Słów kilka o autorze
Nazywam się Wiesław Piotr Makuch.
Bieszczadzki sen
W latach 80-tych ubiegłego wieku byłem jednym z bieszczadzkich leśników w Nadleśnictwie Komańcza. Moja miłość do Bieszczadów rozpoczęła się z dniem przekroczenia progów nieistniejącej już szkoły leśnej w Baligrodzie na terenie ciągle pięknej "Kuźmakówki".To w tym miejscu zaczęła się moja fascynacja wilkami i inną bieszczadzką zwierzyną.
To tu zacząłem wsłuchiwać się w opowieści ludzi Bieszczadów w tym moją ulubioną grupę, grupę leśników. To oni byli idolami mojej młodości. Kończąc Technikum Leśne w Lesku, myślałem, że na zawsze zamieszkam w Bieszczadach. Niestety los pokierował inaczej.
Mając w pamięci niemal rodzinną atmosferę w Nadleśnictwie Komańcza, żyłem w przeświadczeniu, że cały świat jest ułożony według bieszczadzkich zasad.
Owszem czasami składałem pięści w obronie tych zasad, a bywało, że też obrywałem po nosie. Jak to w życiu.
Główny bohater to przekrój osobowości Ludzi Bieszczadu
Główny bohater Wilczych opowieści leśniczy Piotr Krawczyk to nie ja. Na jego osobowość złożyły się wszyscy leśniczowie z nadleśnictwa tak bliskiego mojemu sercu. Zenek, Kazek, Józek, Czesiek, Jan, Andrzej, Teodor i inni są prawdziwymi bohaterami Wilczych Opowieści. To nie tylko leśnicy. Są też drwale, węglarze, wozacy, zrywkarze drewna, kierowcy słynnych "Prag", Detów, Mazurków, a nawet gajowi, którym byłem na początku leśnego szczebla.Kolejny etap to Nadleśnictwo Mielec. W międzyczasie zarobkowa emigracja ze lepszym życiem. Szwecja, Norwegia, Austria, Niemcy i ostateczna przystań - Irlandia Północna.
Od wyjazdu z Bieszczadów tylko tu spotkałem ludzi o cechach bieszczadników i dlatego mieszkam tu już ponad 15 lat.
W ubiegłym roku pojechałem do Polski, aby zobaczyć swoją kilkumiesięczną Wnuczkę. Gdy wróciłem w lutym akurat zaczynało się wariactwo z Covid -19.
Pracuję od lat pomagając żyć ludziom niepełnosprawnym. Widząc bezradność tutejszej władzy i moich szefów, postanowiłem uciec wirtualnie do świata, gdzie byłem naprawdę szczęśliwy - w Bieszczady.
Ucieczka w Wilcze Bieszczady
I tak powstały Wilcze opowieści, jako antidotum na otaczający nas świat. Wszystkie z dzikich zwierząt występujących w Bieszczadach widziałem osobiście. Zaliczyłem wszystkie bieszczadzkie "ciuchcie", traktory, ciągniki na gąsienicach, a i częste jazdy autobusem "ogórkiem" - jelczem który przewoził kury, kaczki i prosiaki z targu w Sanoku .Znam Bieszczady jak zły szeląg. Piłem piwo, wódkę i bimber z leśnikami, rolnikami z pilotami z II wojny światowej, a nawet z Jędrkiem Połoniną. Nie wiedziałem, że taki sławny jest dopóki nie zginął pod kołami ciężarówki w Komańczy.
Mieszkałem w wielu krajach, wykonywałem różne zawody w życiu, żyłem jak święty i jak łajdak, brałem życie całą garścią, upadałem i wstawałem z kolan, aby w końcu odkryć to co w życiu najważniejsze.
I nie będzie wcale dziwne, gdy powiem, że końcówkę swojego życia chciałbym spędzić w Bieszczadach, w krainie szlachetnych ludzi i szlachetnych wilków.
I te Wilcze opowieści właśnie takie są. Każdy z czytelników chciałby zamieszkać w takiej właśnie krainie. Nie dziwię się ...
Zaczynamy: Wilcze opowieści cz. 1
Wiesław Makuch