Jan Kośla i Zbigniew Balcerzak – dwa nazwiska, które wiele mówią tym, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z tradycyjnym wypałem węgla drzewnego w Bieszczadach.
Dwóch ludzi od ognia
Ich przyjaźń zrodziła się przy ogniu – dosłownie. Przez lata pracowali razem przy retortach, okopani w sadzy, ale zawsze z humorem i wzajemnym zrozumieniem. Nie byli tylko wypalaczami – byli częścią dawnych Bieszczadów. Tych prawdziwych, pachnących dymem i drewnem, w których wypał węgla był stałym elementem życia.
O Kośli niewiele wiadomo z oficjalnych biografii. Był człowiekiem cichym, stroniącym od rozgłosu. Nie opowiadał o sobie, nie szukał poklasku. Żył po swojemu – w rytmie natury, ognia i pracy. Ale ci, którzy go znali, mówili o nim „Tuptuś” – i to jedno słowo niosło za sobą coś więcej niż tylko przezwisko. To był znak rozpoznawczy, który wywoływał uśmiech, a czasem i nostalgię.
Zbigniew Balcerzak znał go lepiej niż większość. Przez lata byli nierozłączni przy wypałach – razem pracowali, razem milczeli, razem żartowali. W tamtym świecie nie trzeba było wiele mówić, by się rozumieć. Balcerek bywał duszą towarzystwa, Tuptuś raczej trzymał się z boku. Ale między nimi była nić porozumienia, której nie trzeba było tłumaczyć. Kompan, współpracownik, może brat duszy – tak o nim mówił Balcerek. Po śmierci Kośli w 2015 roku nie raz wspominał, że chciałby kiedyś spocząć obok niego. Nie udało się dosłownie – ale dziś wiadomo, że symbolicznie są razem.
Szczegóły nagrobka/fot. Radek Czubak
Życie po wypale – Ekomuzeum i ostatnie lata
Zbigniew Balcerzak nie zszedł z drogi węgla nawet wtedy, gdy wypał przestał być codzienną koniecznością, a stał się już tylko wspomnieniem minionej epoki. Ostatni rok życia spędził w Ekomuzeum „Na wypale” w Radoszycach, nieopodal Komańczy. Tam, otoczony lasem i dymem z retort, opowiadał turystom o pracy, której dziś już niemal nikt nie rozumie. Pokazywał, jak to się robi – nie z podręcznika, ale z serca.
Wielu odwiedzających mówiło, że po kilku minutach rozmowy z Balcerkiem w jego oczach zapalał się ogień – dokładnie taki sam, jaki tlił się w wypale. Potrafił mówić o węglu jak o czymś żywym. O drewnie jak o współpracowniku. O dymie – jak o starej znajomej. Nie był kustoszem skansenu. Był żywym świadkiem tej tradycji.
Symboliczna płyta – retorta zamiast nagrobka
Zbigniew Balcerzak zmarł w kwietniu 2024 roku. Marzył, by kiedyś spocząć obok „Tuptusia” w Polanie, u podnóża Otrytu – w miejscu, z którym był emocjonalnie związany. Życie potoczyło się jednak inaczej – został pochowany w rodzinnych stronach, na cmentarzu w Ślesinie. Ale przyjaciele z Bieszczad nie pozwolili, by jego obecność zniknęła z krajobrazu, który współtworzył.
Dzięki staraniom Fundacji Pod Otrytem oraz wsparciu wielu osób, na grobie Jana Kośli położono coś absolutnie wyjątkowego – stalowe drzwi od retorty. Te same, na których przez lata pracowali ramię w ramię. To nie jest zwykła płyta nagrobna. Na stalowym wieczku znajdują się dwie tabliczki – jedna z imieniem Kośli, druga z Balcerzakiem. Obok nich miniaturowa retorta, przewrócone taczki i cytat, który mówi wszystko o Balcerku:
„Mnie się nie spieszy, mi się pali” – miał powiedzieć kiedyś w sklepie, gdy ktoś ponaglał go przy kasie. Ta zdawkowa odpowiedź stała się nagle metaforą życia. I przemijania.
Nagrobek na cmentarzu w Polanie/fot. Radek Czubak
Pochowani osobno, połączeni duchem
Chciał spocząć obok swojego przyjaciela. Powtarzał to z uśmiechem i spokojem człowieka, który wie, gdzie należą jego korzenie – nie do miasta, lecz do ognia i lasu. Choć ostatecznie został pochowany z dala od Bieszczad, jego duch pozostał tu na zawsze.
Dzięki inicjatywie Fundacji Pod Otrytem, Balcerek symbolicznie wrócił na swoje miejsce. Drzwi od retorty, które pamiętają ich wspólną pracę, teraz zamknęły inny rozdział – z pokorą i dumą. W Polanie Balcerek i Tuptuś są znów razem. Nie w trumnie. W pamięci.
Zbigniew Balcerzak – był jednym z najstarszych wypalaczy węgla drzewnego w Bieszczadach
Ludzie, którzy to umożliwili
Za symboliczną płytą z retorty stoi grupa osób, którym zależy, by pamięć o wypalaczach nie zniknęła. Inicjatywa upamiętnienia Balcerka i Kośli wyszła od Radka Czubaka z Bazy pod Otrytem, przy której znajduje się retorta z portretem Balcerka, namalowanym przez Andrzeja Andrejkowa. Teraz ta retorta ma swoją symboliczną kontynuację – na cmentarzu w Polanie.
Pomogli: Artur Kołodziej, Hanna Myślińska, Daniel Mikrut, Adrian Tarnawski, Piotr Dzik, Artur Krakowski, Hubert Caban, Jacek Przybyła - wójt gminy czarna, Jagoda Szymczak oraz Fundacja pod Otrytem
W tym dniu ważnym partnerem był Uniwersytet Śląski w Katowicach, dzięki któremu możliwe było wyświetlenie filmu Czwarty Człowiek.
Filmowy hołd i kultura wypału
W dniu odsłonięcia symbolicznego grobu w Polanie wyświetlono film dokumentalny Czwarty Człowiek w reżyserii Krzysztofa Kasiora – poruszającą opowieść o Zbigniewie Balcerzaku, jego samotności, pracy i wewnętrznej pokucie.
Czwarty Człowiek – film o ogniu, samotności i pamięci
- Reżyseria i scenariusz: Krzysztof Kasior
- Zdjęcia: Filip Cichecki
- Montaż: Artur Rej
- Muzyka: Tomasz Jakub Opałka
- Produkcja: Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego
- Czas trwania: ok. 22 minuty
- Rok produkcji: 2010
Film opowiada historię Zbyszka, który samotnie wypala węgiel w Bieszczadach. Czuje się odpowiedzialny za śmierć trzech wcześniejszych współpracowników. Gdy dołącza do niego nowy pomocnik, pojawia się pytanie – czy on będzie „czwartym człowiekiem”?
„Czwarty Człowiek” był pokazywany na międzynarodowych festiwalach i zdobył m.in. nagrodę dla najlepszego dokumentu w Hiszpanii (Curtocircuito).
Komentarze (0)