reklama

Historia starej fotografii. Słynne bieszczadzkie błoto

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Arch. RDLP w Krośnie

Historia starej fotografii. Słynne bieszczadzkie błoto - Zdjęcie główne

Samochód na Bieszczadzkiej drodze | foto Arch. RDLP w Krośnie

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Bieszczadzkie dzieje Bieszczady w latach 50. XX w. Były odludne, niedostępne, a ich drogi często stanowiły wyzwanie nie tylko dla mieszkańców, ale i dla ówczesnej komunikacji państwowej. Tamte czasy, zwłaszcza zimą, wymagały od podróżujących więcej niż tylko cierpliwości. Gdy autobusy PKS i rzadko widziane samochody osobowe grzęzły w głębokim błocie lub zaspach śnieżnych, pasażerowie musieli włączać się w akcję ratunkową.

Bieszczady w latach 50.XX w. były odludne i niedostępne. Istniała już wtedy komunikacja państwowa (PKS), ale tylko na pewnych odcinkach ówczesnych dróg, a i te w określonych porach roku bywały dla autobusów nieprzejezdne. Oczywiście najtrudniejszym okresem w roku była zima. Co prawda wszędobylskie błoto zamarzało wówczas na kość, ale problemem największym było wtedy odśnieżanie. Zdarzało się (mi osobiście zdarzało się to nawet jeszcze w latach 70.), że końcowy etap trasy trzeba było pokonać już pieszo. Czasami, bagatelka, dwadzieścia pięć kilometrów.

Ale i w pozostałych porach roku, zwłaszcza wiosną i jesienią, autobusy i rzadkie jeszcze na bieszczadzkich drogach samochody osobowe miały spore problemy z pokonywaniem grząskich, błotnistych dróg.

Tam gdzie ruszyły już inwestycje związane z budową nowych dróg, sytuacja była jeszcze trudniejsza.

Wydaje się, że taką właśnie sytuację uwieczniono na starym zdjęciu. Na nieutwardzonej jeszcze nawierzchni koła pojazdów grzęzły w błocie po same osie. Taka okoliczność przydarzyła się kierowcy warszawy garbusa, która z pewnością sama już nie poradziła sobie z głębokimi koleinami, które wyżłobiła w miękkiej nawierzchni. Jest to zapewne służbowy pojazd Lasów Państwowych, udający się gdzieś w teren.

Drugim pojazdem, który zatrzymał się z konieczności, ale również po to by udzielić pomocy, jest autobus kursowy PKS, jadący z Rzeszowa, lub do Rzeszowa, tyle udało mi się przeczytać z niezbyt wyraźnych tablic.

Jest to pojazd marki Star, model N51 lub N52.

W takich sytuacjach podróżni nie mogli sobie spokojnie siedzieć i czekać na rozwój wypadków. Jeśli chcieli wrócić do domu przed nocą, i w miarę wygodnie, musieli zakasać rękawy i brać się do roboty. Sam przeżyłem kilka podobnych sytuacji zimową porą, w latach 70., gdy zimy były jeszcze ciężkie i śnieżne.

Nie było wyjścia, trzeba było użyć siły mięśni by pokonać problem, wypychając pojazdy z błota lub zasp śnieżnych. W owych czasach nie do pomyślenia było, aby jakiś kierowca udając się w Bieszczady, nie wiózł w bagażniku łopaty oraz innych narzędzi.

Ciekawe zdjęcie, ukazujące scenkę sprzed ponad 60 lat, pochodzi z archiwum RDLP w Krośnie.

Autor: Zbigniew Maj. Autor opowieści o trudach życia powojennych osadników "Bieszczadzka Odyseja. Wspomnienia moich rodziców"

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy