Skala bieszczadzkiego fenomenu najlepiej widoczna jest w danych, które jednoznacznie wskazują na pandemię jako na punkt zwrotny. To właśnie wtedy ciche szlaki zamieniły się w tętniące życiem arterie.
Pandemiczny katalizator
Przed 2020 rokiem ruch turystyczny w Bieszczadach rósł stabilnie, ale to globalny lockdown stał się akceleratorem, który wystrzelił popularność regionu na niespotykaną dotąd skalę. Dane z Bieszczadzkiego Parku Narodowego są jasne: w latach 2020 i 2021 nastąpił skok liczby odwiedzających o blisko 30% w stosunku do lat poprzednich. W 2020 roku na szlaki piesze weszła rekordowa w historii pomiarów liczba 692,6 tysiąca osób.W obliczu zamkniętych granic i obaw sanitarnych Polacy masowo zwrócili się ku turystyce krajowej. Góry, a w szczególności parki narodowe, postrzegane były jako bezpieczne oazy, miejsca, gdzie można złagodzić stres i niepokój wywołany izolacją. Podczas gdy cała branża turystyczna w Polsce przeżywała zapaść - w 2020 roku z noclegów skorzystało o 65% mniej turystów niż rok wcześniej - Bieszczady stały się jednym z głównych beneficjentów tej nowej rzeczywistości, przyciągając tłumy szukające oddechu i otwartej przestrzeni.
Fot. Radosław Koterbicki
Rzeczywistość po pandemii
Dane z lat po pandemicznym to bardziej skomplikowany obraz, wskazując na ewolucję zachowań turystów. Początkowo, w 2022 roku, frekwencja w BdPN spadła, wracając do poziomów z 2019 roku, co mogło sugerować koniec boomu. Jednak najnowsze statystyki temu przeczą. Do końca października 2024 roku park odwiedziło już ponad 650 tysięcy osób, co oznacza, że roczna frekwencja najprawdopodobniej dorówna rekordowym latom pandemicznym, obalając tezę o trwałym spadku zainteresowania.Co więcej, dane Głównego Urzędu Statystycznego z pierwszej połowy 2024 roku ujawniają ciekawy paradoks. Choć ogólna liczba turystów w powiatach bieszczadzkim i leskim była niższa niż w analogicznym okresie 2023 roku, to liczba udzielonych noclegów wzrosła – w powiecie bieszczadzkim o 12%, a w leskim aż o 234,1 tysiąca. Wskazuje to na istotną zmianę charakteru turystyki. Zamiast krótkich, jednodniowych wypadów, coraz więcej osób decyduje się na dłuższe pobyty. Potwierdzają to dane z sezonu letniego i jesiennego, które pokazują wyraźny wzrost zarówno liczby gości, jak i rezerwacji noclegowych, w tym również ze strony turystów zagranicznych. Wzrost popularności nie rozkłada się równomiernie. Turyści koncentrują się głównie w dwóch obszarach;
Jezioro Solińskie: Miejscowości takie jak Polańczyk i Solina przeżywają oblężenie zwłaszcza wiosną i latem, stając się centrum rekreacji i wypoczynku nad wodą. Przyczynia się do tego rozwój infrastruktury, chociażby powstanie kolei gondolowej, a w ostatnim czasie zjeżdżalni grawitacyjnej, czyli potocznie znanych jako “tor saneczkowy.
Wysokie Bieszczady: Ustrzyki Górne i Wetlina to główne bazy wypadowe dla osób planujących wędrówki po najpopularniejszych szlakach BdPN, wiodących na Połoninę Wetlińską czy Tarnicę. Sam szlak z Wołosatego w kierunku Tarnicy odpowiada za ogromną część całego ruchu pieszego w parku. To sprawia, że podczas gdy w niektórych miejscach panuje tłok, wciąż istnieją rozległe, ciche i mniej uczęszczane partie gór, które oferują autentyczne doświadczenie dzikości, tak bardzo poszukiwane przez wielu przybyszów.
Dlaczego właśnie Bieszczady?
