Serce z Soliny wiąże się z właścicielami Hotelu Solinianka. Ona Polka, a on z Indii. Zakochali się, a na swoje miejsce na ziemi wybrali… Bieszczady!
Po pewnym czasie chcieli swoją krainę pokazać swoim znajomym i zaczęli budować hotel, ale nie standardowy ze ścianami od linijki. Chcieli stworzyć miejsce, w którym rzeczywiście ich goście będą mogli odpocząć od pędzącego życia, uleczyć skołatane nerwy, doznać masaży rodem z Indii itd. Tak powstało SPA.
Po pewnym czasie po długich rozmowach udało im się dokupić kilka hektarów ziemi wraz z lasem sięgającym do szczytu góry Suche Berdo 577 m. Chcieli tam wybudować kolej linową, gdzie w zimie można by jeździć na nartach, a przez cały rok z wieży widokowej na szczycie podziwiać 2 zapory wodne: w Myczkowcach i Solinie oraz wody 2 zalewów: Myczkowieckiego i Solińskiego.
Niestety dziesięcioletnie starania Marii nie przyniosły efektu, ponieważ ówczesne władze nie zezwoliły na budowę. Maria po otrzymaniu decyzji odmownej była zdruzgotana. Widząc jej smutek, mąż, chcąc ją rozweselić, powiedział:
Nie martw się, jeżeli któreś z nas umrze wcześniej, drugie zrobi na tym stoku wielkie serce z krzewów.
Maria się uśmiechnęła.
Maria ze swoim mężem, stworzyli tutaj drugi dom, w którym spędzali wiele dni w roku. Niestety cztery lata temu ich wspólne szczęście przerwała nagła śmierć Marii, która nastąpiła z niewyjaśnionych przyczyn. Jej zrozpaczony mąż postanowił zrobić wszystko, aby jej spełnione marzenie – ośrodek Solinianka – trwało i miało się jak najlepiej.
Kiedy wyjeżdżała z Bieszczad, nieraz powtarzała, że jej serce tam zostało, dlatego mąż uczcił jej pamięć i łączącą ich miłość, układając w pobliżu ośrodka olbrzymie, widoczne z daleka serce z czerwonych krzewów. Tym samym dotrzymał danego słowa, choć zawsze miał nadzieję, że zrobi to Maria…
Pasmo góry Berdo zostało objęte ochroną i nazwane "Rezerwatem Nad Jeziorem Myczkowieckim".