Przejeżdżając drogą wojewódzką nr 895 z Uherzec Mineralnych w kierunku Soliny, warto zrobić sobie przystanek w Orelcu, by zobaczyć między innymi pomnik Tołhaja, bieszczadzkiego zbójnika oraz prowizoryczne dyby, które mogą stanowić ciekawą pamiątkę w postaci fotografii. Rzeźba, wykonaniem której zajął się Adam Przybysz z Sanoka, znany między innymi z rzeźby wojaka Szwejka w Sanoku, powstała z inicjatywy Janusza Demkowicza, właściciela Bieszczadzkich Drezyn Rowerowych oraz lidera zespołu „Tołhaje”. Zbójnika umieszczono, a raczej uwięziono w żelaznej klatce wykonanej przez Mariana Sopatę, pasjonata kowalstwa z Leska. Całe przedsięwzięcie zostało zrealizowane przy pomocy Stowarzyszenia Orelec, Urzędu Gminy Olszanica, Koła Gospodyń Wiejskich i Ochotniczej Straży Pożarnej w Orelcu.
Pomnik bieszczadzkiego zbója stanął w Orelcu w 2009 roku.
Fot. Kamil Mielnikiewicz
Kim byli Tołhaje?
Tołhaje, czyli karpaccy zbójnicy, byli znani z napadów na karawany kupieckie przemierzające szlaki handlowe od Baligrodu przez Przełęcz Użocką i Przełęcz Łupkowską w okresie od XVI do połowy XVIII wieku. Ich ataki nie ograniczały się jednak tylko do kupców—celem były także wsie, dwory, cerkwie oraz kościoły. Tołhaje rekrutowali się głównie z ubogiego chłopstwa oraz uciekinierów różnych narodowości, w tym Wołochów, Rusinów, Węgrów i Polaków. Byli zorganizowani w roty, każda z własną chorągwią i kapelą, w której znajdowały się bębny i kotły. W walce posługiwali się muszkietami, łukami, spisami oraz wekierami.Proceder zbójecki, jaki prowadzili, wspierali niektórzy lokalni możnowładcy, z którymi tołhaje dzielili się swoimi łupami, w zamian otrzymując pomoc w przypadku kłopotów. Wśród polskiej szlachty taką rolę odegrał Wojciech Pamiętowski. Do znanych schronień bieszczadzkiego zbójnictwa należało Wołosate. Do obrony przed atakami tołhajów szlachta sanocka powołała straż zbrojną, czyli tak zwanych smolaków. Pierwszym, który podjął skuteczną walkę ze zbójnictwem w Bieszczadach był Piotr Bal.
Dlaczego Orelec?
Bieszczadzcy zbójnicy upodobali sobie miejscowość Orelec, z której oprócz materialnych rzeczy uprowadzali też młode dziewczyny, gdyż wieś słynęła w całej okolicy z niezwykle urodziwych panien. Wszystkie napady i porwania groziły wyludnieniem. By zapobiec temu wszystkiemu, lokalna społeczność postanowiła zorganizować zasadzkę. Gdy pewnej nocy tołhaje ponownie napadali na wioskę wychodząc z lasów Żukowa, mieszkańcy czekali już na nich. Rozpętała się zaciekła bitwa. Widząc, że tym razem nie uda się niczego zrabować, zaskoczeni beskidnicy zaczęli uciekać. Nie wszyscy. Jeden ze zbójników, koniecznie chciał porwać ze sobą córkę zamożnego gospodarza spod Rubenia. Wpadł do chałupy, gdzie mieszkała dziewczyna i zanim zdążył ją pochwycić, przybyli jej bracia. Ogłuszyli porywacza tak, że ten stracił świadomość i padł na ziemię. Następnego dnia zbójnika przyprowadzono i umieszczono w żelaznej klatce, którą postawiono w centrum wsi.Mieszkańcy nie szczędzili więźniowi obelg, jednak wśród nich znalazła się dziewczyna, którą zbójnik niegdyś próbował porwać. Kiedy zbliżyła się do klatki, zauważyła, że zbójnik patrzy na nią z miłością, co poruszyło jej serce. Z ciepłem w głosie zwróciła się do niego, a w tym momencie rozbrzmiały dzwony pobliskiej świątyni. Zbójnik, wzruszony, wyznał swoje skruchy, a z jego oczu popłynęły łzy. Wtedy żelazne kraty, jakby pod wpływem nadludzkiej siły, zaczęły się wyginać, jakby miały wyzwolić więźnia.
Lokalna społeczność, widząc to niezwykłe wydarzenie, doszła do wniosku, że sam Bóg wydał już swój wyrok na rabusia. Od tego momentu nikt nie odważył się ponownie go uwięzić ani wypominać mu dawnych grzechów. Cała historia zakończyła się ślubem.
źródło: interia.pl (Magdalena Demkowicz)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.