Wypalanie węgla drzewnego to dziś zawód ginący. Choć przez dekady był wpisany w krajobraz Bieszczadów, niewiele osób dziś potrafi opowiedzieć, jak naprawdę wyglądała ta praca – trudna, fizyczna, samotna, wykonywana bez dostępu do prądu i bieżącej wody, wymagająca wiedzy, doświadczenia i samodzielności. Wśród tych, którzy ją uprawiali przez większość życia, był Zbigniew Balcerzak, którego życie i praca zostały upamiętnione w miejscu, w którym spędził ostatnie miesiące swojej zawodowej aktywności.
Ekomuzeum Wypału Węgla Drzewnego w Radoszycach, położone w bieszczadzkiej przestrzeni, prezentuje dziś barak, w którym mieszkał i pracował Zbigniew Balcerzak, znany turystom z pokazów przy retorcie, wierny tradycji i rzemiosłu, które z czasem przestało być opłacalne, ale nigdy nie przestało być ważne.
Życie przy wypale
Zbigniew Balcerzak pochodził z Konina. Po ukończeniu Liceum Ekonomicznego w Słupcy i uzyskaniu matury, rozpoczął pracę w kopalni, realizując w ten sposób obowiązek służby wojskowej. Jego życiowa droga zmieniła się w 1983 roku, kiedy zdecydował się przenieść w Bieszczady, region, który miał na zawsze związać się z jego losem. Zatrudnił się w Bazie „Las” w Uhercach Mineralnych, firmie zajmującej się wypałem węgla drzewnego. Gdy przedsiębiorstwo zostało zamknięte – nie wytrzymując konkurencji ze strony prywatnych firm – Balcerzak nie porzucił zawodu.Jego sytuacja finansowa uległa pogorszeniu, ale nie zrezygnował z pracy przy wypale. Wręcz przeciwnie – kontynuował ją przez kolejne dekady, przenosząc się z miejsca na miejsce: Skorodne, Bezmiechowa, Teleśnica, Serednie Małe, Smerek, Szczerbanówka, a nawet Beskid Niski i okolice Przemyśla. Ostatecznie osiadł w Polanie, gdzie znalazł stałe zameldowanie.
Przez ponad 40 lat Zbigniew Balcerzak był związany z jednym z najbardziej wymagających zajęć fizycznych w Bieszczadach. Podkreślał, że właśnie w tej pracy cenił samodzielność i odpowiedzialność. Wybierał życie z dala od wygód, bez technologii i nowoczesnych ułatwień, na przekór zmieniającemu się światu.
Barak, który mówi więcej niż słowa
Od wiosny 2023 roku Zbigniewa Balcerzaka można było spotkać w Ekomuzeum Wypału Węgla Drzewnego w Radoszycach. Pokazywał turystom, jak wygląda proces ładowania, rozpalania i rozładowywania retorty. Towarzyszył mu wierny pies, Kropek. Mieszkał w baraku znajdującym się tuż przy wypale – miejscu, które nosi nazwę „Barak Smolarza”.Ten niewielki, prosty obiekt – ostatnie miejsce pracy Zbigniewa Balcerzaka – zachował w sobie wiele śladów życia. W jego wnętrzu odwiedzający mogą dziś zobaczyć piecyk, starą kuchenkę, wersalkę, ubrania, buty i inne przedmioty codziennego użytku. Choć nadgryzione przez czas, są wymownym świadectwem codzienności, która dziś jest niemal całkowicie zapomniana. Na zewnętrznej ścianie baraku znajduje się tablica z cytatem Balcerzaka. To niepozorne zdanie, będące jednocześnie świadectwem jego samoświadomości i dystansu, brzmi dziś niemal jak epitafium.
„Gdybym brał pieniądze za każde zdjęcie, co sobie turyści ze mną robili, byłbym już milionerem. Ale milionerów jest teraz w kraju jak psów, a wypalacz węgla to unikat.”
Zbigniew Balcerzak zmarł 15 kwietnia 2024 roku w wieku 62 lat. W ostatnich miesiącach życia pozostał wierny pracy, którą wykonywał przez cztery dekady. Jeszcze od czerwca do listopada 2023 roku wypalał węgiel w Radoszycach. Pozostawił po sobie nie tylko barak, narzędzia i wspomnienia, ale także opowieść o pracy, która zniknęła z horyzontu współczesności, a której sens krył się nie w efektywności, lecz w upartej, codziennej obecności.
Komentarze (0)