Bieszczady dla koneserów

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Joanna Zwolińska

Bieszczady dla koneserów - Zdjęcie główne

zdj. Joanna Zwolińska / bocznymi ścieżkami do opuszczonej wsi Żernica Wyżna | foto Joanna Zwolińska

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Bieszczady od dawna cieszyły się opinią najbardziej dzikiego regionu naszego kraju. Podtrzymują ten wizerunek filmy, których ten region jest cichym bohaterem. Mowa tu o „Przystanku Bieszczady” czy serialu „Wataha”.

 

Wbrew pozorom, Bieszczady nadal są dzikie, choć to określenie w sezonie turystycznym nabiera nowego znaczenia :) Dziś zadajemy pytanie, czy potrafimy z korzystać z uroków tego regionu tak, by naszego wrażenia nie zepsuły „tłumy turystów”?

 

Dziwny rok

 

Ten rok jest wyjątkowy pod każdym względem. Również turystyka w Bieszczadach to odczuła. Najpierw lockdown i kompletny brak zainteresowania Bieszczadami oraz usługami turystycznymi, a po kilku miesiącach otwarcie i wielki boom i masy turystów.

 

Bieszczadzki Park Narodowy donosi, że prawie 70 tysięcy gości odwiedziło w czerwcu roku szlaki parku. Czy to źle?

 

Nie cichną narzekania, że tłoczno w atrakcjach turystycznych, nie ma gdzie zaparkować, że brak miejsc noclegowych, że na plaży nie ma gdzie ręcznika położyć, a na kolejki narzekają nawet właściciele restauracji. Jak czytamy w jednym z artykułów znanego portalu "To juz nie dzika przyroda i dziewicze lasy", „są już jak Zakopane” – słyszymy. Tyle negatywnych emocji, że faktycznie czasem można powiedzieć: „dzikie Bieszczady”.

 

Wszyscy jesteśmy turystami

 

 

Wcześniej wzięłam „tłumy turystów” w cudzysłów, bo tak naprawdę tym określeniem narzekamy na siebie samych. Cieszmy się, że jako społeczeństwo mamy możliwość wyjeżdżać, poznawać, zwiedzać, obcować z przyrodą. Cieszmy się, że jako społeczeństwo w ten sposób możemy rozwijać siebie i  świadomość otaczającego nas świata.  Czy jednak wszyscy musimy przyjeżdżać w tym samym czasie, w te same miejsca?

 

Jeśli nie możemy akurat wybrać się na wakacje w innym terminie, spróbujmy z sytuacji wyciągnąć pozytywy. Zadajmy sobie trud poszukania fajnych miejsc, w których spotkamy mniej ludzi, skoro "tłumy" nam przeszkadzają – zapewniam, takie są.

 

Są gospodarze, którzy podpowiedzą, grupy facebookowe i portale, choćby taki jak ten, tworzony właśnie – wbieszczady.pl, w których znajdziemy przydatne informacje. 

 

Tymczasem kilka podpowiedzi…

  

Kiedy na szlak?

 

Przyjeżdżając w Bieszczady w długie weekendy i wakacje możesz być pewien, że spotkasz inne osoby. Jeśli to Ci przeszkadza, jest kilka wartych przemyślenia i prostych sposobów aby uniknąć nadmiernego tłoku. Zobaczysz równie ciekawe i wartościowe miejsca, unikniesz frustracji i wyjedziesz z pozytywnymi wrażeniami.

 

Jasne, że będąc w Bieszczadach pierwszy raz, ciągnie Cię na Połoniny – Wetlińska, Bukowe Berdo, Tarnica … to miejsca skąd wywozi się niezapomniane wrażenia. Jeśli jednak jesteś w tych rejonach w tak zwanym wysokim sezonie, zastanów się, czy możesz zmodyfikować plan dnia tak, by pójść na szczyt o świcie lub po południu.

 

Jasne jest, że między 11.00 a 14.00  będzie na szlakach najwięcej wycieczek zorganizowanych, które po skończonym śniadaniu hotelowym wyruszą w góry, a muszą wrócić o 17.00 na obiadokolację. Wyjdź w góry skoro świt lub po południu - dzień w lato jest długi. Zdążysz zejść, a być może jeszcze uda Ci się złapać zachód słońca na połoninach - widok do pozazdroszczenia.

 

Jeśli zostajesz dłużej, warto dodatkowo wybrać na wędrówkę dzień w środku tygodnia, nie weekendowy. Jest bardzo duża szansa, że przepustowość na szlaku będzie większa i piszę to z własnego doświadczenia.

 

Idealnie byłoby, jakbyś mógł w te najbardziej popularne miejsca wybrać się innym razem, poza sezonem. Wtedy szanse na poznanie dzikich Bieszczadów rosną znacznie.

 

Gdzie się udać?

 

Jeśli zdecydowałeś, że to nie jest Twój pierwszy raz w Bieszczadach, w sezonie lub w weekend wybierz mniej popularne, a równie ciekawe szlaki albo ścieżki przyrodnicze, których jest bez liku. Wróć jesienią lub wczesną wiosną, by w zupełnym spokoju wejść na Połoniny.

 

Rawki, Berdo, Smerek i wcześniej wspomniane szczyty stoją tu od setek lat i stać będą. W tłocznym okresie wybierz Chryszczatą z Komańczy, Otryt, Dwernik Kamień, Rabią Skałę, Jasło, Halicz  – tam już dłuższy szlak od Wołosatego, na pewno dla wprawnych piechurów, ale już nie wszyscy się wybiorą.  To na prawdę tylko garść z wielu możliwości.

 

Skorzystaj ze ścieżek edukacyjnych i spacerowych, np. do źródeł Sanu, odwiedź torfowiska w „bieszczadzkim worku”, zajrzyj do Starego Łupkowa, który co prawda już w Beskidzie Niskim, ale tak zwany „rzut beretem” i na tłoczniejsze dni świetna to opcja, albo bliżej Soliny ze Zwierzynia do Myczkowa.

 

Oodwiedź opuszczone wsie (również te mniej popularne), jak Bereżnica Niżna, Żernica, Tyskowa, Balnica, Beniowa, Bukowiec, Huczwice i kilkanaście innych; choć i do Krywego czy Tworylnego albo Łopienki – tych najbardziej popularnych - też nie każdy się zapuści.

 

Odwiedź rezerwaty, które kryją bogate dziedzictwo przyrodnicze, m.in.: Sobień, Przełom Osławy pod Duszatynem, Przełom Sanu pod Grodziskiem, Olszyna Łegowa w Kalnicy czy torfowiska w dolinie górnego Sanu.

 

Na urlop przyjeżdżamy z reguły po dobre wrażenia. Od naszego nastawienia i zorganizowania zależy jednak bardzo dużo. Ludzi nie unikniemy nigdzie - Mazury, Beskidy, Tatry czy nad morzem wszędzie spotkamy innych. Bieszczadzki klimat tworzymy my sami - "Dzień dobry" na szlaku, zabranie "na stopa", ogniskowe granie i zwykła życzliwość, która zamiast narzekania na pewno w tym pomoże. 

 

Joanna Zwolińska

redaktor naczelna i turystka 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE