Ostatnim miejscem, w którym przed swoją śmiercią mieszkał Michał „Gier” Giercuszkiewicz, były perkusista zespołu Dżem, jest dziś atrakcją turystyczną. Turyści docierają tam zarówno drogą lądową od strony brzegu, jak i wodną, przepływając część Jeziora Solińskiego. Chodzi o drewnianą tratwę, na której Giercuszkiewicz spędził swoje ostatnie dni. Muzyk zmarł po długiej chorobie w lipcu 2020 roku. Aby uczcić jego pamięć, w kwietniu 2021 roku słynny artysta Arkadiusz Andrejkow sprawił, że Gieru „powrócił” na swoją tratwę – na jednej ze ścian namalował portret byłego perkusisty Dżemu.
Projekt Cichy Memoriał nabrał niesamowitego wyrazu. Na drewnianej tratwie wykonałem portret Michała „Giera” Giercuszkiewicza. Gieru spędził tu ostatnie lata swojego życia. Był perkusistą Dżemu, który w latach 90. przybył w Bieszczady, uciekając od uzależnień
– napisał Arkadiusz Andrejkow, publikując 30 kwietnia 2021 roku zdjęcia portretu w mediach społecznościowych. Reakcje były entuzjastyczne, a od tamtej pory portret wzbudza niezmienną ciekawość i zainteresowanie.
Fot. Facebook/Arkadiusz Andrejkow
Artystyczna odyseja i lata świetności
Michał Giercuszkiewicz urodził się we wrześniu 1954 roku w Katowicach. Jego muzyczna kariera nabrała tempa na początku lat 80., kiedy dołączył do zespołu Dżem, który w tamtym czasie przeżywał swoje lata świetności. Wspólnie z Ryśkiem Riedlem, wokalistą zespołu, nagrali takie klasyki polskiej muzyki rockowej i bluesowej jak „Whisky” „Czerwony jak cegła” czy „Paw”. Przyjaźń z Riedlem była burzliwa i pełna trudnych momentów, w dużej mierze z powodu uzależnień, które odcisnęły swoje piętno na obu artystach. Jednak to właśnie w tych trudnych czasach powstały jedne z najbardziej kultowych utworów w historii polskiego bluesa.Chociaż Gier najbardziej kojarzony jest z Dżemem, jego kariera muzyczna była znacznie szersza. Współpracował z wieloma zespołami, w tym z Apogeum, Kwadart, Bezdomnymi Psami, SBB oraz Cree. W Bieszczadach, które stały się jego odskocznią od świata, często koncertował ze Śląską Grupą Bluesową, którą współtworzył od 2003 roku.
Ucieczka w Bieszczady i wolność na tratwie
Bieszczady miały szczególne miejsce w sercu Michała Giercuszkiewicza. To tam wyjechał w latach 90., szukając spokoju i ucieczki od uzależnień. Najpierw zamieszkał na wyspie Skalistej na Jeziorze Solińskim, a później przeniósł się na tratwę, którą własnoręcznie zbudował i zakotwiczył w Zatoce Teleśnickiej. To tutaj spędził wiele lat, walcząc z nałogami i odnajdując spokój w otoczeniu dzikiej przyrody. Tratwa stała się dla niego symbolem wolności i niezależności. Była schronieniem, w którym mógł odnaleźć siebie i odciąć się od presji i problemów współczesnego świata. Bieszczady nie były przypadkowym wyborem – to tutaj, w ciszy i odosobnieniu, znalazł siłę, by poradzić sobie z uzależnieniami i rozpocząć nowe życie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.