9 stycznia 1991 roku na lotnisku w Krośnie wylądował śmigłowiec Mi-8T ze 103. Pułku Lotniczego Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przywiózł ekipę telewizyjną, która miała zrealizować rekonstrukcję zdarzeń do sprawy prowadzonej przez krośnieńskich policjantów. Funkcjonariusze prowadzący śledztwo postanowili poszukać świadków za sprawą popularnego magazynu 997, cyklicznej kryminalnej audycji emitowanej przez program 2 Telewizji Polskiej.
- PRZECZYTAJ TAKŻE: W Wańkowej otwarto stację narciarską [ZDJĘCIA]
Dodatkowy lot na rozpoznanie pogody
10 stycznia śmigłowiec wystartował z Krosna i po kilkunastu minutach lotu wylądował w Dołżycy. Na miejscu zrealizowano zdjęcia do programu. Przed odlotem ekipy, w związku z pogarszającymi się warunkami atmosferycznymi w rejonie Cisnej, zachodziła potrzeba "wykonania dodatkowego lotu na rozpoznanie pogody". Dowódca zgodził się zabrać na pokład pasażerów. Do śmigłowca wsiadło sześciu policjantów i jeden pracownik cywilny policji. Załogę maszyny tworzyli dwaj piloci i technik pokładowy.
Tragiczne zderzenie z ziemią
Helikopter wystartował kierując się doliną Solinki. Ci którzy obserwowali lot zauważyli, że dosłownie po trzech, czterech minutach z maszyną zaczęło dziać się coś dziwnego. Wynurzyła się zza wzgórza lecąc niemal do góry kołami. Nagle helikopter gwałtownie obniżył lot, słychać było huk, a z lasu zaczął wydobywać się dym. Ktoś zaczął krzyczeć, że śmigłowiec się rozbił. Natychmiast w tamtym kierunku zaczęli biec wszyscy świadkowie, w mgnieniu oka uruchomiono straż pożarną, straż graniczną i ratowników Górskiego Pogotowia Ratunkowego. Ci co biegli na miejsce wypadku mieli jeszcze nadzieję, że załoga i pasażerowie przeżyli, że to tylko jakaś awaria. Widok był porażający. Ogon helikoptera w strumieniu, kadłub wbity w ziemię. Wokół pogięte blachy, połamane drzewa. Elementy wyposażenia rozrzucone w promieniu stu metrów.
Nikomu nie można było już pomóc
Ci którzy dotarli pierwsi nawoływali, sprawdzali czy ktoś w środku zdruzgotanej maszyny odpowie. Niestety, zobaczyli tylko martwe ciała, obok dokumenty, teczki – o dziwo całe, niezniszczone. Nikomu nie można już było pomóc. Co gorsza maszyna zaczyna nagle płonąć, ludzie usiłowali gasić ogień zalegającym wokół śniegiem, by pożar się nie rozprzestrzenił. Gdy na miejsce dojeżdżały ekipy ratownicze śmigłowiec był już płonącą, rozkawałkowaną kupą złomu.Nikt nie przeżył katastrofy. Zginęli:
podkomisarz Marek Pasterczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krośnie
aspirant Zdzisław Marciniak z Komendy Rejonowej Policji w Lesku
starszy sierżant Roman Górecki z Komendy Rejonowej Policji w Lesku
sierżant Bogusław Szuba z Komendy Rejonowej Policji w Lesku
posterunkowy Jacek Typrowicz z Komendy Rejonowej Policji w Krośnie
posterunkowy Marek Buda z Komendy Rejonowej Policji w Krośnie
Kazimierz Wajda, pracownik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krośnie
kapitan pilot Paweł Prorok, dowódca załogi śmigłowca
starszy chorąży pilot Roman Pakuła, drugi pilot śmigłowca
młodszy chorąży Jacek Główka, technik pokładowy.
W pierwszą rocznicę katastrofy policjanci i mieszkańcy Cisnej wznieśli na jej miejscu pamiątkowy obelisk. Miejsce pamięci poświęcił ówczesny proboszcz krośnieńskiej Fary ks. prałat Bronisław Jastrzębski.
/Podkarpacka Policja, Podkarpacka Historia/
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.