Lepiej zaczęli gospodarze, którzy już w 7 min. mieli szansę na objęcie prowadzenia. Dobry strzał na bramkę Zagłębia oddał E. Elo, ale M.Czernik zdołał odbić krążek. Dopadł go J. Bukowski, lecz z bliskiej odległości trafił w bramkarza.
Potem przez kilka minut trwała ostra wymiana ciosów i tylko dzięki świetnym blokadom defensorów oraz interwencjom bramkarzy żadna ze stron nie zdołała zdobyć bramki. W 17 i 18 min. szanse na „gola do szatni” miał J. Vikila. W jednym przypadku nie zdecydował się na strzał, podając krążek do partnera, w drugim, strzelając z kąta, trafił w słupek.
W 27 min. szansę na objęcie prowadzenia mieli goście. Tuż za linią niebieską w swojej tercji stracił krążek B. Rąpała, przechwycił go I. Smal, który pojechał sam na sam z P. Spesnym. Na szczęście, z pojedynku tego zwycięsko wyszedł bramkarz STS. W 30 min. wydawało się, że szczęście uśmiechnie się do gospodarzy, którzy przez 69 sekund grali z przewagą dwóch zawodników. Niestety, całym plonem tego okresu gry, nie najlepszego zresztą, był słupek w wykonaniu J. Bukowskiego. Od tego momentu zarysowała się przewaga gości.
Skonstruowali kilka szybkich, efektownych akcji, ale nie potrafili poradzić sobie z fantastycznie broniącym Spesnym. W 32 min. obronił on oddany z 3 m. groźny strzał M. Tsitoka, minutę później nie dał się zaskoczyć strzelającemu z kąta J. Nikoforowowi, w 35 min. poradził sobie ze strzałem I. Smala, zaś w 36 min. cudownie wybronił strzał T. Kozłowskiego. To był jego fragment gry!
Ostatnie starcie sanoczanie zaczęli od gry w przewadze. Zaczęli z dużą energią. Krążek po kilku szybkich podaniach trafił na kij M. Strzyżowskiego, który wypatrzył na dobrej pozycji K. Olearczyka. Posłał go właśnie do niego. Ten przymierzył i trafił tam, gdzie chciał, dokładnie pod pachę bramkarza Zagłębia. Goście rzucili się do odrabiania straty. W 44 min. ostro strzelił J. Nikiforow, ale Spesny wykazał się wielką czujnością i wybił krążek poza bramkę. W rewanżu uciekł śląskim obrońcom E. Elo.
W sytuacji sam na sam z M. Czernikiem, lepszym okazał się bramkarz gości. W 52 min. w podobnej sytuacji znalazł się J. Bukowski. Próbował popisać się efektowną sztuczką techniczną, jednak Czernik wyczuł jego zamiary i nie dał się zaskoczyć. Gdy w 56.29 sek. na ławkę kar powędrował M. Bielec, goście zwietrzyli ostatnią szansę na wyrównanie. Mocno zaatakowali i pod bramką Spesnego zrobiło się bardzo gorąco. Na szczęście, nie pękła sanocka defensywa, dzięki czemu drużyna i widownia mogła cieszyć się z pierwszego pełnego zwycięstwa. - Dla takich chwil chce się żyć – mówili szczęśliwi kibice!
Ciarko STS Sanok – Zagłębie Sosnowiec 1:0 (0:0, 0:0, 1:0)
1:0 Kamil Olearczyk - Marek Strzyżowski (41.12, 5/4).
Ciarko STS Sanok: P. Spesny – K. Olearczyk, B. Rąpała; K. Filipek, M. Strzyżowski, M. Biały – J. Kamienieu, E. Pippo; J. Bukowski, J. Vikila, E. Elo – H. Demkowicz, K. Biłas; M. Bielec, M. Witan, M. Wilusz – T. Skokan, T. Glazer; Sz. Fus, D. Ginda i Ł. Łyko.
Trener: Marek Ziętara.
Zagłębie Sosnowiec: M. Czernik – E. Kascak, A. Khoperia; J. Nikiforow, A. Domagała, R. Bashirov – M. Jakobsons, M. Syrojeżhkin; M. Bernacki, T. Kozłowski, D. Nahunko – M. Naróg, M. Domgała; I. Smal, K. Sikora, M. Tsitok – D. Salnikow, S. Luszniak, Ł. Rutkowski.
Trener: Grzegorz Klich.
Pomeczowe wypowiedzi:
Ciężki mecz, choć dla nas każdy będzie ciężki, w żadnym bowiem nie wystąpimy w roli faworyta. Dlatego bardzo cieszę się ze zwycięstwa. Ono jest dla nas bardzo ważne i potrzebne. Takie mecze, jak dzisiejszy, obciążony wielką presją i dużą odpowiedzialnością, to dla naszej drużyny bardzo cenna lekcja. Uważam, że dobrze odrobiona. Zagraliśmy dobrze taktycznie oraz w grze w defensywie. Chyba najlepiej z dotychczas rozegranych spotkań. Nieco gorzej oceniam pierwszą tercję, ale usprawiedliwiam to presją, wynikającą z ogromnej chęci odniesienia zwycięstwa. Potem już było dobrze, momentami bardzo dobrze. Cieszmy się z tej wygranej. To dowód, że krok po kroku idziemy do przodu
– mówi Marek Ziętara - trener Ciarko STS-u Sanok.
Wychodziliśmy na lód z balastem wielkiej chęci odniesienia zwycięstwa i to chyba było widać w naszej grze w pierwszej tercji. Potem było już lepiej, brakowało tylko celnego trafienia do bramki Zagłębia. Przyniósł go początek trzeciej tercji. Grając w przewadze jednego zawodnika, zaatakowaliśmy rywala. W pewnym momencie dostałem krążek od Marka Strzyżowskiego. Przymierzyłem, oddałem strzał, po którym krążek zmieścił się pod pachą bramkarza gości. Bardzo się cieszę, że to właśnie mój gol zdecydował o naszym zwycięstwie.
– mówi Kamil Olearczyk - strzelec zwycięskiej bramki.