reklama
reklama

Niedźwiedzie w Bieszczadach. Coraz większy problem czy brak odpowiednich działań?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Roman Pasionek/lasy.gov.pl

Niedźwiedzie w Bieszczadach. Coraz większy problem czy brak odpowiednich działań? - Zdjęcie główne

Niedźwiedź | foto Roman Pasionek/lasy.gov.pl

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościCzy populacja niedźwiedzi w Bieszczadach wymyka się spod kontroli? Czy mieszkańcy regionu rzeczywiście mają powody do obaw? W ostatnich latach napięcia między ludźmi a dziką przyrodą narastają, ale eksperci podkreślają, że kluczem do rozwiązania problemu nie jest redukcja liczby zwierząt, lecz odpowiednie zarządzanie odpadami i edukacja.
reklama

Podczas ostatniej sesji Rady Gminy Solina poruszono temat narastających konfliktów między mieszkańcami a niedźwiedziami. W wypowiedziach wójta Adama Piątkowskiego i radnego Łukasza Dytkowskiego, wskazywano na rosnącą populację tych zwierząt, brak skutecznych mechanizmów interwencyjnych oraz zagrożenie, jakie mogą one stanowić dla lokalnej społeczności. Ich słowa spotkały się z odpowiedzią ze strony przedstawicieli Parku Ochrony Bieszczadzkiej Fauny.

Nie wierzę, że niedźwiedzi jest tylko 20 czy 30. Ich populacja w Bieszczadach może wynosić nawet 200–300 osobników, a to już ogromna liczba

reklama

– stwierdził wójt Adam Piątkowski.

Na te słowa zareagował Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny, podkreślając, że podana liczba jest całkowicie nierealna.

Liczba 200–300 osobników nawet w skali całego mezoregionu Bieszczad jest po prostu nierealna. Z badań naukowych wynika, że zagęszczenie populacji niedźwiedzia wynosi około 2,0-4,17 osobnika na 100 kilometrów kwadratowych przy populacji mierzącej około 54–112 osobników (średnio 83). Liczby podawane przez urząd statystyczny, mówiący o populacji 311 niedźwiedzi w regionie Podkarpacia odpowiadałby zagęszczeniu 11,51 osobnika na 100 kilometrów kwadratowych. Co by było największym zagęszczeniem na świecie. Gdyż nawet takich regionach jak Alaska czy Syberia ich zagęszczenie wynosi zaledwie 6 osobników na 100 kilometrów kwadratowych

reklama

– zauważają przedstawiciele Parku Ochrony Bieszczadzkiej Fauny.

Kto odpowiada za interwencje? Nie tylko policja

Kwestia działań w przypadku zagrożenia ze strony niedźwiedzi również wywołuje pewne spory.

Obecnie jedyną instytucją, która może interweniować w przypadku niedźwiedzi, jest policja. Żeby wyeliminować niedźwiedzia, który stwarza realne zagrożenie, potrzeba aż 20 osób i całego zabezpieczenia. To pokazuje, jak bardzo jesteśmy bezradni

– mówił wójt Adam Piątkowski.

Tymczasem eksperci Parku Ochrony Bieszczadzkiej Fauny zauważają, że wypowiedź ta zawiera istotne nieścisłości. Poza policją, interwencje mogą podejmować również inne podmioty upoważnione przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska lub Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.

reklama

Jest w tej wypowiedzi parę nieścisłości, gdyż do interwencji w sprawie gatunków chronionych mogą być też upoważnione przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska lub Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska inne podmioty, nie tylko policja, co pokazuje przykład Fundacji Bieszczadziki. Jest jednak pewno, ale, otóż efektywne odstraszanie podczas pracy grup interwencyjnych odbywa się między innymi za pomocą broni palnej z amunicją niepenetrującą, a do używania takiej jako środku przymusu bezpośredniego ma prawo tylko policja, straż graniczna, żandarmeria wojskowa oraz służby parków narodowych. To jest kwestia, która wymaga zmian legislacyjnych. W Tatrzańskim Parku Narodowym działa od wielu lat bardzo efektywnie grupa interwencyjna ds. niedźwiedzi, składająca się z kilku pracowników parku, a nie 20. Dodatkowo, jeśli istnieje bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia, przepisy pozwalają na eliminacje osobnika gatunku chronionego nawet bez pisemnej zgody GDOŚ lub przy ustnej zgodzie. Do eliminacji osobnika zdemoralizowanego, czyli problemowego, wymagana jest pisemna decyzja GDOŚ

reklama

– przekazuje Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny.

Inwestycje w ochronę. Sukces czy rozwiązanie tymczasowe?

Podczas sesji podkreślano także, że gmina podjęła kroki na rzecz poprawy bezpieczeństwa mieszkańców.

Gmina Solina jest jedną z niewielu w Polsce, która zdołała pozyskać fundusze na działania związane z bezpieczeństwem w obszarze dzikich zwierząt. Dzięki współpracy zakupiono specjalistyczny sprzęt do odstraszania i obroże telemetryczne. Na ten cel wydano około 200 tysięcy złotych

– mówił wójt.