Wracamy ponownie do istoty pytania, czemu właściwie to ten kierunek jest obierany przez turystów z całego kraju? Liczby pokazują skalę zjawiska, ale nie wyjaśniają jego głębszych przyczyn. Aby zrozumieć, dlaczego to właśnie Bieszczady stały się obiektem zbiorowego pożądania, trzeba sięgnąć do ich unikalnej historii, siły popkultury i niepowtarzalnego charakteru przyrody Współczesny fenomen Bieszczad wyrasta na gruncie tragicznej historii. Po II wojnie światowej, w wyniku brutalnych przesiedleń, w tym Akcji “Wisła”, region ten został niemal całkowicie wyludniony i zdewastowany. To wydarzenie, wyjątkowe w skali powojennej Europy, stworzyło swoistą “pustą kartę”. Natura zaczęła odzyskiwać opuszczone wsie, pozostawiając po sobie jedynie nieme ślady dawnego życia: zarastające cmentarze, fundamenty domów i zdziczałe sady.
Fot. Radosław Koterbicki
Tak powstał potężny mit Bieszczadów jako krainy ucieczki. To właśnie ta pustka i dzikość, zrodzone z ludzkiej tragedii, ukształtowały wizerunek regionu jako miejsca, gdzie można zacząć wszystko od nowa, odciąć się od cywilizacji i prowadzić życie bliskie naturze. W polskiej świadomości Bieszczady stały się synonimem końca świata, oferując egzotykę i poczucie wolności niedostępne w żadnym innym zakątku kraju.
"Efekt Watahy"
Ogromny wpływ na postrzeganie regionu miał serial HBO “Wataha”. Produkcja ta nie tylko pokazała zapierające dech w piersiach krajobrazy, ale przede wszystkim stworzyła nową, porywającą narrację dla bieszczadzkiego mitu - opowieść o niebezpieczeństwie, tajemnicy i przetrwaniu.Serial wywołał zjawisko tzw. set-jettingu, czyli turystyki filmowej, w ramach której fani podróżują, by na własne oczy zobaczyć miejsca znane z ekranu. Powstały nawet dedykowane wycieczki “śladami Watahy”. Miejsca takie jak (rozebrana już) chata głównego bohatera Wiktora Rebrowa koło Tarnawy Niżnej, “Zajazd u Górala” na Przełęczy Wyżnej (grający wysadzoną strażnicę), czy autentyczny budynek Straży Granicznej w Ustrzykach Górnych stały się celem pielgrzymek. Serialowa topografia, obejmująca mosty w Lesku i Studennem, kamieniołom w Rabe czy charakterystyczne retorty do wypału węgla drzewnego, na stałe wpisała się w turystyczną mapę regionu. “Wataha” wzmocniła wizerunek Bieszczadów jako miejsca autentycznego, wymagającego i surowego, co okazało się niezwykle pociągające dla turystów zmęczonych wysterylizowanymi kurortami.
Królestwo dzikiej przyrody
U podłoża fenomenu leży jednak niezaprzeczalne i unikalne bogactwo przyrodnicze. Bieszczady to część Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery “Karpaty Wschodnie” UNESCO, co podkreśla ich wyjątkową wartość. To, co przyciąga najmocniej, to krajobraz inny od reszty polskich gór.Sercem tego krajobrazu są połoniny - rozległe, trawiaste hale na szczytach gór, takie jak Połonina Wetlińska i Caryńska, które tworzą niezapomniane, otwarte panoramy. Poczucie dzikości potęguje obecność wielkich drapieżników. Bieszczady to jedna z najważniejszych w Europie ostoi niedźwiedzia brunatnego, wilka i rysia. Ich liczebność pozostaje wciąż kwestią sporu, gdyż pewne źródła podają ilość niedźwiedzi na poziomie ponad 300, natomiast oficjalne dane podają, że w Bieszczadach mieszka 104 osobniki (2024). Populacja wilka to ok. 500 sztuk natomiast rysia ok. 250.
