Pomysł budowy zapory w Solinie pojawił się już w 1921 roku, kiedy to profesor Karol Pomianowski z Politechniki Warszawskiej opracował pierwszy projekt hydrotechnicznej regulacji Sanu. Wybuch II wojny światowej uniemożliwił realizację tego zamysłu. Dopiero w 1955 roku inżynier Bolesław Kozłowski stworzył nową koncepcję, która po kilku latach doczekała się realizacji. Oficjalnie budowę rozpoczęto w 1960 roku. Najpierw wykonano fundamenty, a w 1964 roku przystąpiono do wznoszenia ścian. Prace zakończono w 1968 roku – 9 marca uruchomiono pierwszą turbinę, a 20 lipca oddano zaporę do użytku.
Lokalizacja zapory nie była przypadkowa. Komisja ekspertów, której przewodził światowej sławy szwajcarski geolog, uznała, że odporne podłoże z piaskowca w dolinie Sanu jest idealnym miejscem dla tak monumentalnej konstrukcji. Powstała betonowa budowla ma 82 metry wysokości i 664 metry długości, a jej waga wynosi około 2 miliony ton. Do jej budowy wykorzystano 820 tysięcy metrów sześciennych betonu, 1,7 miliona ton kruszywa i 200 tysięcy ton cementu. Przy jej powstawaniu pracowało 2 tysiące robotników, korzystając z kilkudziesięciu maszyn budowlanych. Całkowity koszt inwestycji wyniósł ponad 1,5 miliarda złotych. W latach 2000–2003 zapora przeszła modernizację, w ramach której zwiększono moc elektrowni z 136 MW do 200 MW, wymieniono wirniki turbin, wały oraz generatory, a także przeprowadzono szereg ulepszeń w zakresie systemów regulacyjnych i elektrycznych.
Wysiedlenia i wyburzenia
Budowa zapory miała kluczowe znaczenie dla ochrony przed powodziami, które regularnie dotykały południowo-wschodnią Polskę. Jednak jej realizacja wiązała się z ogromnymi kosztami społecznymi. Tereny przeznaczone pod zalanie wymagały tak zwanego „oczyszczenia”, co oznaczało masowe wysiedlenia i wyburzenia całych wsi. Przymusowej relokacji poddano około 3 tysięcy mieszkańców Soliny, Teleśnicy Sannej, Horodka, Sokola, Chrewtu i dużej części Wołkowyi. Wszyscy otrzymali nakaz opuszczenia swoich domów do 1964 roku. Przed rozbiórką specjalna komisja szacowała wartość majątków wysiedlonych, co było podstawą do wypłacania odszkodowań. Jednak pieniądze nie były w stanie zrekompensować im utraty domów, ziemi, dorobku życia i miejsc, z którymi byli związani od pokoleń.Zrównano z ziemią nie tylko domostwa i gospodarstwa, ale także sklepy, budynki kultury oraz świątynie. W październiku 1967 roku wysadzono kościół w Wołkowyi – łącznie z jego wyposażeniem. Mieszkańcy patrzyli na te wydarzenia ze łzami w oczach, a ich wspomnienia są pełne goryczy:
Przywiązali linę do krzyża i ściągnęli go. Potem wieżę rozciągali linami i spychaczami. Myśmy patrzyli i płakali. W czasie rozbiórki jednego z kościołów zerwała się burza. Mówiono wówczas o gniewie samego Boga.
Cmentarze pod wodą
Na terenach przeznaczonych pod zalanie znajdowało się pięć cmentarzy – w Sokolu, Wołkowyi, Teleśnicy, Solinie i Chrewcie. Przeprowadzono ekshumację szczątków, lecz jak wskazują relacje świadków, nie była ona wykonana z należytą starannością. W opracowaniu „Elektrownia wodna Solina – roboty końcowe” z 1970 roku znajduje się informacja o ekshumacji tylko trzech z pięciu cmentarzy.W kolejnych dekadach woda zaczęła odsłaniać historię tamtych wydarzeń. Na początku lat 90. przy brzegach zalewu pojawiały się pływające krzyże, trumny i ludzkie kości. We wrześniu 2022 roku Dariusz Ginter, mieszkaniec Wetliny, natrafił na porzucone ludzkie szczątki – czaszki, piszczele, kości udowe i ramienne. Ostatecznie nie ujawnił dokładnej lokalizacji swojego znaleziska w obawie przed osobami mogącymi naruszyć miejsce spoczynku dawnych mieszkańców.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.