Niegdyś swego rodzaju „domem kultury”, nie tylko dla mieszkańców Dwernika i wozaków parku konnego był bar „U żyda”. Ściągali tu wieczorami, zwłaszcza po wypłacie wozacy, wypalacze węgla i drwale z całej okolicy. W drugim pomieszczeniu Niegdyś był sklep Rejonowej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu z Ustrzyk Dolnych, który od 1976 roku prowadziła Stanisława Dopart.
- W tym samym budynku obok sklepu miałam bar nazywany przez miejscowych „U żyda”, choć ajentem był Nowobilski, autentyczny Polak – wspomina była kierowniczka sklepu. – Tam zawsze było gwarno, bo schodzili się tu wszyscy lasowi od Nasicznego po Zatwarnicę, przychodzili jagodziarze z Caryńskiego, górale z wypasów… Na szczęście ja na półkach nie miałam alkoholu, bo było go pod dostatkiem w barze. Ale warunki były prymitywne, piwo wożono w drewnianych beczkach, a w piwnicy zazwyczaj stała woda, zawsze było bardzo wilgotno i ciągły poważny problem z przechowywaniem wszelkich produktów. Towarzystwo w barze nie zawsze było kulturalne, zdarzały się bijatyki, w czasie jednej z nich rozebrali nawet murek z cegły, żeby ją wykorzystać jako amunicję.
Bar zamknięto czasowo w stanie wojennym, gdy nastał czas kartek na mięso i musiało być ono przechowywane i sprzedawane z osobnego pomieszczenia. Przebili wtedy drzwi bezpośrednio do sklepu, żeby wygodniej było obsługiwać.
- Ciężki czas był, bo sól, cukier i mąkę włóczyłam w 50-kilowych workach z piwnicy na sklep, a jak długo lało, to musiałam było towar ratować i wszystko przenosić na górę, wszystko to trzeba było rozważyć na detal.
Gdy kartki się skończyły, to i sklep w 1984 roku został zlikwidowany, a kilka lat później cały lokal zakupił prywatny przedsiębiorąca i urządził w nim nowy bar z szyldem „Piekiełko”. Był to już jednak czas, gdy parki konne likwidowano, drwale zakładali prywatne firmy, a klientela baru mocno zmieniła się. Częściej już widać tu było turystów niż lasowych, choć bywało, że miejsca przy stolikach okupowali ludzie pretendujący do nielubianego przez miejscowych tytułu „zakapior”. Ściągały ich specjały zakładu: „lorneta z meduzą” , „nurek ” i wino „Szwoleżer”.
Częstym gościem w „Piekiełku” był Andrzej "Żmiju" Borowski, znany bieszczadzki wagabunda i artysta plastyk, który od jakiegoś czasu mieszkał w pobliżu. W 2003 roku dodał barw „Piekiełku” malując wystrój jego wnętrza.
- Znałem tu wszystkich w okolicy, a malowaniem chciałem utrwalić największych gigantów, z którymi miałem szczęście siadywać przy stoliku i na murku przed barem – zaznacza słynny „Żmiju”. - Najpierw zrobiłem taki „witacz” na ścianie głównej z diabłem i motywami bieszczadzkimi. W środku na ścianach wymalowałem wizerunki drapieżników, niektóre z nich to były zmyślone krzyżówki różnych zwierząt, które żyły tylko w mojej fantazji. Potem na ścianach domalowałem „listy gończe” za moimi kumplami od kufla: Staszkiem „Na Brudno”, Bogdanem Krutyjem… Oni już dawno są na cmentarzu, ale wciąż „żyją” na ścianie zrujnowanego baru…
Autor rysunku "Żmiju"/fot. arch. Edwarda Marszałka
„Żmiju” mieszkał w baraku nieopodal baru, więc zaglądał tu często, bo sama atmosfera wokół przybytku dawała natchnienie. Przyjaźnił się nie tylko z ludźmi, ale i z wilkami. Wielu zna opowieści o basiorze „Szreku”, który wprawdzie mieszkał w lesie, ale na wycie „Żmija” przylatywał pod barak, czasem pokazywał się też pod „Piekiełkiem”. Bar nie miał stałej godziny otwarcia, ale stali jego bywalcy (Żmiju nazywał ich „zombi”) obserwowali, czy idzie już dym z komina.
- Czekali aż dym z czarnego, rozpałkowego, zmieni się w jasny, dający poczucie ciepła i wtedy ruszali do baru na codzienną szychtę, radość była jak w Watykanie po wyborze papieża – żartuje artysta. - Malowałem wtedy dużo, a właściciel baru, Tadziu Bocheński, był bardzo wyrozumiały, dawał mi większy kredyt niż mógłbym liczyć w jakimkolwiek banku. Ale kiedyś mówi do mnie: „Żmiju, krecha się urwała, dług zbliża się do czterech tysięcy (a wtedy to było sporo), robimy tak; do czterech tysięcy brakuje ci cztery piwa, a ja potrzebuję obraz dla kuzyna w USA”. Dał mi duże płótno, 2 na 1,5 metra i mówi, zrób na nim jelenia na rykowisku. Skończysz, jesteśmy kwita, oczywiście wydał też te brakujące cztery piwa. Malowałem do późnego wieczora, ale na drugi dzień kredyt był otwarty. Mogłem znów chłopakom stawiać…
Autor fresku "Żmiju"/fot. arch. Edwarda Marszałka
I malować, przyciągać swymi opowieściami żadnych wrażeń turystów, którzy za wizerunki dzikich stworów spod „Żmijowego” ołówka byli gotowi zapłacić. „Talent sprzedaje wraz z obrazem gdzieś za dychę, a potem pije z kimś, wierząc, że z kolegą…” napisała o nim poetka Mira Zalewska w wierszu „Gawęda o Żmiju” , utrwalając samego artystę, jak i ducha tamtych czasów. Muzykę do tego wiersza napisał Mariusz Wdowin i piosenka poszła w świat, tak jak „Żmiju”, który w tamtych latach za długo miejsca nie zagrzewał.
W 2007 roku bar zamknięto, a próby wznowienia działalności do tej pory spełzły na niczym. Tylko na ścianach pozostały odporne na klimat klimatyczne „Żmijowe” freski.
„Piekiełko” zachowało się również w ludzkiej pamięci, m.in. dzięki nieodżałowanej pamięci Jerzemu „Baryle” Nowakowskiemu, który w swym wierszu utrwalił wizerunek baru sprzed lat, dając mu poetyckie życie. Napisał też muzykę do tego tekstu i piosenka o wdzięcznym rytmie poszła między ludzi, jako swego rodzaju antidotum na chandrę:
W "Piekiełku"
Gdy nagle dopada Cię chandra złowieszcza,
Natychmiast się przenoś choć w myślach do Bieszczad,
A tam - już zaprasza bar piwny - "Piekiełko",
I chandra - jak odjął ręką.
"Piekiełko" przygarnie, "Piekiełko" ogrzeje,
W "Piekiełku" - gdy marnie, ktoś zawsze poleje,
Wystarczy kropelka, wystarczy ździebełko,
By oko zaszło Ci mgiełką.
Piekiełko, Piekiełko,
Tu święci są i grzesznicy
"Szwoleżer", ciepełko
I piją bieszczadnicy,
Choć świat się tu kolebie,
Choć pada słówko wulgarne,
W PIEKIEŁKU JEST JAK W NIEBIE,
Tylko anioły są czarne...
(...)
Autor tekstu: Edward Marszałek
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.