reklama

Trwają starania o pozostawienie tratwy Michała „Giera” Giercuszkiewicza w Werlasie [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Trwają starania o pozostawienie tratwy Michała „Giera” Giercuszkiewicza w Werlasie [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
7
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Aktualności To jedno z tych punktów, które uznawane są za kultowe z wyjątkowym, a zarazem niepowtarzalnym klimatem. Tratwa Michała „Giera” Giercuszkiewicza dryfująca na brzegu Jeziora Solińskiego, staraniem bliskich i rodziny została zarejestrowana, co w dużym stopniu może pomóc w pozostawieniu jej w miejscu, w którym obecnie się znajduje.
reklama

Wszystko wskazuje na to, że sytuacja prawna „tratwy” znajdującej się w Werlasie, na brzegu Jeziora Solińskiego i będącej przez lata w posiadaniu Michała „Giera” Giercuszkiewicza, zostanie rozwiązana w najbliższym czasie. Jak informowało nas Biuro Prasowe PGE Energii Odnawialnej, udało się odnaleźć siostrę zmarłego perkusisty Dżemu, która – jak się okazało – jest jedynym spadkobiercą i aktualnym właścicielem „pływającego domu”. Rodzina i przyjaciele, w tym osoby związane ze środowiskiem żeglarskim („Baza Ludzi Wiatru”), rozpoczęły działania zalegalizowania tego obiektu. Aktualnie najważniejszą kwestią jest załatwienie odpowiednich dokumentów w Wodach Polskich. Dużym krokiem do zakończenia tej sprawy jest rejestracja „tratwy” (rejestr jachtów i innych jednostek pływających o długości do 24 metrów) w Polskim Związku Żeglarskim, przez co zyskała ona status prawny.

Fot. Robert Mach

Problem z prawnym właścicielem „tratwy”

Od śmierci Michała „Giera” Giercuszkiewicza w lipcu 2020 roku, „tratwa” dryfuje nieopodal jednego z brzegów Jeziora Solińskiego pusta. W świetle zmieniających się praw, wezwano właściciela do dokonania likwidacji pomostu, gdyż jest to związane z podjętymi przez PGE Energię Odnawialną działaniami porządkującymi stan prawny urządzeń wodnych zlokalizowanych na wodach zbiornikach Solina i Myczkowce.

Jak dowiedzieliśmy się w Biurze Prasowym, do PGE Energii Odnawialnej wpłynęło pismo z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polski zgodnie z którym właściciele wszelkich urządzeń wodnych zlokalizowanych na terenie zbiornika solińskiego powinni dokonać ich legalizacji pod groźbą konsekwencji karnych. Za jedno z takich urządzeń uznaje się także pomost „tratwę” wykonaną bez wymaganego pozwolenia wodnoprawnego. O uzyskanie stosownych pozwoleń i dalszy stały nadzór techniczny powinien zabiegać właściciel tratwy, a ten pozostawał nieznany. Mając na uwadze popularność miejsca ostatnich lat życia Michała Giercuszkiewicza, znaleziono sposób ma to, by mogła ona nadal dryfować w Werlasie. Jednym z rozwiązań było odnalezienie osoby bądź stowarzyszenia, które chciałoby się nią zaopiekować i podjąć legalizacji.

Po wielu staraniach pracownicy PGE dotarli do siostry zmarłego „Giera”, która – jak się okazało – jest jedynym spadkobiercą „pływającego domu”.

Żył jak wolno ptak, a Bieszczady stały się odwykową ostoją

Michał Giercuszkiewicz był osobą oddaną ideałowi wolności, co stanowiło fundamentalną cechę jego życia, kontynuowaną nieustannie. Był jak ptak, który unosił się swobodnie w przestworzach, gdzieś tam wciąż obecny. Kiedyś, promienie słońca oświetlały jego tratwę dryfującą po Jeziorze Solińskim, dziś, choć jego ciało odeszło, jego duch pozostaje z nami. Uznawano go za niezrównaną postać polskiego świata muzycznego – charyzmatycznego perkusistę, wyjątkową osobowość i żywą legendę bluesa, rocka i jazzu. Jego twórczość nie tylko inspirowała ludzi z jego pokolenia, lecz także młodszych.

Fot. Pustelnik Jano

Michał Giercuszkiewicz przyszedł na świat we wrześniu 1954 roku w Katowicach, wkraczając w erę, która miała na zawsze odmienić polską muzykę. W latach 80. dołączył do zespołu Dżem, gdy grupa przeżywała apogeum popularności. Ich pierwsze single „Paw”, „Whisky” i „Czerwony jak cegła” z 1982 roku oraz debiutancki album „Cegła” z 1985 roku, przyniosły im uznanie i stały się ikoną ich twórczości. Oprócz Dżemu, artysta angażował się także w inne projekty muzyczne takie jak Apogeum, Kwadart czy Bezdomne Psy. Współpracował z zespołami SBB i Krzak, a okazjonalnie pojawiał się w projektach Józefa Skrzeka. Ślady jego talentu można odnaleźć również w grupach takich jak Oścień czy Cree, gdzie wokalistą był Sebastian Riedel. Jednak to właśnie koncerty ze Śląską Grupą Bluesową, rozpoczęte w 2003 roku, przyniosły mu szczególne uznanie wśród mieszkańców Bieszczadów.

Muzyk po przyjeździe w Bieszczady osiedlił się początkowo na Wyspie Skalistej na Jeziorze Solińskim, a po roku przeniósł się na własnoręcznie zbudowaną tratwę, zakotwiczoną kilkanaście metrów od brzegu w Zatoce Teleśnickiej. Później, zdarzyło się, że znalazł swoje miejsce w Werlasie, również na tratwie, lecz już w bardziej nowoczesnej wersji. Dlaczego właśnie Bieszczady? Perkusista wybrał te tereny, przekonany, że ich dzikość i spokój stanowią najlepsze tło do walki z nałogiem narkotykowym. Choć odniósł sukces w tej walce, nie było to bez trudności. Uzależnienie przyczyniło się do rozpadu jego małżeństwa, a droga do wyzwolenia była pełna wyzwań, z okresami abstynencji trwającymi różnie długo.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama