Opowieści o rudbekii nagiej, rozkwitającej na bieszczadzkich łąkach i skraju lasów, przypominają o nieustannej sile i wytrwałości natury, która pomimo ludzkich interwencji, zawsze znajdzie sposób, by wyrazić swoją obecność i majestat.
Łzy Bojków
Kiedyś usłyszałem wzruszającą historię o ludziach, którzy musieli opuścić swoje domostwa. Mówiono, że tam, gdzie spływały ich łzy, zakwitały kwiaty znane od tej pory jako łzy Bojków. Przemierzając obecnie opuszczone tereny Bieszczadów, trudno uwierzyć, że te miejsca kiedyś pulsowały życiem.Dziś, po setkach niegdyś życiem wsi, pozostały jedynie cmentarze i pojedyncze ruiny cerkwi. Dla tych, którzy nieustannie szukają śladów dawnych czasów, ukryte wśród zieleni pozostałości wiejskich domostw, studnie czy piwnice mogą stać się prawdziwym odkryciem. Roztropne spojrzenie pozwoli dostrzec również zarysy nieistniejących już pól, stare miedze czy zapomniane sady.
Co nam pozostaje, jeśli nie symboliczne zapalenie świeczki na jednym z zapomnianych grobów, odmówienie modlitwy w ruinach dawnej cerkwi i zaduma nad losem ludzi, którzy niegdyś zamieszkiwali te tereny, a dziś są niemal zupełnie zapomniani. Zostaje nam nadzieja, że historia potraktuje nas z większą łaskawością.
Z bieszczadzkim pozdrowieniem Jędruś Ciupaga