Dziś trudno uwierzyć, że w tym miejscu tętniło kiedyś życie. Wieś Rosolin, z której pochodzi nazwa groty, zniknęła z map po wysiedleniach w drugiej połowie lat 40. XX wieku.
Droga do groty
Podróż najlepiej zacząć w Polanie, gdzie początek ma zielony szlak wiodący w stronę Rosolina. Wędrówka w obie strony liczy około dziewięciu kilometrów i nie należy do trudnych – większa część trasy biegnie łagodnie przez lasy i polany. Dopiero ostatni fragment wymaga ostrożności: zejście do samej groty jest strome, lecz zabezpieczone poręczami. Po drodze można poczuć, jak powoli zmienia się krajobraz – dźwięki cywilizacji znikają, a ich miejsce zajmuje szum liści i plusk wody.
Potok Czarny w Rosolinie/fot. Daniel Baron
Kto zechce, może przedłużyć wycieczkę, kierując się na pobliski szczyt Moklik (675 m n.p.m.). Z jego wierzchołka roztacza się rozległy widok na bieszczadzkie pasma – szczególnie piękny wiosną, gdy góry pokrywają się świeżą zielenią, i jesienią, gdy lasy płoną wszystkimi odcieniami złota i czerwieni.
Podczas spaceru do grot koniecznie odwiedź najstarszą cerkiew w Bieszczadach w Polanie. To drewniane dzieło liczy ponad 230 lat i zachwyca zarówno swoją historią, jak i klimatem pełnym ducha dawnych Bieszczad.
Opowieści zaklęte w skale
Grota zdobyła rozgłos dzięki serialowi „Wataha”, w którym posłużyła jako miejsce dziecięcych wspomnień głównego bohatera. Mieszkańcy okolic chętnie opowiadają też o dawnych czasach – według miejscowych historii w rejonie groty ukryto kiedyś kosztowności, ratując je przed zniszczeniem w czasie wojny. Do dziś nikt nie potwierdził prawdziwości tej opowieści, ale aura tajemnicy pozostała. Sama skała jest geologiczną ciekawostką – powstała z piaskowców i łupków fliszu karpackiego, ukształtowanych miliony lat temu na dnie pradawnego morza.
Grota w Rosolinie/fot. Daniel Baron
Rosolin, niegdyś wieś z cerkwią, domami i sadami, został wysiedlony w ramach Akcji „Wisła”. Teraz wśród traw i krzewów można znaleźć zaledwie fragmenty fundamentów i stare drzewa owocowe, które kwitną co roku jak ciche przypomnienie o przeszłości.
Grota w Rosolinie to nie tylko cel turystyczny, lecz także fragment bieszczadzkiej duszy – dziki, surowy i autentyczny. Warto poświęcić czas, by tam dotrzeć, wsłuchać się w szum potoku i zobaczyć, jak natura powoli przejmuje to, co zostało po człowieku. To miejsce, z którego wraca się z poczuciem, że Bieszczady wciąż mają swoje sekrety – i nie zamierzają ich łatwo zdradzić.
Komentarze (0)