reklama

Historia starej fotografii. Czasy, kiedy po Bieszczadach maszerowały spore stada owiec. Na ich czele zawsze szedł baca

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: M. Raczkowski

Historia starej fotografii. Czasy, kiedy po Bieszczadach maszerowały spore stada owiec. Na ich czele zawsze szedł baca - Zdjęcie główne

foto M. Raczkowski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Bieszczadzkie dzieje Historia starej fotografii, czyli czasy, gdy po Bieszczadach maszerowały spore stada owiec prowadzonych i poganianych przez tradycyjnie ubranych baców juhasów. Oczywiście baca zawsze kroczył przed zwierzętami.
reklama

W Bieszczadach stada owiec i pasterzy podhalańskich pojawiły się po wojnie, kiedy to w ramach rekompensaty za utracone tatrzańskie pastwiska pozwolono podhalańczykom korzystać z opustoszałych łąk bieszczadzkich, które w ciągu kilku lat po wysiedleniach zamieniły się miejscowe pola. Przemarsz owiec wiosenną porą na pastwiska i jesienną z pastwisk, nazywano redykiem, a ten rodzaj pasterstwa transhumancją. Przez kilkadziesiąt powojennych lat stada owiec przemierzały ogromne odległości dzielące stacje kolejowe na które je przywożono z Podhala, od bacówek, w pobliżu których wypasano je przez całe lato. Oczywiście pasterze także pochodzili z Podhala i przebywali razem ze swoimi stadami przez cały sezon wypasowy. W miejscowych bacówkach wyrabiano sery owczo-krowie. Trzeba bowiem mieć tego świadomość, że słynne góralskie oscypki nie produkuje się z samego mleka owczego. Z owcami, na łąki zawsze podążało stadko krów. 

Z przyczyn oczywistych redyk nie mógł podążać szybko, czasami owce schodziły z drogi na okoliczne łąki nie mogąc oprzeć się widokowi soczystej trawy na wykoszonych łąkach. Toteż można sobie wyobrazić rozpacz zmotoryzowanych turystów podążających w tą samą stronę. Jeśli nie znali panujących tu zwyczajów i nie wiedzieli, że należy wynagrodzić juhasom w określony sposób trud włożony w przeprowadzenie ich przez takie stado, ich męczarnie trwały bardzo długo.

Pamiętam z okresu swojego dzieciństwa takie redyki maszerujące tuż pod oknami naszego domu. Mieszkaliśmy wtedy w służbowym mieszkaniu, w pięknym drewnianym domku, który znajduje się tuż obok dzisiejszej „Bazy Ludzi z Mgły”. Oczywiście dom stracił już swój pierwotny urok po wielu remontach i przeróbkach. Niemniej stoi nadal i za każdym razem gdy przechodzę obok niego ożywia moje wspomnienia

- wspomina Zbigniew Maj.

Powracając do zdjęcia widzimy na nim redyk na terenie Żurawina. Wioski widmo, bowiem była ona najstarsza w okolicy, istniejąca już w pierwszej połowie XV wieku, w zasadzie jest tylko nazwą na mapie. Zabudowa wioski znajdowała się kiedyś już poza obecną granicą Polski, na terenie Ukrainy. Po naszej stronie istnieje dzisiaj zaledwie jedno gospodarstwo. Jest to oczywiście fragment dużej obwodnicy, a owce właśnie przekroczyły most nad rzeczką Smolniczek. Miejsce to znajduje się tuż przy granicy administracyjnej z wioską Lutowiska. W głębi, na najdalszym planie zobaczyć możemy grupę najwyższych połonin, z Haliczem, Kopą Bukowską i Bukowym Berdem.

Autor: Zbigniew Maj

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama