Odys IV
Zaczęli się bawić jak dzieci. Pędzili wokół ogrodzenia trzymając wspólnie w zębach wielki kij, podbiegli do osiołka Jędrusia i zaczęli go lizać po opuszczonej głowie.Przyczłapał koń Bucefałek, aby równie czule przywitać się ze swoimi futrzastymi przyjaciółmi. Podeszli do pustego chlewika, gdzie już nie było słychać radosnych odgłosów chrumkania, mlaskania i radosnego pokwikiwania trzech opasłych świnek.
Odeszły za Tęczowy Most przeżywszy kilkanaście lat z człowiekiem w zielonym mundurze. Niektórzy ludzie we wsi pukali się po czole wiedząc, że leśniczy nigdy nie przeznaczył swoich świnek na wędzone boczki i balerony. Dożyły ładnego wieku i odeszły ze starości. Odys i Ramzes sprawdzili puste koryta, a następnie korzystając ze specjalnego wejścia do leśniczówki, weszli do środka, aby zobaczyć co też leśniczy zostawił im do zjedzenia. Niewiele tego było na dwa potężne "pieski". Popatrzyli po sobie i ruszyli na kolejną włóczęgę po bieszczadzkich lasach i połoninach.
Wilcza zasadzka
Była późna jesień. W wyższych partiach Bieszczadów już zalegał śnieg. Odys mający świetnie rozwinięty węch, wyczuł świeże tropy stada jeleni i swoich wilczych braci. Trafili z Ramzesem na resztki wilczej uczty. Zdziwieni, że tak dużo zostało nie zjedzone zabrali się do obgryzania kości. Dopiero po chwili zorientowali się że była to sprytna zasadzka. Wokół nich tłoczyły się głodne wilcze bestie.Ich celem był pies - Ramzes. Odys widząc co się dzieje zasłonił swojego przyjaciela przedstawiając swoje potężne zęby jako argument do zaniechania ataku. Niewiele to dało, bo wilcza wataha zaatakowała z przodu i z boku. Wychowany przez człowieka Odys osiągnął rozmiary rzadko spotykane wśród wilków i z łatwością poradził sobie z dwoma atakującymi z przodu wilkami. Słysząc żałosne skuczenie z boku odwrócił się na chwilę i ze zdumieniem stwierdził, że nie było to skuczenie Ramzesa. Następny pokonany wilk oddalił się z podkulonym ogonem. Ramzes wpadł w szał. Już nie bronił się. Atakował. Odys stanął obok i łapa w łapę rozgromili liczebniejszą grupę wilków. Zauważyli, że z odsieczą przybył wilczy wódz i zerknąwszy na wszystko zwołał swoje stado i bezszelestnie się oddalił. Ci dwaj budzili w nim grozę. Wilk wzrostem przewyższał jego podwładnych a ogromny pies przypominał raczej niedźwiedzia niż psa.
Zdumiewające odkrycie
Wracając do domu w miejscu gdzie zalegający stoki śnieg przechodził w zeschnięte trawy, nasi niezwyciężeni przyjaciele znaleźli coś/kogoś kto nie dawał znaku życia. Odys pochylił się nad twarzą osoby, która widząc bursztynowe wilcze oczy nad sobą zareagowała bardzo histerycznie. Uspokoiła się widząc tuż obok pogodne oczy ogromnego psa. Zemdlała. Ramzes ofiarował się zostać i ogrzewać swoim futrem przemokniętą i zmarzniętą do szpiku kości osobę o długich włosach, a Odys popędził do leśniczówki po pomoc . Jakiś czas potem wystraszona kobieta ocknęła się i ze zdumieniem stwierdziła, że jest jej ciepło.-Zamarzam - pomyślała. Otworzyła oko i stwierdziła, że otulona jest przez ogromne zwierzę przypominające niedźwiedzia. Zapadła w letarg. To co się działo potem wokół niej wyglądało na surrealistyczny sen. Pochylające się nad nią bursztynowe oczy wilka, męska dłoń z zielonym rękawem odsuwająca wilczy łeb, koń dotykający chrapami jej czoła i najbardziej niebieskie oczy faceta z kilkutygodniowym zarostem na twarzy. Znowu zemdlała.
Wstawał świt. Za oknem słychać było radosne rżenie konia i nie mniej radosny ryk osła. Kury doniośle informowały o tym co przed chwilą zniosły, łeb sarny widoczny w oknie był milczący i tylko skrzeczący głos gadającego nad jej głową szpaka informował ja kim jest - "głuuuupia doopa , głuuuuupia doopa ... ".
Jej wątpliwości o tym czy jest jeszcze poczytalna czy też nie, przerwało wejście człowieka o niebieskich jak niebo oczach. Parujący talerz smacznej zupy sprawił, że ożyła na nowo. Już była w stanie zaprotestować, aby te dwie psio-wilcze bestie nie oblizywały jej twarzy po każdej łyżce pokarmu. Zmęczona tym wszystkim zasnęła czując na sobie spojrzenia dwóch współczujących jej istot. Wilka i psa.
Kim jest nowy gość
Po tygodniu doszła do siebie na tyle aby w słoneczny, zimowy dzień, półleżąc na werandzie leśniczówki, w otoczeniu ciekawskich zwierząt i pijącego poobiednią kawę leśnika, opatulona ciepłym kocem - była w stanie opowiedzieć co nieco o sobie.- Mam na imię Barbara. Jestem studentką ostatniego roku na mojej krakowskiej uczelni. Zakochałam się na tyle nieszczęśliwie, że chciałam uciec od tego koszmaru . Te dwa kudłate łobuzy uratowały moje życie. Nie zapomnę im tego do końca życia. Nawet nie znam twojego imienia leśniku.
- Mam na imię Piotr. Jestem tu leśniczym od kilku lat. Wilka Odysa uratowałem od śmierci. Ramzes to nowofundland, tak samo zresztą jak poprzedni pies Niuf, który żył tu ze mną aż do czasu, gdy odszedł do psiego raju.
We wsi gadają, że jestem dziwakiem bo hodowałem 3 świnki aż do ich naturalnej śmierci. Nauczyłem szpaka mówić, a wszystkie zwierzęta kochać ludzi. Mówię niewiele a jeżeli już to wolę rozmawiać ze zwierzętami. Kocham życie takim jakie jest. Możesz tu zostać tak długo jak zechcesz. Nie obawiaj się. Jestem człowiekiem honoru.
Teraz idę do lasu. Do widzenia.
Odys i Ramzes ze zdumieniem obserwowali jak ich gość otworzył usta ze zdziwienia, że człowiek w zielonym mundurze potrafił powiedzieć tyle słów za jednym zamachem.
Nocą zmęczeni nadmiarem wrażeń zasnęli pochrapując cichutko, w przeciwieństwie do ich człowieka. Ten początkowo chrapał delikatnie jak bieszczadzka ciuchcia, aby w kulminacyjnym szczycie przejść do dźwięków wydawanych przez ogromną lokomotywę…
CDN
Autor: Wiesław Makuch