reklama

Podczas dwóch wielkich podróży cesarz Franciszek Józef przejechał przez Bieszczady. Stało się to dzięki budowie kolei

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Bieszczady nieznane Nie można powiedzieć, że jakże tęsknie wspominany w niegdysiejszej Galicji cesarz Franciszek Józef znał Bieszczady. Znacznie bliżej prawdy jest stwierdzenie, że cesarz o Bieszczady się otarł. Uczynił to nawet dwukrotnie, podczas dwóch wielkich podróży po Galicji, w 1851 i 1880 roku. Jedną odbywał w warunkach mało komfortowych, drugą – w wielkiej wygodzie. 
reklama

W 1851 roku majestat korzystał z trakcji konnej. Przemirzał Królestwo Galicji i Lodometrii w orszaku powozów i wszelkiego rodzaju pojazdów wymagających angażowania stangretów i forysiów. W 1880 roku jego cesarską i królewską mość obsługiwała już wyłącznie kolej. A to, że w trakcie drugiego objazdu obejrzał północne i zachodnie krańce Bieszczadów, było wyłączną zasługą Pierwszej Kolei Węgiersko-Galicyjskiej, uruchomionej nie tak wiele wcześniej, bo w 1874 roku. Owa kolej powstała w dość interesujących okolicznościach.

Za jej budową stały przede wszystkim względy strategiczne i gospodarcze. W pierwszym rzędzie chodziło o skomunikowanie Twierdzy Przemyśl z zakarpackim zapleczem, co przy istniejącej ówcześnie sieci tras, zarządzanych przez najważniejszego przewoźnika, jakim była kolej, jawiło się operacją mocno skomplikowaną, gdyż jedyne tory przebiegające przez Przemyśl łączyły tylko Lwów z Krakowem. We Lwowie szlak się kończył, dopiero w Krakowie można było włączyć się do systemu kolejowego monarchii habsburskiej.

Na wiosnę 1870 roku fachowcy rozpoczęli prace jednocześnie w kilku miejscach. Pojawiły się jednak problemy natury projektowej, klimatycznej i finansowej. W konsekwencji arystokratyczni biznesmeni musieli zwrócić się o zwiększenie pomocy państwa. Uzyskali ją.

W 1872 roku trasa łącząca Przemyśl z Humennem na dzisiejszej Słowacji była gotowa, lecz nie w całości. Swobocne kursy pociągów uniemożliwiał brak kluczowego elementu: tunelu w newralgicznym punkcie, czyli w szczytowym miejscu przekraczania Karpat, za Łupkowem. Drążenie mierzącego 422,5 metra obiektu nastręczyło wielu problemów. Kruchy i mało wytrzymały kamień, który pozyskiwany był na miejcu, zastąpiono granitem ciosowym kupowanym w Czechach i Górnej Austrii. Jednakże osuwiska w głębi wykopu oraz grasujące wśród robotników choroby zakaźne nastręczały o wiele większych problemów. W sierpniu 1872 roku fragment od Humennego do tunelu był skończony, a cztery miesiące później zakończyły się prace od tunelu przez Zagórz, Ustrzyki Dolne, Chyrów do Przemyśla. Pierwsza eksplotacja Pierwszej Kolei Węgiersko-Galicyjskiej mogła rozpocząć 30 maja 1874 roku.

Ta kosztowna i pracochłonna budowa opłaciła się, czego dowodem był fakt, że stosunkowo szybko na całej długości szlaku poprowadzono równoległy tor, aby trasa mogła sprostać obsłudze coraz liczniejszych pociągów. Dzięki temu wszystkiemu cesarz Frans Joseph mógł podróżować w komfortowych warunkach. Pociąg dworski złożony był z kilkudziesięciu wagonów ciąniętych przez dwa parowozy. W Ustrzykach witał go lud z władzami powiatu leskiego, a na każdej kolejnej stacji gromadziły się tłumy, wykrzykujące pochwalne hasła. Na dłużej skład zatrzymał się w Zagórzu.

Autorem tekstu pochodzącego z książki „Sekrety Bieszczadów. Część 1” jest Waldemar Bałda. Książka wydana jest przez Księżny Młyn Dom Wydawniczy, czyli czołowego wydawcę książek regionalnych i komunikacyjnych.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama