reklama
reklama

Historia starej fotografii. Tajemnice i magia Doliny Moczarnego

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: arch. Wojciecha Jankowskiego

Historia starej fotografii. Tajemnice i magia Doliny Moczarnego - Zdjęcie główne

Wypał w Moczarnem | foto arch. Wojciecha Jankowskiego

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Bieszczadzkie dzieje Urocze zdjęcie z połowy lat 80. XX w, historyczne już i cenne dla nas z kilku powodów. Po pierwsze uwieczniono na nim proces produkcji węgla drzewnego, wypalanego w specjalnych metalowych piecach zwanych retortami, w czasach gdy przemysł ten był w Bieszczadach bardzo popularny.
reklama

W każdej niemal dolinie i dolince, wszędzie gdzie były dogodne ku temu warunki stawiano swego czasu mielerze, zamienione z końcem lat siedemdziesiątych na retorty, takie jak ta widoczna na fotografii. Odpowiednie ku temu warunki, to odpowiedniej jakości droga dojazdowa oraz duży kompleks leśny w pobliżu, w którym pozyskiwano w odpowiedniej ilości drewno, głównie bukowe.

Zamknięta Dolina Moczarnego

Drugim czynnikiem decydującym o niezwykłości tego zdjęcia jest fakt, że wykonano je na terenie Moczarnego. Dzisiaj, o czym z pewnością wie większość czytelników, byłoby to niemożliwe. A to z dwóch powodów. Po pierwsze dolina Moczarnego jest częścią BdPN, obszarem ochrony ścisłej, toteż nie prowadzone są tam żadne prace związane z eksploatacją lasów, a więc wypałów węgla drzewnego tam się nie prowadzi.
Po drugie wejście na teren tejże doliny jest zabronione, o czym informuje stosowna tablica ustawiona na granicy parku. Dolina zamknięta jest dla ruchu turystycznego, gdyż jest to cenna ostoja zwierzyny, czemu sprzyja fakt, że dolina otoczona jest ze wszystkich stron pięknymi, całkowicie niemal zalesionymi górami.
Wyjątek stanowią połoniny na Małej i Wielkiej Rawce oraz Rabiej Skale, i piękne widokowe polanki na Dziale. Jedynie od północnego zachodu w tej szczelnej otoce znajduje się wyrwa, gdzie pięknym przełomem przeciska się pomiędzy Jawornikiem a Działem główna rzeka tej doliny – Górna Solinka (w pobliżu tego właśnie miejsca zrobiono zdjęcie).

Wędrówki przez karpackie przełęcze

Od tysiącleci przez tą wąską gardziel prowadziła droga, będąca niegdyś ważnym traktem. Początkowo był trasą wędrówek ludów epoki kamienia, następnie brązu i żelaza. Wiodła owa droga w kierunku największego w tej okolicy obniżenia w grzbiecie granicznym, znajdującego się w pobliżu góry, którą Bojkowie, mieszkańcy Moczarnego nazywali Czerteżem.
Była to najkrótsza droga wiodąca z Niziny Panońskiej, doliną Cisy, następnie rzeki Uż, a już po pokonaniu głównego grzbietu karpackiego zagłębiająca się w dolinę Górnej Solinki, a dalej w kierunku polskich pogórzy, czy ukraińskiej części zapadliska przedkarpackiego. Wędrowali przez przełęcze karpackie najdawniejsi rolnicy i pasterze, by po północnej ich stronie osiąść na żyznych lessach podkarpackich, lub pozyskiwać cenne pastwiska na pogórzach i w górach.
Nie były owe najdawniejsze transkarpackie drogi ani odrobinę podobne do dzisiejszych, nie można zatem wyobrażać ich sobie na podobieństwo dzisiejszych, nawet tych gorszej jakości. Nie były to bowiem drogi jezdne, a przynajmniej nie w tym miejscu. Były to raczej trasy dogodne do pokonywania gór, czy to pieszo, czy z wykorzystaniem zwierząt jucznych.

