reklama

Dwa lata temu na Niebieskie Połoniny odszedł Bieszczadzki Król Włóczęgów. Juliusz Wasik zmarł w wieku 94 lat

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Dwa lata temu na Niebieskie Połoniny odszedł Bieszczadzki Król Włóczęgów. Juliusz Wasik zmarł w wieku 94 lat - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
5
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Aktualności Dwa lata temu, 16 stycznia 2022 roku na Niebieskie Połoniny odszedł Bieszczadzki Król Włóczęgów. Juliusz Wasik – tak brzmiało jego prawdziwe imię i nazwisko – w nieistniejącej bojkowskiej wsi Horodek znalazł swoje miejsce na ziemi. W lesie, przy brzegu, tuż obok charakterystycznego, stojącego samotnie w wodach Jeziora Solińskiego obumarłego dębu. Przypominamy kim był Juliusz I.
reklama

Kim był Król Włóczęgów Juliusz I

Pochodzący z Olsztyna Juliusz Wasik urodził się 13 maja 1928 roku. Już od młodych lat zadawał niewygodne pytania i był uparty, za co w 1943 roku, w wieku 15 lat przebywał w nazistowskim więzieniu. Później, jak sam mówił, to właśnie w Bieszczadach odnalazł ludzi równie upartych jak i on.

Zanim przyjechał w Bieszczady piął się po szczeblach kariery. 15 lat pracował fizycznie, między innymi monter konstrukcji stalowych na budowie Olsztyńskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego, a 25 lat jako pracownik biurowy. Jak sam wspominał „od magazyniera do dyrektora”. W międzyczasie ukończył studia humanistyczne na kierunku pedagogika. Był płetwonurkiem, instruktorem BHP, prezesem spółdzielni i dyrektorem.

Horodek. Jego miejsce na ziemi

Pierwszy raz, Juliusz Wasik trafił do Horodka w 1975 roku. To tutaj, nad brzegiem Jeziora Solińskiego przeżył burzową noc w pobliżu „Drzewa Wisielca” i zobaczył piękno obumarłego dębu oświetlonego błyskawicami. Zapewne wówczas pokochał to miejsce ponieważ to od tego czasu bardzo często tam przebywał. W 1990 roku z pomocą syna Piotra i żony Bożeny zaczął budować chatkę „z tego, co woda przyniosła”. Budowa trwała 4 lata.

Andrzej Potocki w książce Majster Bieda, czyli Zakapiorskie Bieszczady tak opisuje budowę chaty:

Gdyby nie on, te kłody, oszwary i deski nadal dryfowałyby po Zalewie Solińskim. Z nadludzkim niemal wysiłkiem wyciągał je na brzeg, ociosywał z sęków, przycinał ręczną piłą na odpowiednie wymiary i czekał aż obeschną, a potem układał kloc na klocu. (…) Szczeliny między klocami utkał mchem. Na okna założył okiennice. Drzwi, i owszem, mają metalowe zawiasy i to jest jedyny wynalazek cywilizacyjny z epoki żelaza. Reszta rozwiązań ma charakter neolityczny. Drzwi potraktował nowocześniej, bo drzwi to są drzwi, muszą się otwierać i zamykać, ale przede wszystkim pełnią funkcję tablicy, na której napisał: Kto pustelnikowi daje, ten Panu Bogu daje. Coście pustelnikowi uczynili, toście i mnie uczynili. Wszystko zostaje Wam policzone.

W Horodku pustelnicze życie upływało mu spokojnie na obcowaniu z przyrodą, pływaniu i codziennych ćwiczeniach. Żywił się grzybami, jagodami, ziołami czy rybami, które złowił w Solinie, ale również tym, co podarowali mu odwiedzający go turyści.

Nowożytny Diogenes

Julek spod Dębu uważał się za współczesnego Diogenesa: „Kiedyś bogacz zapytał Diogenesa: powiedz, co mam zrobić, aby być szczęśliwym? Diogenes odpowiedział. Weź wszystkie swoje skarby, sakiewkę, pieniądze i wrzuć do morza. Odziej się w skórę tygrysa, weź kij i idź przed siebie. Weź też pergamin i zapisuj to, co zobaczysz. Wtedy będziesz szczęśliwszy od króla królów”.

Król Juliusz zrezygnował z wygód i miejskiego życia wybierając bieszczadzki spokój i życie w zgodzie z naturą. Ciągle walczył o lepszy świat, wolny od wojen i zagłady nuklearnej.

Turyści odwiedzający Króla Juliusza I wysłuchiwali jego filozoficznych wykładów i mądrości na temat zbrojeń, przemocy i pokoju na świecie. W sanktuarium, które wybudował, pisał listy do Putina, Donalda Trumpa, Królowej Elżbiety II i do innych władców. Wszystkie w sprawie pokoju na świecie i rozbrojenia nuklearnego. Początkowo Juliusz Wasik przebywał w Horodku przez cały rok, jednak od kilku lat pojawiał się „w swoim miejscu na ziemi” już tylko latem. Nie było w tym nic dziwnego – Król Włóczęgów miał ponad 90 lat.

Przez wiele lat żył bez prądu, gazu, elektryki, jednakże ze względu na pogarszający się stan zdrowia w ostatnim czasie wspierał się kuchenką gazową i panelami solarnymi.

Żona Juliusza – Bożena – zmarła 1 stycznia 2015 roku. Juliusz Wasik bardzo za nią tęsknił, ale też często powtarzał „Ja nie jestem samotny, ja jestem SAM”.

Koronacja na Króla Włóczęgów

Koronacji Jego Królewskiej Mości dokonano na Sejmiku Koronacyjnym 22 lipca 2007 roku w Horodku. W ceremonii brali udział bieszczadzcy Zakapiorzy, a także zaproszeni goście. Były przemówienia i podarunki. Korona dla króla została wykonana przez wybitnego rzeźbiarza – Zdzisława Pękalskiego. Tak Juliusz Wasik został mianowany na Króla Włóczęgów Juliusza I.

Kilka lat później, w 2015 roku król Juliusz I dokonał samokoronacji na Króla Bieszczadów w swojej chatce, czyli w Bieszczadzkim Naukowym Centrum Futurologii, Prakseologii i Humanistyki.

Juliusz Wasik zmarł 16 stycznia 2022 toku, w wieku 94 lat.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama