Historia przypomniała o sobie
Zapora wodna i Jezioro Solińskie wzbudzają ogromny zachwyt i przyciągają turystów z całej Polski. Kiedy zagłębimy się jednak w historię i losy ludzi zamieszkujących te tereny prawie 60 lat temu dowiemy się o mrocznych zakamarkach tych działań. Budowa zapory związana była z ochroną miejscowości położonych nad Sanem przed skutkami wielkich powodzi, jakie często nawiedzały fragmenty południowo-wschodniej części kraju. Niestety jednym ochroniło to życie, drugim z kolei zabrało wszystko. Solina, Teleśnica Sanna, Horodek, Sokole, Chrewt i część Wołkowyi zostały zrównane z ziemią. Przed rokiem historia wróciła. Dariusz Ginter, mieszkaniec Wetliny natknął się przypadkowo na ludzkie kości.
Jezioro Solińskie znowu odsłoniło ludzkie kości dawnych mieszkańców w miejscu po cmentarzu jednej z zalanych wsi. Czaszki, piszczele, kości udowe i kości ramion. Po identyfikacji zostały pogrzebane z godnością w wyżej położonym, bezpiecznym miejscu
- napisał przed rokiem Dariusz Ginter w mediach społecznościowych.
W internecie od razu pojawiła się dyskusja na ten temat, jednak autor fotografii nie ujawnił lokalizacji cmentarzyska w obawie przed osobami, które mogłyby dopuścić się odgrzebania.
Budowa zapory wodnej w Solinie
Pierwszy projekt budowy zapory wodnej w Solinie opracował w 1921 roku profesor Karol Pomianowski z Politechniki Warszawskiej. Prace przerwała II wojna światowa. Kolejna koncepcja tej budowli powstała w 1955 roku, a jej autorem był inżynier Bolesław Kozłowski. Oficjalnie budowę rozpoczęło w 1960 roku. Najpierw przeprowadzano działania fundamentowe, a cztery lata później podjęto wznoszenie ścian do góry. Prace betoniarskie przy zaporze zakończono w 1968 roku. Rozruch pierwszej turbiny przypisuje się na dzień 9 marca 1968 roku, a 20 lipca oddano zaporę do eksploatacji.Dlaczego Solina? Taka decyzja została podjęta w oparciu o decyzję komisji złożonej z najwybitniejszych specjalistów ze światowej sławy szwajcarskim geologiem na czele. Ze względu na podłoże z odpornego piaskowca wskazali oni właśnie te tereny jako najlepszą lokalizację dla zapory.
Budowa zapory przyczyną wysiedleń
Budowa zapory wiązała się również z „oczyszczeniem” terenów przeznaczonych pod zalanie. Przystąpiono wówczas do akcji wysiedlania mieszkańców wsi. Około 3 tysięcy mieszkańców Soliny, Teleśnicy Sannej, Horodka, Sokola, Chrewtu i dużej części Wołkowyi otrzymało nakaz wyprowadzenia się i zrównania swoich domostw z ziemią do 1964 roku. Wcześniej we wszystkich planowanych do rozbiórki gospodarstwach była specjalna komisja szacująca majątki wysiedlonych. Jej opinie były podstawą dla wypłacanych później odszkodowań. Marta Sanocka z Podkarpackiego Portalu Gospodarczego zastanawia się jak trudno sobie wyobrazić, co czuli ludzie, którzy całe życie spędzili w tych miejscowościach, z niemałym trudem wybudowali swoje domy, a teraz państwowy nakaz zmusił ich do zniszczenia i opuszczenia.Zburzono wówczas nie tylko domostwa ale także sklepy, budynki kultury oraz świątynie. Kościół w Wołkowyi został wsadzony w powietrze wraz z wyposażeniem. Działo się to 3 i 4 października 1967 roku.
Przywiązali linę do krzyża i ściągnęli go. Potem wieżę rozciągali linami i spychaczami. Myśmy patrzyli i płakali. W czasie rozbiórki jednego z kościołów zerwała się burza. Mówiono wówczas o gniewie samego Boga
- wspominają mieszkańcy.
„Ekshumacja bez należytej staranności”
W zalanych miejscowościach znajdowało się pięć cmentarzy – w Sokolu, Wołkowyi, Teleśnicy, Solinie i Chrewcie. Z tego powodu wraz z robotnikami budowlanymi przybyli specjaliści od ekshumacji zwłok, których zadaniem było przeniesienie szczątków poza teren planowanego jeziora. Podobno są świadkowie wybiórczego przeprowadzenia ekshumacji, bez należytej staranności i dezynfekcji.Znalezisko mieszkańca Wetliny nie było jedyną sytuacją, kiedy woda zaczęła odsłaniać historię tamtych czasów. Na początku lat 90. przy brzegach zalewu zaczęły pojawiać się pływające krzyże, trumny czy ludzkie kości.
W opracowaniu „Elektrownia wodna Solina – roboty końcowe” z marca 1970 roku znajduje się informacja o ekshumacji trzech cmentarzy, a nie pięciu. O tym, że nie wszystkie pochówki zostały przeniesione świadczyć mogą także zwyczaje zamieszkujących te tereny Bojków, którzy składali swoich zmarłych w bardzo skromnych, niczym nie ozdobionych grobach, przez co mogły zostać one niezauważone
- czytamy na Podkarpackim Portalu Gospodarczym.