10 stycznia 1991 roku, w lesie nad Cisną, doszło do katastrofy lotniczej, która wstrząsnęła Polską. Śmigłowiec Mi-8T, z załogą i siedmioma pasażerami na pokładzie, rozbił się zaledwie cztery minuty po starcie. W katastrofie zginęło dziesięć osób – dwójka pilotów, technik pokładowy oraz siedmioro funkcjonariuszy policji. To tragiczne wydarzenie, związane z nagrywaniem popularnego programu telewizyjnego „Magazyn kryminalny 997”, pozostawiło głęboki ślad w historii Bieszczadów.
Kultowy „Magazyn kryminalny 997” i jego misja
„Magazyn kryminalny 997” był jednym z najważniejszych programów telewizyjnych lat 80. i 90. w Polsce. Jego twórcy nie tylko przedstawiali rekonstrukcje zagadkowych przestępstw, ale także apelowali do widzów o pomoc w ich rozwiązaniu. Program miał na celu zaangażowanie społeczeństwa w walkę z przestępczością, często z sukcesami, które przekładały się na realne działania policji. Formuła programu była stosunkowo prosta, ale niezwykle skuteczna: najpierw przedstawiano wydarzenia kryminalne – od zbrodni po zagadkowe zaginięcia – rekonstruując szczegóły sprawy, a następnie twórcy zwracali się do widzów z prośbą o informacje, które mogłyby pomóc w ujęciu sprawcy lub rozwiązaniu sprawy. Widzowie byli kluczowym elementem programu, często kierując śledczych na właściwe tory.Styczniowy odcinek programu miał dotyczyć brutalnego morderstwa, które wstrząsnęło mieszkańcami Podkarpacia. Na trasie między wioskami w pobliżu Cisnej znaleziono drewnianą skrzynię, a w niej zwłoki 57-letniej kobiety. Tego odkrycia dokonał mieszkaniec Dołżycy, który akurat wracał z Cisnej. Ofiarą była cinkciarka, zajmująca się handlem walutą w Rzeszowie, w rejonie sklepu PEWEX przy ulicy Piłsudskiego. Sekcja zwłok wykazała, że została uduszona. Choć śledztwo ruszyło z impetem, to przez długi czas brakowało kluczowych tropów. Decyzja o zaangażowaniu telewizji miała pomóc w rozwiązaniu sprawy.
Dramatyczny przebieg wydarzeń
W dniu nagrania ekipa „Magazynu kryminalnego 997” dotarła na miejsce wczesnym rankiem. Na pokładzie śmigłowca Mi-8T, należącego do Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, znajdował się zespół telewizyjny i policjanci zaangażowani w śledztwo. Śmigłowiec przyleciał z Krosna, pokonując trasę bez problemów. Na miejscu oczekiwali już mieszkańcy oraz dodatkowe siły lokalnej policji.Po wylądowaniu ekipa rozpoczęła przygotowania do nagrań. Wtedy też zapadła decyzja o ponownym wzbiciu się śmigłowca w powietrze. Przyczyny tej decyzji nie są do końca jasne. Według jednej z hipotez pilot postanowił odbyć dodatkowy lot, aby sprawdzić warunki pogodowe, które mogły wpłynąć na jakość nagrań. Druga teoria zakłada, że była to wycieczka widokowa – okazja, by pasażerowie mogli podziwiać zimowe Bieszczady z lotu ptaka. Mi-8T wzbił się w powietrze o 09:43. Świadkowie relacjonowali, że początkowo maszyna leciała spokojnie na wysokości około 40 metrów, wzdłuż rzeki Solinka. Gdy śmigłowiec dotarł w okolice wzniesienia Rożki (945 m), wszystko potoczyło się błyskawicznie. Maszyna zaczęła krążyć w powietrzu, niemal „do góry nogami”, a następnie runęła na ziemię.
Zniszczenia i reakcja świadków
Siła uderzenia była ogromna. Kadłub śmigłowca wbił się głęboko w ziemię, drzewa wokół miejsca katastrofy zostały połamane jak zapałki, a szczątki maszyny rozrzucone na przestrzeni ponad 100 metrów. Ogon śmigłowca wpadł do pobliskiego potoku. Na miejscu katastrofy szybko zgromadzili się ludzie, w tym członkowie ekipy telewizyjnej oraz ratownicy górscy. Jednym z pierwszych, którzy dotarli do wraku był pracowni, GOPR. Wszyscy mieli nadzieję, że uda się uratować pasażerów. Jednak maszyna błyskawicznie stanęła w płomieniach. Zgromadzeni próbowali gasić ogień śniegiem, czekając na przybycie straży pożarnej. Niestety, było już za późno.Ciała ofiar udało się wydobyć dopiero następnego dnia. Trafiły do czarnych worków, a następnie przewieziono je saniami ratowniczymi na trakt leśny, skąd przetransportowano je samochodami do miejsca szczegółowych badań.
Śledztwo i przyczyny wypadku
Badania komisji powołanej do wyjaśnienia przyczyn katastrofy przyniosły dwie główne hipotezy. Pierwsza z nich wskazywała na błąd pilotów – kapitana Pawła Proroka i starszego chorążego Romana Pakuły. Według tej wersji piloci zbyt późno i zbyt gwałtownie skierowali maszynę w górę, co spowodowało uderzenie belką ogonową w drzewa. Druga hipoteza zakładała, że to nagły, silny poryw wiatru południowego odebrał śmigłowcowi sterowność.
Nikt nie przeżył katastrofy. Zginęli:
- podkomisarz Marek Pasterczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krośnie
- aspirant Zdzisław Marciniak z Komendy Rejonowej Policji w Lesku
- starszy sierżant Roman Górecki z Komendy Rejonowej Policji w Lesku
- sierżant Bogusław Szuba z Komendy Rejonowej Policji w Lesku
- posterunkowy Jacek Typrowicz z Komendy Rejonowej Policji w Krośnie
- posterunkowy Marek Buda z Komendy Rejonowej Policji w Krośnie
- Kazimierz Wajda, pracownik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krośnie
- kapitan pilot Paweł Prorok, dowódca załogi śmigłowca
- starszy chorąży pilot Roman Pakuła, drugi pilot śmigłowca
- młodszy chorąży Jacek Główka, technik pokładowy.
W pierwszą rocznicę katastrofy policjanci i mieszkańcy Cisnej wznieśli na jej miejscu pamiątkowy obelisk. Miejsce pamięci poświęcił ówczesny proboszcz krośnieńskiej Fary ksiądz prałat Bronisław Jastrzębski.
źródło: Podkarpacka Policja, Podkarpacka Historia
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.