Z kamiennej ścieżki do ważnego traktu handlowego

Z biegiem czasu niektóre z tych tras stawały się bardziej lub mniej popularnymi traktami handlowymi. Tak było również w przypadku traktu wiodącego przez Moczarne. Najstarszym dowodem na wykorzystywanie owej drogi do przewożenia różnych, czasami nawet bardzo cennych towarów w czasach prehistorycznych jest obsydianowy okruch znaleziony przed kilku laty na terenie Moczarnego. Ten niepozorny kawałek szkliwa wulkanicznego został tutaj zapewne zgubiony przez podróżnych.
Również i w późniejszych epokach podróżowali tą drogą kupcy, czego z kolei dowodem jest znaleziona nad Wetlinką w pobliżu wioski Kalnica moneta z czasów rzymskich. Dowodem natomiast na funkcjonowanie owego traktu w czasach nowożytnych było istnienie w Wetlinie, u wylotu tej doliny, komory celnej oraz nazwa tego szlaku „Droga Węgierska”, funkcjonująca aż do wysiedleń z lat czterdziestych.
Przez tysiąclecia dolina ta była pustym uroczyskiem, gdzie królowała prastara puszcza bukowa i bukowo-jodłowa, z udziałem w wyższych partiach górskiej jaworzyny. Cisza w tym dzikim królestwie, gdzie żerowały w lasach potężne tury, piękne jelenie karpackie oraz polujące na nie wilki, gdzie zaszywały się w swoich zimowych gawrach niedźwiedzie, przerywana była niezwykle rzadko przez niewielkie grupki podróżnych przenoszących, a w późniejszych czasach również przewożących swoje towary przez grań Karpat.

Ślady po pierwszych podróżnych

Czasami owi prehistoryczni podróżni przystawali dla odpoczynku, wybierając stosowne do tego celu miejsce. Niektóre z nich szczególnie sobie upodobali urządzając sobie zapewne biwak z noclegiem. Zdaje się, że do takich należało obozowisko-pracownia nad końcowym odcinkiem potoku Beskidnik. Pozostawili po sobie pamiątki w postaci rdzeni kamiennych od których odbijali drobne, ostre odłupki, odpowiedniki dzisiejszych noży. Były to narzędzia wielofunkcyjne służące do cięcia mięsa, wyprawiania skór, obrabiania narzędzi drewnianych i zapewne wiele jeszcze innych prac.
Mijały kolejne stulecia, aż przy końcu średniowiecza zainicjowane zostały procesy, prowadzące do zmian, w wyniku których dolina ta, już we wczesnej epoce nowożytnej, na zawsze być może, utraciła swój „dziewiczy” charakter. Około połowy XIV w. dawniejsze pogranicze rusko-węgierskie stało się pograniczem polsko-węgierskim. Ten uroczy skrawek puszczy karpackiej stał się częścią długiego pasa królewszczyzn, ciągnących się wzdłuż owej granicy. Nie zmieniło się to aż do końca okresu, zwanego staropolskim.
Blisko dwieście lat później na sąsiednich terenach, będących własnością magnackiej rodziny Kmitów powstały wioski Smerek i Wetlina, zaistniały więc odpowiednie warunki do lokowania wioski również tutaj, w wąskim i odosobnionym pasie ziem królewskich.

Królewska wieś Moczarne

I tak, z końcem XVI w. powstała na prawie wołoskim królewska wieś Moczarne. Jej nazwa nawiązywała do charakterystycznych dla tego miejsca właściwości. Niewielkie wypłaszczenia nadrzeczne w tej ciasnej, otoczonej zalesionymi stokami wzgórz dolinie, gdzie zakładano pierwsze poletka, a na krawędziach których budowano pierwsze domostwa, z pewnością były wtedy podmokłe, a częściowo nawet zabagnione.
Pomimo tego wioska powiększała się, karczowano coraz większe powierzchnie prastarych lasów porastających najniżej położone i najłagodniejsze stoki okolicznych gór. We wsi pojawiły się pierwsze chaty, zbudowano cerkiew, młyn wodny.

W pierwszych latach XVII w. moczarniańscy gazdowie uprawiali już swoje, wydarte przemocą bieszczadzkiej puszczy pola o łącznej powierzchni kilkudziesięciu hektarów. Tyle w każdym razie zgłoszono do opodatkowania w 1616 roku. 
Wioska istniała bardzo krótko, i kilkadziesiąt lat po jej lokowaniu przestała istnieć, i to zapewne już na zawsze. O przyczynach tego napiszę w osobnym artykule, jako że jest to niezwykle ciekawy temat, i chociaż w dotychczasowych opracowaniach, tak historycznych jak i turystycznych znajdujemy o tym lakoniczną jedynie wzmiankę, temat zasługuje na obszerniejsze potraktowanie.

Upiorne Moczarne

Podejmowano próby wskrzeszenia wioski Moczarne co najmniej dwukrotnie. Monarchowie powierzali to zadanie właścicielom sąsiedniej Wetliny, którzy jednak nie podołali temu zadaniu. Zła sława tego miejsca odstraszała skutecznie od osiedlania się w tym upiornym (dla ówczesnych ludzi) miejscu. Ostatecznie dolina pozostała przy królewszczyznach aż do końca istnienia pierwszej Rzeczypospolitej. Potem razem z sąsiednimi terenami nadgranicznymi włączona została do dóbr kameralnych a następnie sprzedana osobom i spółkom prywatnym. W dziewiętnastym wieku rozległe kompleksy leśne były już własnością Konarskich, a nieco później (przynajmniej ich część) Dydyńskich.
W tymże stuleciu powstał tam szereg nowych polanek wzdłuż Solinki i Beskidnika, wykorzystywanych na pastwiska i łąki kośne. Zaczęto też w pewien sposób, ograniczony możliwościami wywozu stąd surowca i wyrobów, wykorzystywać bogactwo miejscowych lasów. Powstawały stanowiska wypalania węgla drzewnego w ziemnych mielerzach oraz tak zwane potażarnie wytwarzające metodą ługowania popiołu drzewnego potaż, cenny wówczas surowiec przemysłowy. Ponadto Dydyńscy wykorzystując wyraźne obniżenie grzbietu łączącego Jawornik z Paportną eksploatowali w jakimś stopniu także lasy nad Wielkim i Średnim Lutowym, na potrzeby tartaku, jaki istniał wtedy w Smereku-Beskidzie.
Nie zmieniło to jednak znacząco wyglądu i charakteru doliny Moczarnego. Nadal było to dzikie uroczysko, królestwo nieprzebytych borów bukowo-jodłowych i dzikiej zwierzyny, od dziewiętnastego wieku przerzedzanej zapewne przez rozmiłowaną w polowaniach okoliczną szlachtę sanocką, z którą Konarscy utrzymywali dobrosąsiedzkie, przyjacielskie wręcz stosunki. Powstały tam, istniejące jeszcze w okresie międzywojennym w górnych partiach okolicznych lasów, w masywach Działu, Rabiej Skały i Krzemieńca, domki myśliwskie.

Leśnicy w Moczarnem. Kolejki, pilarze i zmiany w krajobrazie

Zaczęto też wtedy planować połączenie kolejkowe z Cisną i eksploatację drewna na większą skalę. Wojna przerwała to planowanie, zrealizowano ten pomysł dopiero dwadzieścia lat później.
Jednak już wcześniej, jeszcze w latach pięćdziesiątych, pojawili się tutaj leśnicy. Po zinwentaryzowaniu zasobów leśnych i zorganizowaniu bardzo skromnego jeszcze zaplecza, przystąpiono do prac leśnych. Dość niemrawo początkowo, ale inaczej być nie mogło, wszak droga przez Moczarne nie nadawała się do transportu leśnego, a sprzęt, którym się posługiwano był bardzo archaiczny. Początkowo pracowano ogromnymi radzieckimi pilarkami dwuosobowymi, a nawet piłami ręcznymi, żartobliwie zwanymi „moja - twoja”.

Pozostałości Parku Konnego Moczarne, lata 1980 - 1955/fot. Fotopolskaeu.com - 4elza

Rozwój infrastruktury i przemiany środowiskowe

Pierwszą inwestycją zmierzającą do zagospodarowania tych dziewiczych kompleksów leśnych (a wprost i mało delikatnie, do ich zmasakrowania) było wybudowanie utwardzonej drogi. Następnie, już w latach sześćdziesiątych, doprowadzono tutaj końcowy odcinek linii kolejkowej „R-M” (czyli Rzepedź - Moczarne). I tak to się zaczęło. Ruszyło do pracy dziesiątki pilarzy, wyposażonych w nowocześniejsze już pilarki łańcuchowe BK-3, których ryk rozlegał się niemal codziennie przez kolejnych dwadzieścia kilka lat w lasach nad Lutowym, Tarnicą, Beskidnikiemn, Cerkownikiem i Szypowatym.
Pierwotny domek dla wozaków, uzupełniono dwoma hotelami pracowniczymi i parkiem konnym, a samo Moczarne zagęściło się jak nigdy przedtem. Dziesiątki koni pracujących przy zrywce, wiele traktorów gąsienicowych TDK, oraz ciągnik Staliniec, którego operator Edek był autorem większości dróg leśnych (stokówek). A do tego dwa razy dziennie kursująca kolejka, to wszystko spowodowało, że Moczarne przestało być dzikim uroczyskiem.
Przerzedzone okrutnie lasy, dziesiątki rozjeżdżonych, brejowatych dróg, duże składnice drewna, zniszczone koryto Górnej Solinki, gdzie powstały żwirowiska eksploatowane intensywnie do naprawy dróg, tak wyglądało ówczesne Moczarne.


