Dwór w Uhercach Mineralnych powstał w drugiej połowie XVI wieku z inicjatywy rodziny Herburtów, która wówczas objęła we władanie tę miejscowość. Został wzniesiony jako późnorenesansowy dwór obronny w typie kasztelu. Charakterystycznym elementem były narożne baszty alkierzowe, a całość otaczały wały ziemne i fosa. Rodzina Herburtów miała duże znaczenie w regionie. Jan Herburt pełnił funkcję kasztelana sanockiego, a inni członkowie rodu byli związani z wpływowymi rodzinami szlacheckimi – jak żona Piotra Kmity, właściciela znacznej części Bieszczadów. Dwór w Uhercach był więc nie tylko siedzibą mieszkalną, lecz także symbolem pozycji i znaczenia właścicieli.
Przebudowy i zmiany stylu
Losy budynku na przestrzeni wieków nie były łatwe. Po pożarze w 1830 roku dwór został przebudowany przez Karola Skibińskiego. Stracił wówczas swój pierwotny charakter obronny, a zyskał cechy architektury barokowo-klasycystycznej. Pojawił się ganek wsparty na kolumnach, baszty przykryto dachami przypominającymi hełmy, a cały obiekt zyskał bardziej reprezentacyjny wygląd.Mimo zmian układ wnętrz pozostał nieregularny, z charakterystycznymi sklepieniami krzyżowymi i kolebkowymi. Otaczający dwór park, którego początki sięgają XVII wieku, stanowił niegdyś ważne dopełnienie założenia.
Powojenna dewastacja
Po II wojnie światowej dwór wraz z parkiem został przejęty przez Państwowe Gospodarstwo Rolne. Budynek przebudowano, przekształcając go w obiekt mieszkalny i kino. W tym procesie utracił resztki cech stylowych, które nadawały mu historyczny charakter. W kolejnych dekadach obiekt stopniowo niszczał. Nie zachowała się zabudowa folwarczna, a sam budynek ulegał coraz większej dewastacji. Na początku XXI wieku przeszedł w ręce prywatne, jednak nie przywrócono mu dawnej świetności.
„Ruina jednego z najcenniejszych zabytków”
O obecnym stanie obiektu pisze historyk Zbigniew Maj.
Tak oto wygląda obecnie jeden z najcenniejszych zabytków w Bieszczadach. Jest to bowiem to, co po pewnych przeróbkach i przebudowach, pozostało z XVI-wiecznego dworu obronnego, wzniesionego w Uhercach przez rodzinę Herburtów
– podkreśla.
Zbigniew Maj wskazuje także na dramatyczny stan wnętrz budynku.
Zawalone stropy i schody, sypiący się tynk ze ścian, dach ledwie się trzyma, w każdej chwili może runąć. Budynek wykorzystywano na różne cele, dopóki się trzymał jako tako. Gdy wszystko zaczęło się powoli rozsypywać, opuszczono go i powoli sobie niszczeje. Wewnątrz krząta się miejscowy lub niemiejscowy proletariat. Osypujący się tynk wymalowany jest farbami w sprayu, czasami bawi się tam miejscowa dzieciarnia, nie bacząc na zagrożenie. Na zewnątrz natomiast tabliczki informują tych, którzy z ciekawości doń się zbliżą, że jest to teren prywatny.
– pisze historyk.
Historia odchodzi w zapomnienie
Według Zbigniewa Maja, obecny stan dworu to konsekwencja braku zainteresowania i działań.
Wiele zdaje się wskazywać na to, że wszystkim taki stan rzeczy odpowiada. Miejscowi radni zapewne zajęci są bardzo ważnymi sprawami, o których dyskutują przy kawie i ciasteczku. Być może radzą o tym, w jaki sposób uczcić kolejną rocznicę jakiegoś wydarzenia i jaką patriotyczną uroczystość urządzić z tej okazji. Właściciele też zdają się czekać na chwilę, gdy wszystko się zawali i kłopot z głowy
– zauważa Zbigniew Maj.
Jak dodaje historyk, nie jest to odosobniony przypadek. Podobny los spotkał inne zabytki regionu.
Tak swój długi żywot zakończyło już kilka unikatowych obiektów, że wspomnę chociażby o karczmie z Hoczwi, czy ratuszu z Jaślisk.
Słowa Zbigniewa Maja to gorzkie podsumowanie szerszego zjawiska – zaniku materialnych śladów historii Bieszczadów.
I tak oto niezwykle barwna i ciekawa historia tej ziemi powoli odchodzi w zapomnienie, a jej materialne świadectwa rozsypują się w proch. Wkrótce turystom będzie można zaoferować jedynie aniołki w galeriach, udekorowanych kapeluszami zakapiorów i koncerty miejscowych grajków, bardziej lub mniej utalentowanych
– zauważa Zbigniew Maj.
Komentarze (0)