Przełęcz Goprowska w Bieszczadach
Przełęcz Goprowska znajduje się na wysokości 1160 m n.p.m., oddziela ona Tarniczkę (1315 m n.p.m.) od Krzemienia (1335 m n.p.m.). Sama przełęcz to szerokie wypłaszczenie porośnięte połoniną, jednak opadające na nią odcinki grzbietu są – szczególnie od strony Krzemienia – nachylone dość stromo. W pobliżu przełęczy wypływają dwa źródła – na południe Wołosatka, natomiast po przeciwnej stronie początek bierze prawy dopływ Terebowca, którego źródło leży na stoku Tarniczki.Przez przełęcz przechodzi czerwony Główny Szlak Beskidzki z Szerokiego Wierchu w kierunku Halicza oraz niebieski z Wołosatego na Bukowe Berdo.
Sezonowa dyżurka GOPR na przełęczy
Na granicy lasu w sezonie letnim (lipiec i sierpień) działał posterunek Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w formie namiotu, w którym non-stop dyżurowało przeważnie dwóch ratowników, którzy dysponowali specjalistycznym sprzętem transportu górskiego i podstawowym wyposażeniem medycznym. Stacja od początku miała ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa ruchu turystycznego. Goprowcy oprócz niesienia pomocy potrzebującym, rozmawiali z wędrowcami o bezpiecznym zachowaniu w górach. Niestety zaczęły się pojawiać problemy finansowe. Pierwsze mówiono zawieszeniu dyżurki. Jak twierdził wówczas Grzegorz Chudzik, naczelnik Grupy Bieszczadzkiej GOPR, duży wpływ na takie działania miała nienajlepsza współpraca z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym. Decyzję o zawieszeniu dyżurów podjął zarząd, jednak odbyło się to niejednomyślnie.
Fot. Archiwum GOPR Bieszczady
Ta sezonowa placówka odgrywała istotną rolę nie tylko wtedy, gdy w okolicy wydarzył się wypadek, ale była też psychicznym oparciem dla turystów przemierzających połoniny. Wiedzieli, że w razie potrzeby szybko dotrze do nich pomoc. A w czasie burzy (te występują w wysokich Bieszczadach często) będą mieli, gdzie się schronić. Bo to był jedyny dach nad głową między Tarnicą a Haliczem. Więc, teraz gdy kogoś zaskoczy ulewa lub gradobicie, będzie zdany wyłącznie na siebie. Biorąc pod uwagę, że wielu wędrowców nie zadowala się jedynie wejściem na Tarnicę i wybiera dłuższe wycieczki, np. w kierunku Bukowego Berda lub na Krzemień i Halicz, będą zupełnie odcięci od jakiejkolwiek infrastruktury i cywilizacji
– mówił w 2010 roku naczelnik Grzegorz Chudzik cytowany przez Tygodnik Przegląd.
Ratownicy jako alternatywną dla zawieszonej dyżurki wymyślili piesze patrole. Codziennie dwójka goprowców była obecna na najbardziej uczęszczanych szlakach. W tamtym czasie, jedną z propozycji na polepszenie stanu finansowego było wprowadzenie ubezpieczeń dla turystów zwiedzających Bieszczadzki Park Narodowy. Miało to polegać na tym, że zadaniem wędrowców było zdecydować czy kupić tańszy bilet bez ubezpieczenia lub droższy z ubezpieczeniem. Wśród bieszczadzkich goprowców pojawiała się niepewność czy wystarczy im pieniędzy na dany rok.
Dyżurka GOPR-u w okolicach Tarnicy ze względu na wcześniej wspomniane problemy finansowe, ale również większą mobilność ratowników, nie funkcjonuje już od 2010 roku. Od 1 stycznia 2009 roku przełęcz nazwano oficjalnie Przełęczą Goprowską.
źródło: Tygodnik Przegląd
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.