reklama

Drewniany pomnik Tołhaja w Orelcu. Kim byli bieszczadzcy zbójnicy? [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Drewniany pomnik Tołhaja w Orelcu. Kim byli bieszczadzcy zbójnicy? [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
7
zdjęć

Udostępnij na:
Facebook
Atrakcje turystyczne W Orelcu, miejscowości położonej przy popularnej turystycznej trasie w kierunku Soliny, znajduje się drewniany pomnik Tołhaja, bieszczadzkiego zbójnika. Dzieło powstało z inicjatywy Janusza Demkowicza, a jego wykonaniem zajął się artysta Adam Przybysz z Sanoka.

Przejeżdżając drogą wojewódzką nr 895 z Uherzec Mineralnych w kierunku Soliny, warto zrobić sobie przystanek w Orelcu, by zobaczyć między innymi pomnik Tołhaja, bieszczadzkiego zbójnika oraz prowizoryczne dyby, które mogą stanowić ciekawą pamiątkę w postaci fotografii. Rzeźba, wykonaniem której zajął się Adam Przybysz z Sanoka, znany między innymi z rzeźby wojaka Szwejka w Sanoku, powstała z inicjatywy Janusza Demkowicza, właściciela Bieszczadzkich Drezyn Rowerowych oraz lidera zespołu „Tołhaje”. Zbójnika umieszczono, a raczej uwięziono w żelaznej klatce wykonanej przez Mariana Sopatę, pasjonata kowalstwa z Leska. Całe przedsięwzięcie zostało zrealizowane przy pomocy Stowarzyszenia Orelec, Urzędu Gminy Olszanica, Koła Gospodyń Wiejskich i Ochotniczej Straży Pożarnej w Orelcu.

Pomnik bieszczadzkiego zbója stanął w Orelcu w 2009 roku.

Fot. Kamil Mielnikiewicz

Kim byli Tołhaje?

Tołhaje byli to zbójnicy karpaccy łupiący głównie karawany kupieckie przemierzające szlaki handlowe od Baligrodu przez Przełęcz Użocką oraz Przełęcz Łupkowską w okresie od XVI do połowy XVIII wieku. Celem napadów były również wsie, dwory, cerkwie i kościoły. Składali się oni z biednego chłopstwa i uciekinierów głównie pochodzenia wołoskiego, rusińskiego, węgierskiego i polskiego. Zorganizowane zbójeckie zastępy podzielone były na roty z własną chorągwią, kapelą zaopatrzoną w bębny i kotły jako uzbrojenie służyły im muszkiety, łuki, spisy i wekiery.

Proceder zbójecki, jaki prowadzili, wspierali niektórzy lokalni możnowładcy, z którymi tołhaje dzielili się swoimi łupami, w zamian otrzymując pomoc w przypadku kłopotów. Wśród polskiej szlachty taką rolę odegrał Wojciech Pamiętowski. Do znanych schronień bieszczadzkiego zbójnictwa należało Wołosate. Do obrony przed atakami tołhajów szlachta sanocka powołała straż zbrojną, czyli tak zwanych smolaków. Pierwszym, który podjął skuteczną walkę ze zbójnictwem w Bieszczadach był Piotr Bal.

Dlaczego Orelec?

Bieszczadzcy zbójnicy upodobali sobie miejscowość Orelec, z której oprócz materialnych rzeczy uprowadzali też młode dziewczyny, gdyż wieś słynęła w całej okolicy z niezwykle urodziwych panien. Wszystkie napady i porwania groziły wyludnieniem. By zapobiec temu wszystkiemu, lokalna społeczność postanowiła zorganizować zasadzkę. Gdy pewnej nocy tołhaje ponownie napadali na wioskę wychodząc z lasów Żukowa, mieszkańcy czekali już na nich. Rozpętała się zaciekła bitwa. Widząc, że tym razem nie uda się niczego zrabować, zaskoczeni beskidnicy zaczęli uciekać. Nie wszyscy. Jeden ze zbójników, koniecznie chciał porwać ze sobą córkę zamożnego gospodarza spod Rubenia. Wpadł do chałupy, gdzie mieszkała dziewczyna i zanim zdążył ją pochwycić, przybyli jej bracia. Ogłuszyli porywacza tak, że ten stracił świadomość i padł na ziemię. Następnego dnia zbójnika przyprowadzono i umieszczono w żelaznej klatce, którą postawiono w centrum wsi.

Mieszkańcy nie szczędzili wyzwisk i obelg kierowanych do więźnia. Do klatki podeszła także dziewczyna, którą zbójnik chciał porwać. Widząc nieszczęśliwca, patrzącego z miłością w jej stronę, mocniej zabiło jej serce i odezwała się do niego ciepłym słowem. W tym samym momencie w pobliskiej świątyni zaczęły bić dzwony, a beskidnik wyznał wybrance skruchę, a z jego oczu popłynęły łzy. Żelazne kraty zaczęły trzeszczeć i wyginać się, jakby je ktoś z wielką, wręcz nieludzką siłą chciał rozprostować, by wyzwolić więźnia.

Lokalna społeczność widząc co się dzieje uznała, że sam Pan Bóg osądził już rabusia. Potem nikt nie śmiał ponownie uwięzić mężczyzny i wypominać mu haniebnych czynów. Cała historia zakończyła się ślubem.

źródło: interia.pl (Magdalena Demkowicz)

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy