reklama

Życie w dawnych Bieszczadach. Zdjęcie sprzed 60 lat odkrywa codzienność Wetliny

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: J. Michlewski

Życie w dawnych Bieszczadach. Zdjęcie sprzed 60 lat odkrywa codzienność Wetliny - Zdjęcie główne

Zdjęcie sprzed 60 lat odkrywa codzienność Wetliny | foto J. Michlewski

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Bieszczadzkie dziejeWiosna 1965 roku. Na drodze w Wetlinie wędruje stado owiec, juhasi podążają za nimi, a motocyklista i kierowca Stara cierpliwie czekają, obserwując to, co dziś byłoby już rzadkim widokiem. To zdjęcie to nie tylko uchwycona chwila, lecz kapsuła czasu, przenosząca nas w Bieszczady sprzed kilkudziesięciu lat.
reklama

To zdjęcie z połowy lat sześćdziesiątych. Ukazuje ono Wetlinę z czasów, gdy jako kilkuletnie dziecko poznawałem dopiero otaczający mnie świat. Toteż jest to dla mnie zdjęcie historyczne. Moja pamięć sięga jedynie czasów, gdy krajobraz ten zdobiła już, stojąca w zakolu Solinki (tak wtedy jeszcze nazywaną tę rzekę) wysoka wieża wiertnicza. Na zdjęciu jej nie widać, więc jest wcześniejsze. Można bez zastrzeżeń uwierzyć opisowi, że zrobiono je w roku 1965, gdyż wieżę zbudowano w roku 1967. Wykonano je wiosną tegoż roku, być może pod koniec maja, o czym świadczy roślinność oraz kierunek marszu stada owiec. Pędzone jest na pastwiska letnie. Przez Wetlinę pędzono je z Nowego Łupkowa do bacówek mieszczących się w Osadzie (jedna) oraz w Berehach Górnych (dwie).
Kładące się na stronę północną blade cienie wskazują na środkową część dnia. Typowa wiosenne pogoda, być może po deszczu, o czym świadczyć może mocno zamglona perspektywa.

reklama

Fot. J. Michlewski (zdjęcie zamieszczone na grupie "Bieszczady Nieznane" - Zbigniew Maj)

Za stadem podąża dwóch juhasów. Trzeci, a może także dwóch maszerowało wtedy przed stadem, co wiem z własnych obserwacji. Nie ujęto ich na zdjęciu, gdyż znajdowali się już za osobą fotografującą.

Był to bardzo typowy obrazek z tamtych czasów. Takie przemarsze pasterzy z owcami nazywano redykami. Widywaliśmy przynajmniej trzy takie stada każdego roku wędrujące w obie strony. Wiosną na pastwiska, wczesną jesienią do stacji kolejowej Nowy Zagórz. Przemarsze takie stanowiły poważne utrudnienia w ruchu drogowych. Jednak nikt się wtedy specjalnie tym faktem nie denerwował. Ludzie miejscowi podobnie jak turyści zatrzymywali się i z zainteresowaniem obserwowali zwierzęta i zagadywali pilnujących je juhasów. Na zdjęciu widzimy dwa motocykle. Jeden z motocyklistów, z pasażerką, stoi na poboczu. Ten jest w zdecydowanie lepszym położeniu. Drugi natomiast stoi tuż za stadem i ma poważniejszy problem. Jeśli nie zna zwyczajów związanych z takimi redykami i nie podzieli się z juhasami swoim zapasem papierosów marki Sport będzie podążał za stadem bardzo długo.

reklama

Za stadem zatrzymała się też ciężarówka marki Star, a kierowca z pasażerami stoi na szosie. Widocznie oni też nie są zorientowani w zwyczajach albo są już po rozmowie z juhasami i spokojnie czekają na rozwój wypadków. W tle widzimy trzy dwurodzinne murowane domy dla pracowników leśnych. W środkowym mieszkali wówczas najważniejsi (obok nadleśniczego, który mieszkał w budynku mieszczącym biuro tej instytucji) pracownicy – sekretarz nadleśnictwa i główny księgowy. Nie ma jeszcze baraków-hoteli dla nafciarzy, które postawiono naprzeciw tych domów w roku 1967.

Widoczny jest jeszcze jeden szczegół krajobrazu znany tylko nielicznym. Jest to drewniany krzyż widoczny po lewej stronie przy drodze. Postawiono go w miejscu, gdzie zginął żołnierz zatrudniony przy budowie szosy kilka lat wcześniej.

reklama

Otóż po tej stronie mostu istniało duże żwirowisko w zakolu rzeki, która w ciągu tysięcy lat zdeponowała tam niezliczone tony tego materiału transportowanego z jej górnego odcinka. Wracająca już do koszar grupa żołnierzy podróżowała na skrzyni ciężarówki z przyczepą. Gdy ciężarówka pokonała stromy podjazd i wjeżdżała na szosę nachylenie pojazdu zmieniło się tak gwałtownie, że nie spodziewający się tego żołnierz siedzący na burcie pojazdu przechylił się do tyłu i upadł uderzając głową w metalowy zaczep. Lekarz wojskowy który przebywał we wspomnianych koszarach mógł już jedynie stwierdzić zgon. Rodzina pechowego żołnierza postarała się o postawienie krzyża w pobliżu tego miejsca. Stał tam przez wiele lat. Potem na lewo od krzyża zbudowano tzw. "Pawilon Gastronomii Leśnej" jak pierwotnie nazywano obiekt, który przez wiele lat był klasyczną bieszczadzką "mordownią", gdzie piwo lało się strumieniami, obleganą przez miejscową śmietankę towarzyską. Obiekt istnieje do dzisiaj, znajduje się w rękach prywatnych i nosi nazwę 'Bar Ranczo".

reklama

Po prawej stronie zdjęcia widać wyraźny jeszcze dojazd do nie istniejącego już w tym czasie mostu. Most rozebrano na przełomie lat 50/60 XX wieku w związku z budową nowej drogi asfaltowej. Poza tym okolica zupełnie pusta (jeśli nie liczyć wspomnianych wyżej domów leśnych), i tak właśnie zapamiętałem tę część Wetliny z czasów mego dzieciństwa. Dla mnie zdjęcie to jest fascynującą podróżą w czasie.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Portal wBieszczady.pl to źródło informacji o Bieszczadach – odkryj szlaki turystyczne, noclegi, atrakcje, kulturę i historię. Zaplanuj z nami swoją podróż. Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama