We wtorek, 1 lipca, przed siedzibą Ministerstwa Zdrowia w Warszawie odbyła się pikieta zorganizowana przez delegację Starostwa Powiatowego w Lesku, wspieraną przez pracowników szpitala powiatowego, urzędu miasta i mieszkańców. W centrum protestu znalazła się decyzja o możliwej likwidacji oddziału ginekologiczno-położniczego. Dla wielu mieszkańców regionu to cios w samo serce lokalnej opieki zdrowotnej.
To nie tylko sprawa lokalna – to sprawa godności kobiet, bezpieczeństwa rodzin i prawa do opieki zdrowotnej blisko domu
– komentują sprawę przedstawiciele Starostwa Powiatowego w Lesku.
Zaniepokojenie nie jest bezpodstawne. Leski szpital to jedyna placówka tego typu w Bieszczadach. Alternatywą dla ciężarnych kobiet z regionu są odległe szpitale – nawet o 100 kilometrów dalej, co realnie zagraża bezpieczeństwu pacjentek.
Fot. Powiat Leski
Kryzys kadrowy i finansowy
Dyrektorka szpitala Małgorzata Bryndza, podczas spotkania z władzami resortu zdrowia, przedstawiła obraz sytuacji placówki: problemy z pozyskaniem kadry zapewniającej ciągłość opieki nad noworodkami, zadłużenie wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz brak środków na wynagrodzenia.Oddział położniczy – mimo trudności – jeszcze w ostatni dzień czerwca działał. Tego dnia przyszło na świat dziecko, a jego ojciec, pełen emocji, przyznał, że miał szczęście, bo zdążył przywieźć partnerkę przed zamknięciem. Dzień później działalność oddziału została zawieszona na dwa miesiące – formalnie z powodu remontu. W praktyce, jak wskazano, chodzi o uniknięcie generowania kolejnych strat w sytuacji, gdy liczba porodów jest niewystarczająca, by zapewnić finansowanie z Narodowego Funduszu Zdrowia. W tle kryzysu jest także brak lekarzy pediatrów, co skutkowało koniecznością zawieszenia również oddziału dziecięcego na cztery miesiące. Lekarze ci dyżurowali dotąd również na pododdziale noworodkowym – ich brak uniemożliwia więc bezpieczne funkcjonowanie obu jednostek.
Próby ratowania sytuacji
W obliczu zagrożenia, do którego – jak obawiają się mieszkańcy – może dojść trwałe zamknięcie oddziału, lokalne władze i dyrekcja szpitala podjęły działania interwencyjne. W spotkaniu w Ministerstwie Zdrowia uczestniczyli między innymi: minister zdrowia Izabela Leszczyna, wiceminister Jerzy Szafranowicz, wiceprezes NFZ Jakub Szulc, wojewoda podkarpacka Teresa Kubas-Hul, starosta leski Wojciech Stelmach, burmistrz miasta i gminy Lesko Adam Snarski oraz dyrektor SP ZOZ w Lesku Małgorzata Bryndza.W trakcie rozmów zaprezentowano zarówno trudności szpitala, jak i koncepcje naprawcze. Wojewoda podkarpacka wraz ze starostą leskim przedstawili propozycję stworzenia programu naprawczego zakładającego między innymi połączenie trzech bieszczadzkich szpitali. Władze powiatów, na których terenie działają te placówki, wyraziły gotowość do dalszych ustaleń. Minister zdrowia Izabela Leszczyna podkreśliła, że właśnie takim szpitalom jak ten w Lesku szansę na poprawę daje nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych, którą tego dnia przyjęła Rada Ministrów.
Nadzieja w pilotażu i mapie porodówek
Jednym z elementów rządowej odpowiedzi na problem Leska ma być specjalny pilotaż. Oddział ginekologiczno-położniczy w leskim szpitalu ma wznowić działalność 1 września 2025 roku. Ma zostać objęty szczególnym trybem działania ze względu na duże odległości do innych placówek – choć szczegóły tego rozwiązania nie są jeszcze dokładnie znane. Minister Leszczyna odniosła się także do tworzenia „mapy porodówek” w Polsce. Jeżeli dojazd do najbliższego szpitala przekracza 30 minut, dana placówka powinna utrzymać oddział położniczy. W pozostałych przypadkach, tam, gdzie liczba porodów jest zbyt niska, resort planuje uruchomienie całodobowego dyżuru położnej, wspieranego przez specjalistyczny transport.
Fot. Powiat Leski
Równolegle trwają prace nad zwiększeniem liczby miejsc rezydenckich w szpitalach powiatowych, co – zdaniem minister zdrowia – ma przyczynić się do poprawy sytuacji kadrowej. Ponadto, przygotowywany jest projekt ustawy wspierający zadłużone szpitale, który wkrótce trafi do Sejmu.
Społeczna mobilizacja i niepokój
Z Leska do Warszawy przyjechało około 70 osób. Ich obecność pod siedzibą resortu była wyrazem niepokoju, ale też nadziei, że ich głos zostanie usłyszany. Jak podkreślają przedstawiciele samorządu, stawką nie jest tylko los jednej placówki, ale realne bezpieczeństwo rodzin w całym regionie Bieszczadów.Zawieszenie pracy oddziału to poważna decyzja. Nawet jeśli ma charakter tymczasowy, w opinii wielu lokalnych liderów może okazać się początkiem trwałych zmian, których konsekwencje będą odczuwalne przez lata. Choć zapewnienia o powrocie porodówki w Lesku we wrześniu są istotnym sygnałem, sytuacja pozostaje dynamiczna i niepewna.
Komentarze (0)