reklama
reklama

Nie była sprawczynią, była jedyną, która pomogła. Co wydarzyło się na drodze w Bieszczadach?

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Marek Jurek

Nie była sprawczynią, była jedyną, która pomogła. Co wydarzyło się na drodze w Bieszczadach? - Zdjęcie główne

zdjęcie ilustracyjne | foto Marek Jurek

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościKiedy dwaj kierowcy minęli zakrwawioną dziewczynę idącą boso drogą w Bieszczadach, jedna kobieta się zatrzymała. Zamiast podziękowań – spotkały ją publiczne oskarżenia. Dziś wiemy, że nie była sprawczynią wypadku, a jedyną osobą, która nie przeszła obojętnie.
reklama

Sprawa wypadku, do którego doszło 2 czerwca 2025 roku na trasie Jabłonki–Cisna, zyskała duży rozgłos po tym, jak w mediach społecznościowych pojawiły się apele matki poszkodowanej nastolatki. Kobieta informowała, że jej córka – Wiktoria – została ranna i że do domu odwiozła ją nieznana kobieta kierująca niebieskim samochodem. Bez dowodów, jedynie na podstawie przypuszczeń, matka dziewczyny zaczęła oskarżać tę osobę o nieudzielenie pomocy i – co sugerowano między wierszami – o możliwy udział w samym wypadku. Publiczne posty, szeroko udostępniane, zawierały bezpośrednie zarzuty, a także apel do społeczności lokalnej o pomoc w ustaleniu tożsamości kobiety z niebieskiego auta.

reklama

Zgłoszenie o możliwym wypadku wpłynęło na Komendę Powiatową Policji w Lesku dzień po zdarzeniu – 3 czerwca. Funkcjonariusze zostali powiadomieni przez matkę poszkodowanej, że jej córka uległa wypadkowi. Stan dziewczyny miał wskazywać na obrażenia, które mogły mieć związek ze zdarzeniem drogowym.

Głos kobiety z niebieskiego samochodu

W obliczu narastających oskarżeń, kobieta, która prowadziła wspomniany niebieski samochód, postanowiła zabrać głos i wyjaśnić przebieg wydarzeń.

Otóż nie byłam sprawcą ani świadkiem wypadku Wiktorii. Byłam świadkiem znieczulicy ludzkiej. Dwa samochody jadące przede mną, widząc idącą drogą dziewczynkę – z krwią na twarzy, płaczącą, boso – nie zatrzymały się. Ominęły ją i pojechały dalej. Ja się zatrzymałam

reklama

Kobieta podkreśliła, że zobaczyła dziewczynę wyraźnie potrzebującą pomocy i nie zawahała się zareagować. Zatrzymała się, porozmawiała z nastolatką, a następnie zawiozła ją do domu. Jej działania były podyktowane troską, nie obojętnością.

Dlaczego nie udzielamy pomocy? Dlaczego udajemy, że nie widzimy? Czy to człowiek, czy bezbronne zwierzę – pomagajmy. Apeluję do sumienia każdego z nas.

Publiczne przeprosiny matki

W obliczu opublikowanego oświadczenia, matka poszkodowanej postanowiła wycofać wcześniejsze zarzuty i przeprosić kobietę z niebieskiego auta. Nowy post, który pojawił się na jej profilu, zawierał słowa skruchy i podziękowania za pomoc udzieloną Wiktorii.

Lekcja z incydentu

Przypadek Wiktorii pokazuje, jak szybko w przestrzeni publicznej mogą pojawić się niepotwierdzone oskarżenia. Krótka, emocjonalna relacja – choć zrozumiała w sytuacji niepewności – wystarczyła, by w sieci wskazać domniemanego sprawcę, którym okazała się osoba udzielająca pomocy.

Z drugiej strony zdarzenie uwydatniło problem braku reakcji kierowców, którzy – według relacji kobiety – minęli ranną nastolatkę, nie zatrzymując się choćby na wezwanie służb. Warto przypomnieć, że za nieudzielenie pomocy grozi do trzech lat pozbawienia wolności (art. 162 kk), a szybkie wezwanie ratowników często decyduje o skutkach obrażeń.

reklama

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
logo