18 czerwca 2025 roku mija dokładnie dwadzieścia lat od śmierci Władysława Nadopty, człowieka, który dla wielu stał się uosobieniem Bieszczadów. Choć los nie był dla niego łaskawy, a życie prowadził na uboczu, to właśnie on stał się bohaterem piosenki Wojciecha Belona „Majster Bieda” i ikoną górskiej codzienności.
Władysław Nadopta urodził się 15 maja 1922 roku we Lwowie. Wczesna strata rodziców, życie z muzyki, przymusowe roboty podczas II wojny światowej i powojenne lata na Śląsku – to zaledwie początek trudnej drogi, jaką przeszedł, zanim osiadł w Bieszczadach. W 1962 roku trafił tu po raz pierwszy, a trzy lata później – jak sam twierdził – został na zawsze.
Życie zwyczajne, życie wyjątkowe
Pracował przy wyrębie lasów, zbierał jagody, grzyby i poroża, by zarobić na życie. Choć ubogi, był znany i lubiany – nie tylko przez mieszkańców Bieszczadów, ale i przez ratowników górskich, którym wielokrotnie pomagał przy poszukiwaniach turystów. Nie był ratownikiem GOPR, ale często przesiadywał w dyżurkach i służył pomocą, również przy obsłudze radiotelefonów. W 1999 roku został uhonorowany odznaką „Zasłużony dla ratownictwa górskiego”.Mimo że żył skromnie i bez rozgłosu, jego postać zaczęła nabierać symbolicznego znaczenia. Wszystko zmieniło się, gdy na Przełęczy Wyżnej spotkał Wojciecha Belona, poetę, muzyka i lidera Wolnej Grupy Bukowina. To wtedy zrodziła się przyjaźń, z której narodziła się piosenka – „Majster Bieda”.
„Nie wiedziałem, że to o mnie”
Sam Władysław Nadopta długo nie zdawał sobie sprawy, że utwór opowiada właśnie o nim. Dopiero przypadkiem, słuchając radia, usłyszał dedykację. Pseudonim, który z początku przyjął z rezerwą, z czasem stał się jego znakiem rozpoznawczym. I choć nie zabiegał o sławę, jego postać stała się częścią bieszczadzkiej tożsamości.Władysław Nadopta zmarł 18 czerwca 2005 roku w Domu Pomocy Społecznej w Moczarach. Pochowany został na cmentarzu Jasień w Ustrzykach Dolnych. Dziś, dokładnie dwie dekady później, jego legenda wciąż żyje.
Ławeczka, która patrzy w góry
13 maja 2023 roku w Wetlinie stanęła „Ławeczka Majstra Biedy”. Pomysł narodził się wśród lokalnych społeczników, którzy postanowili upamiętnić postać Nadopty właśnie tam – w miejscu, gdzie przez lata można go było spotkać. Ławeczka nie tylko symbolicznie przypomina o „bieszczadnikach sprzed lat”, ale też realnie zaprasza do chwili zatrzymania i zadumy.
Fot. Kamil Mielnikiewicz
Wykonana z prostotą, spójna z surowością otaczającego krajobrazu, przedstawia Majstra Biedę siedzącego z łubianką grzybów, jakby właśnie wrócił z lasu. Patrzy w stronę drogi, może w oczekiwaniu na kolejnego wędrowca, który przysiądzie obok i chwilę z nim „posiedzi”.
Cicha legenda, głośne dziedzictwo
O Nadopcie powstały filmy, artykuły, audycje. W 2001 roku TVP Rzeszów wyemitowała film dokumentalny Andrzeja Potockiego pt. „Majster Bieda”. Ale to nie telewizja i nie prasa uczyniły go legendą. To codzienność – skromna, cicha, lecz przepełniona prawdziwą więzią z miejscem i ludźmi. Dla ratowników GOPR był kimś więcej niż sympatykiem. Dla Belona – inspiracją. Dla Bieszczadów – ikoną, która uosabia ich ducha.Dziś Majster Bieda nie przemierza już górskich szlaków, nie stoi przy radiotelefonie, nie śpiewa wieczorami w schroniskach. Ale wciąż tu jest – w opowieściach, w piosenkach, w pamięci ludzi i na ławeczce w Wetlinie, gdzie można przysiąść obok niego i na chwilę usłyszeć echo dawnych Bieszczadów.
„… śmiać się do słońca i śpiewać do gwiazd” – śpiewała Wolna Grupa Bukowina. Tego dnia, 18 czerwca, warto właśnie tak o nim pamiętać.
Komentarze (0)