Fot. Radosław Koterbicki
Wielką atrakcją jest również historia powrotu żubra. Dzięki programom ochronnym ich populacja wzrosła ze 110 sztuk w 1997 roku do ponad 700 obecnie. Możliwość zobaczenia tych potężnych zwierząt, na przykład w zagrodzie pokazowej w Mucznem, jest magnesem przyciągającym rzesze turystów. Paradoksalnie, to właśnie starannie zarządzana ochrona przyrody przez Bieszczadzki Park Narodowy tworzy i podtrzymuje iluzję nietkniętej przez człowieka dziczy.
Siła cyfrowej promocji
kluczowym czynnikiem, który napędził współczesny boom, jest siła obrazu w epoce cyfrowej. Bieszczady są regionem niezwykle “fotogenicznym”, idealnie skrojonym pod estetykę mediów społecznościowych, a w szczególności Instagrama. Malownicze wschody słońca nad mglistymi dolinami, złote barwy jesiennych buków, rozległe panoramy z połonin - te widoki stały się viralowym towarem, generującym tysiące polubień i udostępnień.Ten potencjał został szybko dostrzeżony i wykorzystany przez lokalne instytucje. Nadleśnictwa, takie jak Baligród, prowadzą niezwykle popularne profile w mediach społecznościowych, dzieląc się nie tylko pięknymi zdjęciami, ale także ciekawostkami przyrodniczymi, które angażują szeroką publiczność. Przykładem może być post o mrówkach, które przebudziły się nietypowo wcześnie zimą, co wywołało lawinę komentarzy i udostępnień. Równocześnie, Podkarpacka Regionalna Organizacja Turystyczna (PROT) prowadzi intensywne kampanie promocyjne, które wprost celują w media społecznościowe, aby przyciągnąć nowych gości. Działania te, wspierane przez aktywność samorządów gminnych i powiatowych, które również coraz sprawniej komunikują się z mieszkańcami i turystami przez Facebooka.
Fot. Radosław Koterbicki
W rezultacie, Bieszczady przestały być domeną wyłącznie wytrawnych piechurów i miłośników survivalu. Dzięki mediom społecznościowym ich wizerunek został otwarty na nowego odbiorcę - turystę poszukującego nie tylko wyzwań, ale także pięknych, “instagramowych” kadrów, które można łatwo udokumentować i podzielić się nimi ze światem
Druga strona medalu - jak rozwój regionu wpływa na lokalsów?
Zawsze gdy następuje akcja, musi z tego wyniknąć reakcja. Nie da się czerpać korzyści bez ponoszenia jednocześnie strat w innych sferach, tutaj przechodzimy do metodycznej analizy, jak “boom” na Bieszczady wpływa na lokalne społeczeństwo - zbawienie czy utrapienie?Nie ma wątpliwości, że turystyka stała się głównym motorem napędowym lokalnej gospodarki. W regionie historycznie zmagającym się z bezrobociem, rozwinięcie turystyki stworzyło nowe miejsca pracy w hotelarstwie, gastronomii i usługach. Rozwój bazy noclegowej, od małych gospodarstw agroturystycznych po nowoczesne hotele, jest tego najlepszym dowodem. Jednak ten dynamiczny rozwój ma swoją cenę. Inwestycje w infrastrukturę publiczną - drogi, parkingi, systemy kanalizacyjne – czasami nie nadążają za rosnącą liczbą odwiedzających. Skutkiem są korki na Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej, przepełnione parkingi u wylotów szlaków i obciążenie lokalnych służb. Mówimy oczywiście głównie o sezonie letnim, gdzie co prawda korki nie są aż tak dotkliwe jak te które możemy chociażby spotkać na słynnej “Zakopiance” ale z pewnością przysparzają problemów mieszkańcom.
Marzenie o “rzuceniu wszystkiego” realizuje coraz więcej osób, które przeprowadzają się w Bieszczady, często uciekając z wielkich miast. Jednak sielankowa wizja życia w zgodzie z naturą zderza się z rzeczywistością: surowymi warunkami, brakiem wielu udogodnień i koniecznością bycia samowystarczalnym.
