W Bieszczadach wieczory mają swój rytm. To tutaj, w Stanicy Chreptiów w Lutowiskach, w ramach cyklu „Chreptiowskie soboty z gośćmi Roberta Żurakowskiego”, odbyło się spotkanie, które śmiało można nazwać symbolicznym. Tematem była książka „Chatka nie tego Puchatka”, czyli publikacja inspirowana legendarnym bieszczadzkim schroniskiem, które przez dekady było ikoną Połoniny Wetlińskiej. Gośćmi wieczoru były Justyna Sieradzka, autorka książki oraz Bożena Lidia Gacek, autorka ilustracji. Warto podkreślić, że spotkanie nie miało charakteru jedynie literackiego. W rzeczywistości dotknęło znacznie głębszych warstw: nostalgii, utraconych przestrzeni, dziecięcej wyobraźni, a także odpowiedzialności za przekazywanie dziedzictwa.
Punktem wyjścia była książka dla dzieci, ale bardzo szybko okazało się, że opowieść o „Chatce nie tego Puchatka” jest opowieścią dla każdego, kto choć raz stanął pod starą, drewnianą Chatką Puchatka na grani Połoniny Wetlińskiej.
Od filmu do książki. Marzenie spełnione
Robert Żurakowski, gospodarz spotkania, od lat związany jest z historią Chatki Puchatka. To on stworzył film dokumentalny „Śniła mi się Połonina”, który wnikliwie opowiadał o schronisku, jego twórcy i duchu miejsca. Ale, jak sam podkreślał, od dawna towarzyszyła mu myśl o czymś jeszcze.
Fot. Kamil Mielnikiewicz
Jeszcze wtedy mieszkałem w Opolu i zacząłem robić film „Śniła mi się Połonina”. Wtedy już wymarzyłem sobie, że byłoby pięknie, żeby na podstawie Chatki Puchatka, Lutka Pińczuka, na podstawie tego wszystkiego, powstała naprawdę piękna bajka. Okazało się, że nie do końca powstała bajka, bo to już jest książka – ale dla dzieci, dla młodzieży. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że tę piękną książkę stworzyły bliskie mi osoby: Justyna Sieradzka, która napisała tę książkę i Bożena Lidia Gacek, która zrobiła ilustracje. Książki jeszcze nie ma, ale rozmawiamy i prawdopodobnie jej wydanie pójdzie już teraz bardzo szybko. Justyna mieszka w Kielcach, ale związana jest z Bieszczadami. To było poniekąd moje marzenie, żeby to właśnie ona napisała tę książkę, bo bardzo dobrze czuje ducha i klimat Bieszczadów. Cieszyłem się zawsze, że mój film o Chatce Puchatka będzie przypominał o tym miejscu, ale myślę, że ta książka o wiele bardziej przyczyni się do zapamiętania Chatki, a przede wszystkim do poznania tej historii. To piękne, że możemy młodym ludziom pokazać te góry, tę przyrodę, to piękno, które nas otacza i przede wszystkim to, co tam się wydarzyło. Ta nasza Chatka Puchatka, ten symbol Bieszczadów, oddawała niesamowity klimat
– mówił Robert Żurakowski.
Justyna Sieradzka: „To było wyzwanie”
Autorka tekstu, Justyna Sieradzka, na co dzień pisze poezje. Jak przyznała, propozycja napisania książki dla dzieci była dla niej zaskoczeniem, a zarazem wyzwaniem.
Fot. Kamil Mielnikiewicz
Kiedy pisałam tę książkę, czułam się bardzo dobrze w tej roli, choć to zupełnie inny gatunek niż ten, którym się zazwyczaj posługuję. Na co dzień piszę wiersze. Pamiętam ten dzień, kiedy siedziałam w pracy nad stertą papierów i otrzymałam od Roberta wiadomość z pytaniem, czy chciałabym napisać bajkę. Początkowo pomyślałam: to nie moje, nie wiem, czy sobie poradzę. Ale potem zadzwoniliśmy do siebie i zaczęliśmy rozmawiać już na poważnie
– wspominała autorka.
Choć początkowo planowano stworzyć klasyczną bajkę, szybko okazało się, że historia nie potrzebuje fikcji. Sama rzeczywistość była wystarczająco nośna.
Miała to być typowa bajka, ale historia Chatki jest prawdziwa, więc nie ma tu miejsca na same fikcyjne elementy – to książka dla dzieci, ale oparta na faktach. Bardzo się cieszę, że Robert mi to zaproponował. To było dla mnie duże wyzwanie. Najgorszy był początek – tak samo jak przy wierszach. Jak już się początek napisze, to potem leci. Dwa razy rezygnowałam, bo bałam się, że nie dam rady. Ale ostatecznie nie poddałam się. Książka jest adresowana do dzieci w wieku 6–9 lat, ale jeśli sięgnie po nią młodzież, to będzie nam bardzo miło
– dodała.
