Luty 2017 roku. Pan Stanisław jadąc drogą z Polany w kierunku Czarnej spotkał niedźwiedzia, który jak gdyby nic spacerował środkiem jezdni. Mężczyzna sfotografował ten moment, po czym przekazał zdjęcie córce, a ta zamieściła je w mediach społecznościowych.
W internecie zachwyt drapieżnikiem był ogromny, jednak tak naprawdę zwierzę wzbudzało wówczas niepokój. Jak informował portal gazeta.pl po rozmowie z mieszkańcami, niedźwiedź kładł się na drodze, miał drgawki i był otępiały. Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych tłumaczył, że misio może być chory i mieć poważne zmiany w układzie nerwowym.
Podejrzewano, że może być chory na wściekliznę lub nosówkę, jednak lekarz dokładnie go przebadał i stwierdził, że jest zupełnie zdrowy
- uspokajał w rozmowie z portalem gazeta.pl Łukasz Lis, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
Drapieżnik napędzał wiele strachu leśnikom i miejscowym, ale jego historia miała szczęśliwe zakończenie. Zwierzę zostało odłowione, przebadane i wypuszczone do naturalnego środowiska.
To był ostatni moment na jego odłowienie. Niedźwiedź w poszukiwaniu pokarmu dotarł do terenów zamieszkanych, a ludzie litowali się i dokarmiali go, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Nauczony, że dostaje jedzenie, stałby się zwierzęciem problemowym, coraz bardziej zbliżałby się do ludzi i w końcu zostałby odstrzelony
- dodał Łukasz Lis dla gazeta.pl.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.