Fot. Radosław Koterbicki
Ten napływ tworzy linie podziału między “starymi” mieszkańcami, osadnikami z okresu PRL-u, a “nowymi”, często zamożniejszymi przybyszami z miasta. Różne wartości, oczekiwania i style życia mogą prowadzić do nieporozumień. Co więcej, “boom” turystyczny i napływ nowych mieszkańców windują ceny nieruchomości, co sprawia, że młodzi ludzie z lokalnych rodzin mogą mieć problem z zakupem domu na ziemi swoich przodków. To zjawisko, znane jako gentryfikacja, w dłuższej perspektywie może zmieniać autentyczny charakter lokalnych społeczności.
Czy Bieszczady tracą duszę?
Komercjalizacja postępuje w szybkim tempie. Ceny w popularnych miejscowościach zaczynają dorównywać tym w Zakopanem czy nad morzem, a dzikość ustępuje miejsca kolejnym punktom gastronomicznym i sklepom z pamiątkami. Na najpopularniejszych szlakach, w szczycie sezonu, coraz trudniej o ciszę i spokój. Tłumy, hałas i śmieci stają się problemem, który podważa sens przyjazdu w miejsce słynące z odludzia. To klasyczny paradoks nadmiernej turystyki, czyli overtourismu, gdzie popularność niszczy produkt, który ją wygenerował. Dochodzą do tego nieodpowiedzialne zachowania turystów, takie jak zjeżdżanie po szlakach na plastikowych “jabłuszkach”, co niszczy ścieżki i stwarza zagrożenie dla innych.Odpowiedzią na te wyzwania jest wielotorowe działanie. Z jednej strony Bieszczadzki Park Narodowy stosuje twarde zasady ochronne: nakaz poruszania się wyłącznie po wyznaczonych szlakach, zakaz biwakowania “na dziko”, zakaz wprowadzania psów na wiele tras i bezwzględny obowiązek zabierania ze sobą wszystkich śmieci. Z drugiej strony, samorządy i organizacje lokalne pracują nad strategiami zrównoważonego rozwoju. Program „Turystyczne Bieszczady” ma na celu koordynację inwestycji (takich jak wieże widokowe czy tory saneczkowe) w sposób, który szanuje przyrodę i kulturę regionu. Zgodnie z europejskimi trendami, duży nacisk kładzie się na rozwój alternatywnych form turystyki, takich jak trasy rowerowe i kajakowe, które mogą rozproszyć ruch turystyczny i odciążyć najpopularniejsze miejsca. Kluczową rolę odgrywa tu edukacja turystów oraz współpraca między gminami, i organizacjami pozarządowymi. Rozwiązaniem nie ograniczanie, ale przede wszystkim mądre zarządzanie i rozpraszanie ruchu turystycznego
Jak możemy realnie wpływać na rozwój regionu?
Przyszłość Bieszczad zależy nie tylko od władz, ale od każdego z nas. Odpowiedzialna turystyka to suma indywidualnych decyzji.Planuj podróż: Unikaj wizyty w szczycie sezonu (lipiec-sierpień). Piękna, złota jesień również oferuje niezapomniane wrażenia. Zamiast po raz kolejny iść na Tarnicę, odkryj mniej znane, a równie piękne miejsca, jak Bieszczadzki Worek, Jeziorka Duszatyńskie czy pasmo Otrytu.
Szanuj zasady: Przestrzegaj regulaminu BdPN. Pamiętaj o zasadzie “leave no trace” - zabierz ze sobą wszystko, co przyniosłeś, włącznie z najmniejszym papierkiem.
Wspieraj lokalnie: Wybieraj noclegi w małych, rodzinnych pensjonatach, jedz w lokalnych karczmach serwujących regionalne potrawy i kupuj pamiątki od miejscowych rzemieślników. Niech Twoje pieniądze zostaną w regionie i wesprą jego mieszkańców.
Bądź cichym gościem: Pamiętaj, że największym skarbem Bieszczad jest cisza. Uszanuj ją. Pozwól sobie i innym usłyszeć szum wiatru na połoninach.
Komentarze (0)