Fundusze te były przeznaczone na działania grupy interwencyjnej Fundacji Bieszczadziki, której interwencje pozwoliły ograniczyć występowanie szkód.

Z tych środków były finansowane działania grupy interwencyjnej prowadzonej przez Fundacje Bieszczadziki. Przy dużym wysiłku jej członków i dostępnymi im środkami, udawało im się ewidentnie zredukować podczas okresu swojego działania występowania szkód. Niestety po wyczerpaniu się funduszy akcje interwencyjne wstrzymano. A problemy nie znikną, dopóki nie znikną ich przyczyny, a nimi są atraktanty w postaci nieodpowiednio składanych i zabezpieczonych odpadów

– podkreślają przedstawiciele Parku.

Czy niedźwiedzi było mniej w przeszłości?

Radny Rady Gminy Solina Łukasz Dytkowski wskazał na różnice między sytuacją obecną a latami wcześniejszymi.

Mieszkam tu od 1976 roku. Kiedy byłem dzieckiem, chodziłem do lasu na grzyby, chodziłem na ryby i nikt się nie bał. Niedźwiedzie i wilki były gdzieś daleko, w głębokich Bieszczadach. Dziś boję się wejść do lasu

– mówił Łukasz Dytkowski.

Eksperci przypominają jednak, że w 1976 roku populacja niedźwiedzi w Polsce wynosiła zaledwie 20–30 osobników, co tłumaczy ich sporadyczne występowanie.

W roku 1976 populacja niedźwiedzi w Polsce była szacowana na 20 - 30 osobników, nic dziwnego, zatem że trudno było je spotkać. Dzięki ochronie gatunku populacja się odbudowuje. Wiadomo nie od dziś, że boimy się tego czego nie znamy. Można chodzić do lasu, na ryby czy zbierać grzyby, jednak trzeba się odpowiednio zachowywać

– komentuje Park.

Mit o „zatuszowanym” ataku niedźwiedzia

Radny Łukasz Dytkowski odniósł się również do wydarzeń z przeszłości.

W 2014 roku w Olszanicy prawdopodobnie doszło do śmiertelnego ataku niedźwiedzia na człowieka. Sprawa została zatuszowana, a ogólnopolskie media milczą na ten temat

– mówił.

Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny stanowczo dementuje te doniesienia.

To typowy fake news albo już teoria spiskowa? Faktycznie dziś mało jakie media o tym wspominają, ale jest to raczej spowodowane pędem publikacyjnym i upływem 10 lat, a nie zaplanowanym działaniem. Natomiast w 2014 i 2015 roku o sprawie śmierci Pana Stanisława z Olszanicy głośno było w wielu mediach lokalnych, krajowych i nawet zagranicznych

– przypominają.

Co dalej? Konieczna edukacja i współpraca

Zdaniem władz lokalnych oraz radnych, kluczowym rozwiązaniem problemu jest zmiana przepisów dotyczących zarządzania populacją niedźwiedzi i wilków.

Badania naukowe prowadzone w całej Europie, pokazują jasno, że wielkość populacji nie ma żadnej korelacji z ilością występujących szkód. Za to ewidentny wpływ ma system odszkodowań danego kraju oraz stosowane metody prewencji. Zaznaczyć tu należy, iż większość szkód na Podkarpaciu jest powodowanych przez zaledwie parę osobników. W naturze istnieje coś takiego jak pojemność ekologiczna. Dotyczy ona (prawie) wszystkich gatunków zwierząt, i reguluje ona ich dynamikę populacyjną uniemożliwiającą nadmierny i niekontrolowany przyrost populacji. Jedynym gatunkiem, który się z tego wyłamuję, jest człowiek

– przekazuje Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny.

Problemem są także kompostowniki na prywatnych działkach, które przyciągają dzikie zwierzęta do osiedli. Nawet specjalnie zabezpieczone pojemniki nie stanowią dla niedźwiedzi przeszkody. Owszem, kompostowniki mogą stanowić jeden z głównych czynników przyciągających niedźwiedzie do ludzkich siedzib. Jednak, jak wskazują przedstawiciele Parku Ochrony Bieszczadzkiej Fauny, dobrze zabezpieczone pojemniki i odpowiednie zarządzanie odpadami znacząco ograniczają ryzyko pojawiania się dzikich zwierząt. Niestety, wciąż niewiele osób stosuje się do tych zasad, co sprawia, że problem pozostaje aktualny.

Nie możemy czekać, aż dojdzie do tragedii. Musimy działać teraz

– podkreślił stanowczo wójt.

Z tym stwierdzeniem trudno się nie zgodzić. Przedstawiciele Parku Ochrony Bieszczadzkiej Fauny wyrazili chęć współpracy i zachęcili do włączenia się w działania mające na celu rozwiązanie problemu. Jednym z pierwszych i kluczowych kroków jest eliminacja czynników przyciągających zwierzęta do ludzkich osiedli oraz edukacja mieszkańców i turystów. Warto pamiętać, że w przyrodzie nic nie dzieje się bez przyczyny – to człowiek swoim działaniem często prowokuje sytuacje, które później uznaje za problematyczne.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
logo