Justyna Sieradzka przyznała, że choć najlepiej czuje się w pisaniu rymów, tym razem zrezygnowała z wersji poetyckiej na rzecz prostszej narracji. Ale – jak dodała – praca nad książką zainspirowała ją do rozpoczęcia nowego cyklu krótkich wierszyków dla dzieci.
Bożena Lidia Gacek: „Jest śnieg, jest przestrzeń, jest Chatka”
Ilustracje, które stworzyła Bożena Lidia Gacek, są integralną częścią książki. Nie są to jednak typowe, kolorowe rysunki dla najmłodszych. Artystka, znana między innymi z malowania aktów, postawiła na powagę i nastrojowość.
To nie są moje pierwsze ilustracje, ale te były dla mnie wyjątkowe. Kiedy Robert zapytał, czy zrobiłabym ilustracje do książki o Chatce Puchatka, zgodziłam się bez wahania. Ale szybko zrozumiałam, że to nie będzie prosta praca. Nie znałam wcześniej tej historii, więc zaczęłam szukać, czytać, oglądać film Roberta – i to wszystko mnie zaskoczyło. Poczułam, że to jest opowieść pełna samotności, nostalgii
– powiedziała Bożena Lidia Gacek.
Fot. Kamil Mielnikiewicz
Praca nad ilustracjami stała się dla niej również procesem odkrywania.
Rysując ilustracje, przypomniałam sobie słowa Zdzisława Beksińskiego, który mówił, że nie zna dokładnie żadnego okresu z historii sztuki. Ja też nie znałam historii Chatki Puchatka, ale im bardziej się w to wgłębiałam, tym bardziej mnie to poruszało. Tam nie ma turystów, nie ma tłumu. Jest śnieg, jest przestrzeń, jest Chatka. To miejsce było samotne, ale nie w negatywnym sensie. To była samotność, w której człowiek był przyjacielem samego siebie. Rysując, miałam w sobie dużo melancholii, ale też wdzięczności, że mogę tę historię opowiedzieć obrazem. I choć pokazałam kilka ilustracji podczas spotkania, to najważniejsze będzie to, żeby każdy sam odkrył tę opowieść w książce
– dodała.
Pamięć, która boli
Spotkanie w Chreptiowie było również okazją do wyrażenia żalu po utracie miejsca, które dla wielu stało się symbolem Bieszczadów. Chatka Puchatka została zburzona, a na jej miejscu stanął nowoczesny budynek – decyzja ta podzieliła mieszkańców regionu i turystów.
Dla nas, Bieszczadów, wydarzył się wielki konflikt, jeśli chodzi o renowację tego legendarnego miejsca, najpiękniejszego, najwspanialszego – takiego, do którego podążały miliony ludzi przez ponad 50 lat. Myślę, że taka książka, opowiedzenie tej historii językiem dzieci, spowoduje, że i bieszczadnicy i ludzie z zewnątrz spojrzą na Chatkę Puchatka łagodniejszym okiem. Ja sam, chodząc na Połoninę Wetlińską, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że tej Chatki kiedyś może zabraknąć. Nie potrafiłem się nią nacieszyć – i dopiero teraz, kiedy została zburzona, poczułem żal, że jej już nie ma. Uważam, że książka o Chatce Puchatka może być doskonałym sposobem na odciągnięcie dzieci od ekranów i przywiązanie ich do przyrody, do wędrówek, do prawdziwych przygód
– powiedział Paweł Lewandowski.
Fot. Kamil Mielnikiewicz
Wspomnienia o Chatce Puchatka towarzyszyły także Ince Wieczeńskiej, która w emocjonalny sposób podsumowała stratę, jaką dla niej było wyburzenie schroniska.
Wspomnienia z Chatki Puchatka są niezwykle pozytywne i tęskni się do tej starej Chatki. Dla mnie jej wyburzenie to po prostu wielki błąd. Ona powinna pozostać. Nowe miejsce jest nowoczesne, plastikowe, a tamto miało duszę. To wielka strata i straszny cios. To był symbol prawdziwego schroniska górskiego w Bieszczadach, jakiego teraz już nie ma
– wspominała.
„Chatka nie tego Puchatka” nie jest więc tylko książką. Jest próbą uchwycenia czegoś, co znika z krajobrazu, ale zostaje w ludziach. Jest opowieścią o miejscu, które było – i którego już nie ma – ale które warto ocalić choćby w słowie i obrazie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.