Uratował życie uczniów, nauczycieli i mieszkańców
W 1988 roku w Olszanicy doszło do katastrofy lotniczej. Sowiecki samolot szturmowy SU-25, którym leciał Gainie Tdinow w pewnym momencie uległ poważnej awarii i zaczął tracić na wysokości. 22-letni pilot nie kapultował się, a w ostatniej chwili poderwał uszkodzoną maszynę znad dachu szkoły podstawowej w Olszanicy, ratując tym samym nauczycieli, uczniów ale również mieszkańców tej niewielkiej miejscowości.20-tonowy, mocno uzbrojony i opancerzony samolot Tdinowa rozbił się chwilę później w pobliskim lesie. Osoby, które dotarły na miejsce wypadku jako pierwsze wspominają, że z pilota nie było co zbierać. Samolot był niejako wbity w ziemię. Świadkowie tych zdarzeń wspominają, że znaleźli kawałki ludzkich kości, a cały las śmierdział paliwem i spalinami. Tak jakby chwilę przed śmiercią, pilot zrzucił cały zapas. Na przestrzeni 34 lat nadal niewyjaśnione pozostaje to, dlaczego pilot po wykonaniu manewru skrętu w kierunku lasu nie katapultował się.
"Był huk i leciał nisko, jakby miał spaść"
Był to ciepły dzień. Wraz z dziećmi byliśmy na zewnątrz. W pewnym momencie zrobił się ogromny huk. Nikt nie wiedział co się dzieje. W niedalekiej odległości zauważyliśmy samolot, który zbliżał się do nas i leciał bardzo nisko, tak jakby miał zaraz spaść na ziemię. Wydobywał się z niego ogromny dym. Chwilę później zniknął i słychać było ogromny wybuch
- relacjonuje nam pani Stefania, ówczesnych nauczycielka historii.
Gainie Tdinow miał 22 lata. Z pochodzenia był Tatarem, urodzony w Ufie, żonaty. Służył w jednostce myśliwców stacjonującej pod Lwowem.
Dzisiaj w miejscu katastrofy mieści się mały pomnik, otoczony metalowym płotkiem.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.