Na pierwszym planie widzimy cztery osady robotnicze, czyli dwurodzinne domy dla pracowników leśnych z dodatkowymi mieszkaniami na poddaszu. Ostatni budynek to leśniczówka „Stare Sioło”. W miejscu tym znajdowało się wtedy (dzisiaj już więcej) pięć osad, bowiem jednej fotograf nie ujął w kadrze.
Zbudowano te wszystkie domy dziesięć lat wcześniej i przez kilka lat istniały tylko one, a w odległości kilkuset metrów stąd stały cztery kolejne. Były to dwie osady robotnicze, a ponadto budynki nadleśnictwa i sekretarzówki.
Osada robotnicza - serce Starego Sioła
I tak właśnie wyglądało ówczesne Stare Sioło, dziewięć budynków zaledwie i barak zwany hotelem robotniczym w miejscu dzisiejszego schroniska PTTK. Dla porównania dodam, że przed wojną istniało w tej części Wetliny aż 52 gospodarstwa. W czasie, gdy robiono to zdjęcie wieś powiększyła się już o kolejnych czternaście obiektów murowanych, w tym szkołę podstawową, budynek mieszczący dwa sklepy oraz klubokawiarnię. W głębi, pomiędzy dwoma pierwszymi od lewej budynkami widzimy jeden z tychże domów murowanych.Zdjęcie jest dynamiczne, nie upozowane. Życie toczy się normalnie. Widzimy mieszkańców zajętych swoimi codziennymi czynnościami. Pani stojąca przy motocyklu, zdaje się, że marki WSK oraz jegomość siedzący na krześle zajęty bez reszty naprawą lub konserwacją maszyny. Piszę tak nieco enigmatycznie, ale oczywiście znałem te osoby osobiście, nie wiem jednak czy słusznym dziełem byłoby podawanie ich personaliów.
Przy drzwiach wejściowych stoi dwukonny zaprzęg, jakimi pracowano w lesie przy zrywce i transporcie drewna. Dzieciak, prawdopodobnie Milan, syn woźnicy stoi przytulony do łba jednego z koni. Nowy płot z szerokimi sztachetami zaciętymi do szpica ożywia plan pierwszy. Za uchyloną bramką widzimy stadko kur sąsiadów. Płot ten przegradza podwórka należące do różnych właścicieli, bowiem domy były, jak wspomniałem dwurodzinne. Bramka w pobliżu ganeczku ułatwiała życie towarzyskie, usprawniała bowiem sąsiedzkie wizyty. Druga bramka była koniecznością, wszak obydwie rodziny korzystały z tej samej studni. Podobne studnie stały wtedy jak widać przy każdym budynku. Była to konieczność, bowiem na wodociągi trzeba było poczekać jeszcze dziesiątki lat. Miednica widoczna na pierwszym podwórku nie służyła do mycia się, było to zapewne poidło dla zwierzątek gospodarskich.
Architektura i urok dawnej osady
Z tej perspektywy ocenić możemy urodę tych osad. Budynki powstały według przedwojennego jeszcze projektu nawiązującego nieco do stylu podhalańskiego. Były miłe dla oka, w miarę przestronne, wygodne i ciepłe. Zbudowano je z bali produkowanych w kalnickim tartaku, w konstrukcji zrębowej. Dachy pokryte zostały świerkowym gontem. Ceramiczne gąsiory na daszku studni i dachy jednej części pierwszej z widocznych na zdjęciu budynków, to inwencja twórcza jednego z gospodarzy. Obok budynków mieszkalnych widzimy zabudowania gospodarcze. Zawierały one wszystko czego potrzebowano w tych maleńkich gospodarstwach. Była tam stajenka da koni bądź krów, chlewik lub kurnik, stodoła ze strychem i wozownia. To wystarczało w zupełności, bowiem mieszkańcy tych osad nie byli rolnikami, tylko pracownikami lasów, drwalami, wozakami. Mieszkał tam tez pracownik parku konnego, także gajowy, a w leśniczówce widocznej na końcu ciągu budynków, oczywiście leśniczy.
Po zniszczonej osadzie pozostała fotografia
W pobliżu ostatnich budynków widzimy potężne lipy. To pozostałość po przedwojennej wiosce. W tym miejscu co prawda nie było wtedy zabudowy, tylko pola uprawne, ale tamtędy właśnie przebiegała droga wiodąca do skupiska kilku chat stojących w miejscu, którego na zdjęciu nie zobaczymy. Mieszkali tam gospodarze o nazwiskach między inymi Waszczak, Zazwirski i Wasylków. Zabudowa ówczesnej Wetliny została niemal doszczętnie spalona przez wysiedlających miejscową ludność żołnierzy. Niemal, bowiem zostały jedynie dwa skromne domki w pobliżu dzisiejszej placówki Straży Granicznej. Nie spalono ich tylko dlatego, że mieszkały w nich dwie rodziny ciężko chore na tyfus. Pozwolono tym ludziom pozostać i umrzeć sobie spokojnie w swojej wsi. Innej możliwości nie było z powodu braku opieki medycznej i apteki w okolicy.
W widocznych na zdjęciu domach mieszkało kilkoro moich kolegów i koleżanek ze szkoły podstawowej.
Ostatnie wspomnienia
Niemal nikt z ówczesnych mieszkańców nie mieszka tutaj do dziś. Większość gospodarzy z lat 60. XX w. już nie żyje. Niektórzy wcześniej przeprowadzili się w inne miejsca lub wyjechali w swoje strony rodzinne. Część młodzieży natomiast (może nawet większość) porozjeżdżała się po świecie, czemu trudno się dziwić. Nie uśmiechała się im ciężka praca w lesie, chcieli inaczej ułożyć sobie życie.Na najdalszym planie zdjęcia widzimy część pasma granicznego z Jasłem i Małym Jasłem. W dolinie natomiast, w części środkowej wzgórze należące do sąsiedniego Smereka. Pamiętam z dzieciństwa wyprawy na owe wzgórze na czereśnie. Zdziczałych już nieco drzew czereśniowych była tam dużo. Owoce maleńkie, bardzo ciemne i słodkie, były dla mnie atrakcją nie do pogardzenia. Toteż sześciokilometrowa wędrówka (w obie strony licząc) nie była wystarczająco odstraszającą. Oczywiście nie wędrowałem tam sam, lecz z kolegami bądź rodzeństwem. Już same wycieczki i wspaniałe widoki z niezalesionego wzgórza zwanego Widetą były dla nas atrakcją.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.