W sobotni wieczór, 5 lipca, około godziny 21:00, numer alarmowy Bieszczadzkiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego odebrał zgłoszenie od recepcjonistki ośrodka wypoczynkowego Rewita. Zaniepokojeni goście powiadomili ją, że jeden z mężczyzn wypłynął wpław w stronę Wyspy Zajęczej i przez dłuższy czas nie wracał. Co ważne, nie posiadał żadnej formy asekuracji, jak choćby bojki ratunkowej.
Biorąc pod uwagę porę dnia oraz brak widocznych środków zabezpieczenia, sytuacja została zakwalifikowana jako potencjalnie niebezpieczna. Do akcji ratowniczej natychmiast zadysponowano załogę R1 Bieszczadzkiego WOPR. Po kilkunastu minutach poszukiwań pływak został dostrzeżony w okolicy wyspy i bezpiecznie podjęty na pokład.
Brak zagrożenia życia, ale nie brak lekkomyślności
Okazało się, że mężczyzna był trzeźwy. Jak sam wyjaśnił – postanowił spontanicznie wybrać się na wieczorną kąpiel i samotne pływanie po jeziorze. 43-latek został przekazany funkcjonariuszom patrolu wodnego policji z Polańczyka.Choć w tym przypadku nie doszło do tragedii, działania służb ratunkowych były konieczne i w pełni uzasadnione. Każde zgłoszenie dotyczące osoby przebywającej na wodzie bez asekuracji, w nieprzewidzianych warunkach lub o nietypowej porze, wymaga reakcji. Z uwagi na ograniczoną widoczność i możliwość szybkiego pogorszenia się warunków pogodowych, pływanie po zmroku bez odpowiedniego zabezpieczenia to realne ryzyko, a nie – jak mógłby sądzić niektóry – forma ekstremalnego relaksu.
Komentarze (0)