Rozległe, nie użytkowane przez człowieka przestrzenie to plenery jakby wprost przeniesione z XVII-wiecznej Ukrainy. Na wznoszącym się ponad Lutowiskami wzgórzu Chodak (709m) w 1968 roku dla potrzeb film wybudowano drewnianą imitację kresowej stanicy rycerskiej Chreptiów. Jako budulca użyto drewna jodłowego z tutejszych lasów.
W żołnierskiej stanicy
Rok 1671. Powieściowy pan Wołodyjowski ze swą Baśką przygotowują szumne gody, które wkrótce zostają „zerwane rozkazem hetmańskim, nakazującym Wołodyjowskiemu objąć komendę w Chreptiowie, tamże nad mołdawską granicą czuwać, głosów od strony pustyni nasłuchiwać, luźnym czambułom zabiegać i okolicę z hajdamaków oczyścić”.Mały rycerz, wierny sługa Rzeczypospolitej, udał się na Kresy, by pełnić żołnierską służbę, a jednocześnie przygotować miejsce w koszarach dla swego „hajduczka”. W liście do „sercem kochanej Baśki” pisze o postępach prac: „Fortalicję wzniosłem z okrąglaków setną; kominy okrutne. Dla nas kilka izb w osobnym domie. Żywicą wszędy pachnie i świerszczów siła nalazło, które jak wieczorem poczną grać, to aż psi się ze snu zrywają. Żeby trochę grochowin, prędko ich by się można było pozbyć, ale chyba ty każesz nimi wozy wymościć. Szyb znikąd; macherami okna zasłaniamy...”
Imponująco musiała wyglądać chreptiowska stanica skoro mieściła kilkuset żołnierzy a przy niej nawet kupcy i rzemieślnicy stałego mieszkania szukali. Po kilku miesiącach, nocą, pod osłoną oddziału dragonów ściągnęła tu Baśka z panem Zagłobą. „Karawana wytoczyła się wreszcie z lasku i wnet oczom nowo przybyłych ukazały się potężne drewniane budowle, kręgiem na wzgórzu powznoszone. Była to stanica chreptiowska, widna jak we dnie, bo na zewnątrz częstokołu paliły się olbrzymie stosy, na które powrzucano całe pnie. Lecz i majdan pełny był ognisk, tylko że mniejszych, aby pożaru nie uczynić”.
Nie próżnował tu pan Wołodyjowski, zaś jego ludzie nieustannie przetrząsali jary, lasy i stepy, wycinając zbójeckie bandy i zaprowadzając porządek na pograniczu. Mały komendant z czasem obrzydził watahom Kozaków, Wołochów i Węgrzynów łupieżcze wyprawy na lewy brzeg Dniestru. Kresowa stanica dobrze strzegła rubieży Rzeczypospolitej... Tak przynajmniej chciał Sienkiewicz.
Rzeczywisty Chreptiów (obecnie Chreptijew) znajduje się na Ukrainie, około 80 km na wschód od Kamieńca Podolskiego. Prócz wioski położonej nad wysokim brzegiem Smotryczu znaleźć tu można tylko resztki umocnień obronnych. Trzeba jednak dużej wyobraźni by w tych resztkach dojrzeć ślady chwały polskiego oręża. Dlatego warto przypomnieć filmowy gród spod Lutowisk.
Filmowy „Chreptiów” nad Lutowiskami
Reżyser Jerzy Hoffman przystępując do realizacji filmu kazał wznieść z drewna atrapę grodu wojskowego. Przy pomocy spychacza wykonano niwelację terenu, rowy i wały obronne. Wojomir Wojciechowski – wówczas nadleśniczy w Lutowiskach wspomina, że gród wzniesiony został siłami własnymi ekipy filmowej. Scenografowie pracowali dniem i nocą, by na zimę obiekty mogły „zagrać” w filmie. W okolicznych lasach, m. in. w leśnictwie Rosochate pozyskano ponad 600 m³ dłużyc drewna jodłowego, które po okorowaniu przecinano na pół w miejscowym tartaku. Z tych półbali wzniesiono:
- dworek komendanta,
- 5 chat żołnierskich,
- stajnie,
- bramę wjazdową,
- wieżyczki strażnicze,
- żurawie studzienne,
- podwójny rząd częstokołu obronnego,
- ostrokół skośny wzdłuż wału,
- zapory drewniane,
- kuźnię,
- stajnie.
Cała „stanica” obejmowała teren około 1,5 hektara. Jej budowa zajęła kilka miesięcy. Przypomnijmy, że powieściowy pan Michał szybciej się uwinął z prawdziwą fortalicją, ale u niego „pięćset siekier przez trzy tygodnie nad budynkami pracowało”.
Lokalizacje zdjęcowe
Tu w Lutowiskach nakręcono sceny życia wojskowego na stanicy, ucieczkę Baśki przed Azją (dramatyczna wspinaczka wśród olszyn nad dopływem Głuchego potoku) i dobrnięcie do Chreptiowa. Na pobliskich pegeerowskich wówczas ugorach „mały rycerz” stoczył zwycięski bój z bandą Azba-beja. W Chmielu, rozgrywały się sceny z pożaru Raszkowa, w którym „zagrała” również zabytkowa chmielowska cerkiewka. Przez prawie 3 lata po ukończeniu zdjęć do filmu makieta grodu stanowiła sporą atrakcję turystyczną. Były nawet pomysły jej zagospodarowania, ale ze względu na tymczasowość budowli zaniechano je, zaś obiekty zostały rozebrane i sprzedane na opał. Jak wspomina Wojomir Wojciechowski, drewno zostało użyczone ekipie filmowej na podstawie osobnej umowy z Lasami Państwowymi. Po rozbiórce obiektów drewno przejęło na powrót Nadleśnictwo. Różnice w jego ilości i wartości zostały przez filmowców pokryte, zaś sam surowiec sprzedano na opał, gdyż na nic innego się nie nadawał. Drewno zostało skrupulatnie rozliczone, co do kubika. Teren udostępniony przez PGR również został wyrównany i przywrócony do stanu poprzedniego.Zanim to jednak nastąpiło przejezdni licznie odwiedzali „Chreptiów”. W tym okresie (ok. 1968 roku) zostały wykonane przez leśnika dra inż. Zygmunta Rygiela dobrej jakości zdjęcia pozwalające po latach „zajrzeć” do tej kresowej stanicy, zbudowanej do jednorazowego użytku. Pojawia się na nich Kazimierz Osiecki, już wtedy leśniczy leśnictwa Rosochate. Jedynym ocalałym dziś w lesie śladem po „Panu Wołodyjowskim” jest tzw. filmowa droga, zbudowana dla przewozu aktorów na plan filmowy. Służy ona ciągle do zrywki i wywozu drewna.
Pamiętajmy o tym filmowym, bieszczadzkim epizodzie z „Przygód pana Michała”. Zwłaszcza po powrocie z górskiej wędrówki, gdy śpiewamy: „...o rycerstwie spod kresowych stanic, o obrońcach naszych polskich granic...”
I to już byłby koniec opowieści, gdyby nie fakt, że w 2000 roku wzniesiono w Ustrzykach Górnych nową strażnicę Straży Granicznej. Jest ona obecnie najdalej na południowy wschód wysuniętą polską placówką wojskową. Jej bryła do złudzenia przypomina kształty kresowej, chreptiowskiej stanicy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.