Pojawiły się też młodniki na nielicznych dawnych polankach, skutkiem czego zniknęły one niemal zupełnie. Okaleczona, lecz nadal piękna (tylko taką niestety pamiętam z czasów mojego dzieciństwa), nie była już niestety skrawkiem pierwotnej puszczy karpackiej. I gdyby nie działania przyrodników, których dziełem było kilka niewielkich rezerwatów przyrody, nie ocalałoby nic z dawnej puszczy, a po to by zobaczyć jak ona kiedyś mogła wyglądać, musielibyśmy udać się do słowackiego rezerwatu „Stużyca”. 
W dawnej Czechosłowacji można było zachować spory fragment pięknego i starego lasu na południowych stokach Krzemieńca, Kamiennej, Hrubek i Czerteża. U nas niestety ktoś zadecydował, że niepotrzebny nam jest taki skrawek prawdziwej karpackiej puszczy. Bo "na drewno czekają, potrzebne jest na zapałki, wykałaczki" - cytat z filmu.
Tamte działania stopniowo idą w zapomnienie. Dzisiaj trudno byłoby sobie nawet wyobrazić na jaką skalę wycinano lasy moczarniańskie. Dolina ta, oglądana ze szlaków turystycznych, prezentuje się pięknie i zielono, oczywiście w lecie. Wędrujący tamtędy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych turyści widywali prawdziwe pobojowisko. Porozjeżdżane błotniste drogi, warkot silników przeróżnych pojazdów używanych do prac leśnych, pilarek ścinających drzewa wszędzie dookoła i kolejkę dwa razy dziennie odwiedzającą dolinę i wywożącą długie składy drewna.
Do tego gwar i zgiełk większy nawet niż w sąsiedniej Wetlinie. Dwa hotele robotnicze, kilka dużych składnic z ich obsługą, obsługa kolejki, wozacy z parku konnego, węglarze, pilarze oraz wiele innych postaci. W sumie kilkaset osób codziennie zajętych jakimiś pracami lub snujących się po drodze. A do tego, od czasu do czasu, grupki turystów podążających szlakiem z Rabiej Skały przez Moczarne, Wetlinę i Dział na Małą i Wielką Rawkę. Czasami tylko do Wetliny po zrobieniu większej (ze Smereka przez Okrąglik) lub mniejszej (z Wetliny przez Jawornik) pętli.

Utworzenie parku narodowego w Moczarnem

W końcu przyszła kolej na zmianę, nie pierwszą już, lecz tym razem korzystną. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dolinę Moczarnego włączono do parku narodowego. Ustały prace leśne, zamknięto linię kolejkową, a dolinę zamknięto dla ruchu turystycznego. Było to najlepsze co mogło spotkać to miejsce, bo przyroda powoli się zregeneruje a zwierzęta będą miały swój skrawek Bieszczadów wyłącznie dla siebie.

Nowe oblicze doliny 

Zabolał mnie początkowo fakt, że odebrano mi możliwość wędrowania po przepastnych lasach Moczarnego, do czego od dzieciństwa byłem przyzwyczajony. Zrozumiałem jednak, że stało się tak dla dobra bieszczadzkiej przyrody, i całym sercem popieram działania mające na celu jej ochronę. Gdyby nie one, przy dzisiejszym natężeniu ruchu turystycznego nie byłoby w Bieszczadach takiego miejsca, gdzie nie spotykalibyśmy całych zastępów „fotografów przyrody”, polujących na ciekawe fotki, którymi można by pochwalić się na fejsbuku.
Historia zatoczyła koło

Dolina Moczarnego znowu stała się tajemnicza, owiana legendami, odległa i dostępna jedynie dla nielicznych. I oby tak już pozostało, to jedyny skrawek Bieszczadów, który ma szansę stać się terenem dzikim jak niegdyś, przed wiekami, chociaż trzeba mieć świadomość tego, jak sporo czasu musi jeszcze upłynąć, by zabliźniły się rany zadane moczarniańskiej przyrodzie w ciągu ostatniego półwiecza.
Powracając na chwilę jeszcze do zdjęcia, uwieczniono na nim stanowisko wypału węgla drzewnego, które istniało jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych na nadrzecznej łące, w niewielkiej odległości od parku konnego. Zlokalizowane było pomiędzy drogą, a rzeką Górną Solinką. Torowisko kolejki wiodło na tym odcinku drugim jej brzegiem. Po lewej stronie widzimy strome, poorane okopami (czego na zdjęciu nie widać) stoki Jawornika, w głębi zaś pięknie prezentujący się z tego miejsca szczyt Smereka.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama