Jaki był pożytek z akcji Bieszczady '40?
Czas zadać teraz najważniejsze pytanie: jakie korzyści z Operacji „Bieszczady '40” czerpali szeregowi harcerze? Ci, którzy wielokrotnie tu przyjeżdżali i ci, dla których wakacje w Bieszczadach były jednorazową przygodą. Nie jestem właściwą osobą do odpowiedzi na to pytanie, ale mam w pamięci dziesiątki spotkań i setki rozmów z uczestnikami Operacji.Powtarzała się w nich opinia, że pokochali Bieszczady i z radością tu wracają. Wprawdzie w artykułach i oficjalnych podsumowaniach najwięcej miejsca poświęcano harcerskiej służbie dla regionu, ale codzienne życie stanic nie było podporządkowane jedynie pracy. Wypełniały je zajęcia różnorodne i barwne, przede wszystkim górska turystyka. Bywalcom Stanicy Katowickiej, zlokalizowanej nieopodal najpiękniejszych bieszczadzkich szlaków, inni mogli zazdrościć wycieczek do Chaty Socjologa na Otrycie, na Dwernik, na Połoninę Caryńską i nieco dalsze szlaki wychodzące z Ustrzyk Górnych: na Tarnicę, Krzemień, Halicz, Rozsypaniec.
Ale wszyscy uczestnicy Operacji „Bieszczady '40”, nawet jeśli ich stanice leżały z dala od tych szlaków, mieli szansę je przejść podczas organizowanego w każdym turnusie Centralnego Rajdu Operacji. Ci, którzy w nim brali udział, wiedzą, że miał profesjonalny poziom i wymagał niezłej kondycji, zwłaszcza wtedy, kiedy załamywała się pogoda, a to w Bieszczadach zdarza się bardzo często. Dlatego rajdy były wyczynem raczej dla najbardziej zaawansowanych turystów, chodzić po górach mógł każdy.
Festiwal Twórczości Artystycznej w Bukowcu
Podobnie jak każdy mógł pisać i komponować piosenki, by później prezentować je podczas Festiwalu Twórczości Artystycznej w Bukowcu lub Lesku (dla I turnusu) i Bieszczadzkiego Jarmarku Artystycznego w Wołosatem, a potem w Terebowcu (dla II turnusu). Organizatorem jarmarku była Stanica Kielecka. W sierpniu 1974 roku, kiedyorganizowała go po raz pierwszy, postanowiono stworzyć reprezentację śpiewających harcerek. Nazwę zespołu pożyczono od potoku, nad którym powstał leśny amfiteatr –„Wołosatki”.
Narodziny zespołu Wołosatki
Tak narodził się fenomen, który trwa do dzisiaj. Harcerski Zespół Wokalno-Artystyczny „Wołosatki” - liczy sobie prawie 36 lat, ale jest nieustannie odnawiany, by śpiewały w nim nastolatki. Osiągnął profesjonalny poziom, więc koncertuje w kraju i zagranicą (w ubiegłym roku w Chinach), ma pokaźny dorobek fonograficzny, własnych fanów i stronę internetową. Operacja „Bieszczady-40” zawdzięcza im kilka płyt i kilkanaście wydań „Śpiewniczka bieszczadniczka”. „Wołosatki”, kochają Bieszczady, każdego roku tu koncertują, ale zanim staną na estradzie, przez tydzień wędrują z pełnym ekwipunkiem po trudnych szlakach.
Spartakiady
Mają swoją kontynuację także spotkania harcerzy pasjonujących się sportem. W latach trwania Operacji organizowano dla nich w każdym turnusie Centralne Spartakiady Sportowe, przeważnie w Ustrzykach Dolnych, bo tylko tam był stadion z bieżnią. Z czasem pojawiły się inne warianty zawodów: Centralna Spartakiada Sportów Obronnych, Spartakiada Sportów Wodnych, a ostatnio Zawody Pływackie o puchar burmistrza Ustrzyk Dolnych.
Każdy turnus Operacji „Bieszczady-40” kończył się zlotem. Brały w nim udział reprezentacje wszystkich Stanic, a wśród nich – od 1976 roku – obowiązkowo instruktorzy i uczestnicy, którzy za trzyletnią, ponadprzeciętną pracą dla regionu byli wyróżniani medalem „Zasłużony Bieszczadom”.
Harcerskie zloty pomniku gen. Świerczewskiego
Przez pierwsze lata akcji, zloty najczęściej odbywały się w Jabłonkach, na rozległym placu pod pomnikiem gen. Karola Świerczewskiego. Wtedy legenda niezłomnego „Generała Waltera”, który się kulom nie kłaniał robiła wrażenie, zwłaszcza w tym niezwykle malowniczym miejscu, nad potokiem, u stóp Łopiennika, gdzie zginął w zasadzce zorganizowanej przez dwie sotnie UPA. Dziś wiadomo, że miało tu miejsce jedno z najbardziej tajemniczych i kontrowersyjnych wydarzeń najnowszej historii Polski. Pewna jest tylko jego data i miejsce. I choć harcerze tu już nie przyjeżdżają, parking nieopodal pomnika jest nadal wypełniony autokarami. Przypuszczam, że dla ówczesnych uczestników Operacji „Bieszczady '40” ideologiczne i historyczne spory wokół tego wydarzenia mają drugorzędne znaczenie. Liczyła się przede wszystkim możliwość spotkania przedstawicieli wszystkich stanic, znajomych z rajdowych tras, festiwalu, jarmarku, poprzednich zlotów, czasem, jak w przypadku harcerzy z Sosnowca, z jednego miasta, ale z różnych bieszczadzkich stanic. Nikt poza Sztabem Operacji nie miał przecież fizycznej możliwości zobaczenia 25 czy 28 obozowisk, zlokalizowanych wzdłuż obu obwodnic i w gminie Komańcza, a więc na obszarze 3 tys. km2. Dopiero imprezy centralne dawały poczucie rozmiaru i wagi harcerskiej służby dla tego regionu. A przede wszystkim poczucie harcerskiej jedności.Dla porządku należy dodać, że zloty odbywały się również w Cisnej, Lesku i Ustrzykach Dolnych. Z tym ostatnim miastem od kilku lat związane są podsumowania Bieszczadzkiej Akcji Letniej. Jak podała lokalna prasa, w „Ustrzykańcu 2009” wzięły udział reprezentacje 3,5 tys. harcerzy obozujących w Bieszczadach. Widać z tego, że zmiana formuły akcji na mniej sformalizowaną, działającą według indywidualnych programów, nie odebrała zespołom harcerskim z różnych stron Polski potrzeby spotykania się przynajmniej raz na wspólnej imprezie.
Autor: Wanda Pilawska
Hm. Wanda Pilawska (zd. Flak), programowy zastępca komendanta Operacji „Bieszczady-40”
w latach 1975-1979, dziennikarka tygodnika „Motywy” w latach 1984-1989.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.