Aktualna pogoda wskazuje na to, że najzimniejsze dni w roku już za nami. Na niebie pojawia się częściej słońce, termometry wskazują coraz większe liczby, a dzięki temu przyroda budzi się do życia. To czas, kiedy każdego roku budzi się również turystyka w Bieszczadach. Osoby przyjeżdżające w ten zakątek Polski mogą skorzystać z szerokiej gamy noclegów, gastronomii, atrakcji turystycznych czy – jak wielu preferuje – wędrówek po górskich szlakach bez śniegu i trudnych warunków atmosferycznych. Od maja do końca wakacji, a często również do początku jesieni, parkingi w wielu miejscowościach potrafią zapełniać się codziennie w całości, tak jest chociażby w Wetlinie, Cisnej, Ustrzykach Górnych, Przełęczy Wyżnej, Przełęczy Wyżniańskiej oraz w rejonie Jeziora Solińskiego – w Solinie i Polańczyku. Turyści wielokrotnie powtarzają wyjeżdżając, że jeszcze na pewno tutaj wrócą, bo jak mówi się potocznie „W Bieszczady jedzie się raz, potem tylko wraca”.
Fot. Kamil Mielnikiewicz
Bieszczady w okresie zimowym
Inaczej ta kraina geograficzna wygląda po sezonie turystycznym, czyli okresie od połowy października do końca kwietnia. Bieszczady na okres 5 miesięcy stają się prawdziwą ostoją spokoju. Dla niektórych to właśnie ten moment jest najlepszym, by odkrywać bieszczadzkie tereny, inni z kolei rezygnują z przyjazdu, gdyż jak podkreślają „nie mają co tutaj robić” i wybierają między innymi Zakopane. Najlepszym tego przykładem była mijająca już zima. Marek Jurek, kierowca przewożący turystów po Bieszczadach, zwracał uwagę w rozmowie z portalem wBieszczady.pl, że na przestrzeni poprzednich lat, ten rok był najbardziej ubogi pod względem gości. Jedni mówili o wyjątkowo złej pogodzie, której częściej towarzyszył deszcz zamiast śniegu, inni o braku zimowej oferty turystycznej i wygórowanych cenach. Pod jednym z naszych artykułów dotyczącym znikomej frekwencji podczas ferii pojawiło się mnóstwo komentarzy ze strony zarówno mieszkańców, ale i tych osób, które przyjeżdżają tutaj na niedługi okres.
Turyści: Brak infrastruktury, ośrodka narciarskiego, problem z atrakcjami i komunikacją
Moim zdaniem problemem jest brak infrastruktury i atrakcji poza sezonem. Większość restauracji pozamykanych, nie wiadomo, co robić, nie ma gdzie zjeść w przystępnych kwotach i smacznie. Innym problemem jest cena noclegów, która zdecydowanie odstrasza. Nie ma chodników, zmuszony jesteś spacerować od wioski do wioski poboczem czasem ruchliwej drogi. Nie ma atrakcji dla dzieci. Jedyne co przyciąga to festiwale, koncerty czy biegi. Gdy trafisz na kiepską pogodę, a jesteś z dziećmi to już człowiek uziemiony, bo nie ma nic, a jechać ponad 60 kilometrów na jakiś basen albo i dalej mija się z celem. Byliśmy w ferie i nigdzie nie mogliśmy kupić sera wszystkie bacówki na trasie zamknięte. Więc jaka turystyka tak i tyle turystów (tekst oryginalny - red.)
– podkreślają turyści.
Fot. Kamil Mielnikiewicz
Inni wspominają o braku transportu, w momencie, gdy ktoś decyduje się na podróż środkami komunikacji publicznej.
Niestety głównym problemem Bieszczad jest chyba transport. Połączenia autobusowe regionalne ledwie zipią. Dalekobieżne w zasadzie nie istnieją. Podobnie z kolejowymi, które w ujęciu lokalnym można powiedzieć, że niemal nie funkcjonują. Z dalekobieżnymi nie lepiej. A jeszcze kilkanaście lat temu mogłem tam dojechać od siebie bez problemu nocnym pociągiem. Były nocne (a więc najlepsze dla turystów) pociągi z Łodzi (z wagonami z Gdyni), z Warszawy, dzienne z Gliwic, Skarżyska i Warszawy. A dziś? Raptem dwa pociągi dalekobieżne na szynobusach jadące tylko z Krakowa. Z tego jeden z przyjazdem do Sanoka/Zagórza ok. 23 (tekst oryginalny - red.)
– czytamy w jednej z wypowiedzi w mediach społecznościowych.
Mimo wielu głosów mówiących o bardzo słabym skomunikowaniu Bieszczadów, warto dodać, że na przestrzeni ostatnich lat, ten stan zmienił się, a okres, kiedy trudno było dostać się autobusem do Wetliny czy Ustrzyk Górnych odszedł już dawno w zapomnienie. Opisywaliśmy w kilku artykułach, jak można dojechać w ten zakątek Polski nie mając własnego pojazdu oraz jak poruszać się przybywając już na tym terenie. Ponadto, jak zapowiada przewoźnik PKS Jarosław od początku wakacji do rozkładu jazdy powrócą połączenia do Mucznego i dalej do Tarnawy Niżnej. Należy również wspomnieć, że przez cały rok między bieszczadzkimi miejscowościami jeżdżą busy. Jedną z firm godną polecenia jest Bus-Majster.
Jeden z internautów zwrócił uwagę, że jednym z największych problemów bieszczadzkiej turystyki w zimie jest brak ośrodka narciarskiego z prawdziwego zdarzenia.
W Bieszczadach Wysokich nie ma żadnego stoku narciarskiego, a tylko ośrodek narciarski taki z prawdziwego zdarzenia jest w stanie przyciągnąć zimowych turystów. Same trasy biegowe to za mało, bo przy ciepłej zimie jak obecnie, niemożliwym staje się ich zdatne do użytku utrzymanie
– czytamy.
„Bieszczady potrzebują takiego czasu”
Poza komentarzami odnoszącymi się do braku atrakcji i dogodnej zimowej oferty turystycznej w Bieszczadach, pojawiły się również takie, które stanowczo podkreślają, że po sezonie letnim, tereny te potrzebują „oddechu”.
Zima w Bieszczadach jest dla tych, co lubią tu pobyć, a nie dla tych, co szukają atrakcji. Grudzień, styczeń, luty, marzec to miesiące spokoju w Bieszczadach. Naturalnie. Taki okres przejściowy. To czas przygotowania do sezonu, odpoczynku i stworzenia planu działań na nowy sezon
– piszą internauci.
Wiele osób docenia właśnie tą ciszę w okresie zimowym, mówiąc o tym okresie jako najlepszym na odpoczynek od codziennego zgiełku i problemów.
Jakie jest Wasze zdanie w tym temacie? Napiszcie w komentarzu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.