Wynikało to z położenia geograficznego i dziejów historii. To na tych ziemiach ścierały się ze sobą wpływy zachodnich i wschodnich religii. Mieszały się ze sobą kultury, zwyczaje, obrzędy i wierzenia wielu różnych narodów, które na przestrzeni wieków zamieszkiwały ten teren.
Dziś opowiemy o zwyczajach związanych z...wampirami. Jednym z miejsc, gdzie te zwyczaje szczególnie kultywowano była wieś Jawornik. To dawna wieś w dolinie potoku dopływającego do Osławicy, położona między Komańczą a Rzepedzią.
Duża i ludna wieś po zakończeniu II wojny w wyniku akcji Wisła została wysiedlona, zaś zabudowania skutecznie zniszczono. Zostały tylko fundamenty dawnych budynków, zasypane piwnice, studnie i stary cmentarz.
Oczywiście nie tylko w Jaworniku ludność wierzyła w wampiry, ale właśnie o tej wsi pisał w XIX wieku polski etnograf Oskar Kolberg:
W upiory lud górski wierzy mocno; i tak we wsi Jaworniku nad Osławicą nie ma jednego człowieka pochowanego na cmentarzu, który by nie miał wbitego w głowę ćwieka lub uciętej, i u nóg położonej, głowy.
Upirz za życia ma dwa serca i czerwony kark, i kiedy umiera, to jedno tylko serce z nim ginie, a drugie żyje i jest powodem jego wędrówek pośmiertnych. Aby im zapobiec, obwijają szyję dokoła młodym prętem świerzbi-huza (głóg, dzika róża, zwana także hecze-pecze).
A w serce wbijają gwóźdź z brony (inni twierdzą, że 3 ćwieki żelazne z brony). A głowę uciętą kładą w stopach.
Ostatnie pochówki "wampiryczne odbywały się prawdopodobmie w XX wieku, a więc krótko przed wysiedleniem wszystkich mieszkańców. Wygląda na to, że te zwyczaje zniknęły wraz z przeprowadzeniem Akcji Wisła
Dlaczego tak okrutnie obchodzono się ze zmarłymi? Zamieszkujący te ziemie Łemkowie i Bojkowie zachowali wiele wierzeń i zwyczajów z czasów pogańskich. Oczywiście z czasem "dostosowali" je do wiary chrześcijańskiej.
Wierzyli, że czasem zmarły nie zazna spokoju i wtedy nocami chodzi po wsi, zakrada się do domów. Czyni też różne szkody i przyczynia się do wielu nieszczęść. Dla własnego spokoju robili więc wszystko, żeby zmarły po śmierci nie niepokoił żywych.
Dziś nie ma już wielu bieszczadzkich i beskidzkich wsi. Przyroda z każdym rokiem zagarnia resztki ruin. Na szczęście pamięć zostaje. Każdy z nas może poczytać o ludziach, którzy tu mieszkali, o ich zwyczajach i wierzeniach.
Chodząc zaś po pozostałościach dawnych wsi można się w wyobraźni przenieść do czasów, gdy nocami grasowały tu wampiry.