgu i wspólna kuchnia działały, jak magnes dla osób, które poszukiwały klimatu dawnych, prawdziwych Bieszczadów.Krystyna Rados zawsze aktywnie i z wielkim zaangażowaniem uczestniczyła w spotkaniach towarzyskich. Zawsze pełna uśmiechu, pogody ducha i sercem oddana ludziom i Bieszczadom. Niestety zdrowie coraz bardziej dawało o sobie się we znaki. Długa choroba utrudniała jej, zarówno pobyt w Szwejkowie, jak i spotkania z ludźmi.
"Krysi" już z nami nie ma. I chociaż na Niebieskie Połoniny odeszła trzy lata temu, to na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci, jako wspaniała osoba kochająca wszystkich.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.