reklama

Pamiątkowa ławeczka Majstra Biedy w Wetlinie. Obiekt przypomina o bieszczadnikach sprzed lat [ZDJĘCIA, WIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Pamiątkowa ławeczka Majstra Biedy w Wetlinie. Obiekt przypomina o bieszczadnikach sprzed lat [ZDJĘCIA, WIDEO] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
7
zdjęć

Udostępnij na:
Facebook
Atrakcje turystyczne Pamiątkowa ławeczka poświęcona Władysławowi Nadopcie, legendarnemu bieszczadnikowi, w połowie maja bieżącego roku została uroczyście odsłonięta w Wetlinie. Majster Bieda był nie tylko człowiekiem kochającym góry, ale również bohaterem piosenki Wojciecha Belona z Wolnej Grupy Bukowina.

Pamiątkowa ławeczka, na której usiadł już legendarny Majster Bieda została umiejscowiona w Wetlinie, na początku szlaku prowadzącego w kierunku Przełęczy Orłowicza. Zaprojektowaniem i wykonaniem rzeźby Władysława Nadopty zajął się pochodzący z Bieszczadów profesor Jacek Kucaba z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, były ratownik GOPR-u, rzeźbiarz, autor między innymi postaci Wojtka Belona na ławeczce w Busko-Zdroju.

Kim był Władysław Nadopta?

Gdyby żył, skończyłby 101 lat. Urodził się bowiem we Lwowie 15 maja 1922 roku w Święto Polskiej Niezapominajki. Po wojennej tułaczce wylądował jako górnik na Śląsku. W Bieszczady trafił w latach 60. XX wieku i został w nich do końca życia. Pracował tu jako drwal i zbieracz runa leśnego. W latach 70. XX wieku spotkał się z Wojciechem Belonem, wówczas liderem Wolnej Grupy Bukowina, kandydującym do Bieszczadzkiej Grupy GOPR i często przesiadującym w schronisku na Połoninie Wetlińskiej, gdzie tworzył swe kolejne turystyczne przeboje z motywami bieszczadzkimi.

Władysław Nadopta był wielkim przyjacielem goprowców. Często zaglądał na dyżurkę w Ustrzykach Górnych, w Jaworcu czy pod Tarnicą. Był odznaczony honorową odznaką „Za Zasługi dla Ratownictwa Górskiego” jako jedna z nielicznych osób niebędących ratownikiem GOPR. Szerzej był znany dzięki piosenkom Wojciecha Belona.

Zmarł w czerwcu 2005 roku w Domu Pomocy Społecznej w Moczarach. Zaledwie kilka dni wcześniej wyszedł ze szpitala w Sanoku, gdzie leczył astmę. Niestety jego serce odmówiło posłuszeństwa. Jego trumnę ponieśli goprowcy na kwaterę w odległej części cmentarza w Jasieniu, niedaleko Ustrzyk Dolnych. Nad grobem odśpiewali mu „Czerwony Pas”.

Trumnę z Władkiem Nadoptą ponieśliśmy w kilku goprowców na kwaterę w odległej części cmentarza w Jasieniu, koło Ustrzyk Dolnych. Nad grobem zaśpiewaliśmy mu „Czerwony pas”, Władek lubił te huculskie nuty, bo przecież pochodził ze Lwowa. Nie zdążył powiedzieć przed śmiercią, gdzie chce być pochowany, choć pewnie widziałby się gdzieś w Wetlinie czy na Berehach Górnych

– wspomina Ludwik Lutek Pińczuk.

Ludwik Lutek Pińczuk o Nadopcie

Edward Marszałek przypomina, że pomysł upamiętnienia Władysława Nadoptę podsunął też wcześniej Ludwik Pińczuk w książce „Lutek, co miał szałas na Połoninie”.

Nadopta często zaglądał na połoninę, bo po noclegu, o świcie ruszał na jagody, czasami koczował tam całymi tygodniami. Przychodził też pod koniec zimy, by ruszać za zrzutami i wracał dopiero jak zaczynały się jagody. Władek wódki nie lubił, pił wódkę tylko w herbacie, więc czasem po piątej herbacie już mu nie przeszkadzała. Był jagodziarzem z dawnych czasów, przestrzegającym niepisanego kodeksu, który reguluje nasze podejście do natury. Powinien mieć taką ławeczkę, gdzie mogliby przysiąść turyści i posłuchać piosenki „Majster Bieda”

– wspomina Lutek Pińczuk.

Władysław Nadopta znał bardzo dobrze las i połoninę, ponieważ spędzał tam dni i noce. Niekiedy dochodziło do takich sytuacji, kiedy za zrzutami jelenimi zapędził w dolinę Sanu, na ostatnich nogach docierał do schroniska w Jaworcu, by zostawić sobie „depozyt” i po dniu regeneracji ruszyć w masyw Falowej. „Majster Bieda” choć kręcił się najczęściej między Wetliną a Ustrzykami Górnymi, znał się z miejscowymi od Łupkowa po Czarną. Pod Małą Rawkę długo miał szałas, a potem, gdy już zbudowano schronisko, główną bazę założył sobie właśnie tam. Miał przy schronisku własną budę, ocieplone legowisko i tam najczęściej przesiadywał.

Skoro „Majster Bieda” nie może leżeć na cmentarzu w Wetlinie, niech swoją postacią przypomina o bieszczadnikach sprzed lat. Niech przyjdzie „zieloną wiosną” do Wetliny i siądzie na oczyszczonym z zielska przydrożu, patrząc na niepusty gościniec, kładąc obok swój skromny plecak, może łubiankę z grzybami czy jagodami… Niech przycupnie nieopodal sklepu, by przypomnieć czasy ludzi wolnych

– zauważa Edward Marszałek.

źródło: Edward Marszałek, Lutek Co miał szałas na połoninie, wydawnictwo: Ruthenus, 2020 rok. Chcesz kupić książkę? Wejdź w ten link.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy