Moment zatrzymany w kadrze to okres wakacyjny, najprawdopodobniej w 1963 roku. Widzimy na nim turystów z ciężkimi plecakami, a obok nich być może wypoczywających w Myczkowcach wczasowiczów siedzących na kamiennym murku i wygrzewających się w promieniach słonecznych. Możliwe, że część z nich oczekuje na autobus, gdyż w pobliżu znajdował się przystanek autobusowy.
Jedyny sztuczny zbiornik w Bieszczadach
Ówcześnie Jezioro Myczkowieckie było jedynym sztucznym zbiornikiem w Bieszczadach, bowiem w Solinie trwały wtedy prace przy budowie zapory. Nie było jeszcze drogi łączącej późniejszą Solinę z Myczkowem. Dlaczego późniejszą? Obecna Solina znajduje się na terenie niegdyś będącym częścią wiosek Zabrodzie i Bóbrka. Stara Solina została zalana wodą, a w miejscu tej współczesnej istniało wówczas osiedle dla pracowników zatrudnionych przy budowie nowej zapory.Po drugiej stronie widocznego na zdjęciu zalewu możemy dostrzec miejsce, gdzie wpływa do niego potok Bereżnica – dawniej istniała tam wioska Bereżnica Niżna. Ujęte w kadrze łąki nad zalewem – słabo jeszcze zagospodarowane turystycznie – należały do wiosek: Myczkowce i Bereżnica Niżna. Po lewej stronie widzimy stoki góry Berdo, po prawej natomiast Grodzisko. Pomiędzy nimi, na najdalszym planie widoczne są zachodzące na siebie częściowo wzgórza: Kiczera i Wierchy, a w tle najwyższa z widocznych – Korbania.
Myczkowce głównym celem turystów
Zanim powstało Jezioro Solińskie to właśnie Myczkowce były głównym celem turystów pragnących wypoczywać nad wodą, popływać na łódce czy kajaku.
Wspomnienia z dzieciństwa
Na przełomie 1975 i 1976 roku, gdy byłem uczniem ósmej klasy szkoły podstawowej mieszkałem przez pewien czas w Myczkowcach. Moja przygoda z tą piękną miejscowością trwała osiem lat. Powodem mojego tam zamieszkania (u znajomych moich rodziców) była zmora mojego dzieciństwa – choroba lokomocyjna. Ponieważ w Wetlinie zlikwidowano w 1975 roku szkołę ośmioklasową (funkcjonowała od tej pory sześcioklasowa), dwie najstarsze klasy przerzucone zostały do Cisnej. Moja traumatyczna przygoda z autobusami marki Jelcz, którymi musiałem codziennie dojeżdżać z Wetliny do Cisnej trwała cały miesiąc nim rodzice zdecydowali się na rozwiązanie tego problemu umieszczając mnie w Myczkowcach. Pamiętam smak doskonałych miejscowych potraw, takich jak pierogi z ziemniakami i kapustą, znakomite kopytka bez dodatku mąki pszennej, gołąbki z nadzieniem ziemniaczano-serowym i szereg innych. Pijało się najczęściej doskonałe napary z kwiatu lipy i z dziurawca zamiast herbaty. Mile też wspominam miejscową szkołę, poziom nauczania co prawda nie należał tam do najwyższych, ale atmosfera była wspaniała.W ruinach spichlerza w Myczkowcach, które jeszcze wtedy zachowane były w dobrym stanie, organizowano imprezy młodzieżowe, a w miejscowej restauracji podawano znakomity żurek. Jeden kolega tak sobie w nim zasmakował, że wydawał nań całe swoje skromne kieszonkowe. Pamiętam bezskuteczne poszukiwanie grodziska na górze zwanej Grodzisko i wędrówki pięknym i tajemniczym grzbietem Koziniec, kończącym się strefą zakazaną. Funkcjonował tam bowiem jeszcze w tym czasie kamieniołom. Pamiętam alarmy przed odstrzałami. Zamykano w tym czasie szlabanami szosę pomiędzy Myczkowcami i Bóbrką.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.