Rudbekia, często określana mianem „złotego kwiatu prerii,” to roślina, która wyróżnia się swoją intensywną, żółtą barwą oraz charakterystycznym, ciemnym środkiem. Ta efektowna, miododajna roślina potrafi wspaniale rozświetlić krajobraz, co sprawia, że jest szczególnie ceniona w ogrodach i parkach. W bieszczadzkim otoczeniu rudbekia przyciąga uwagę swoim urokiem, a jej obecność dodaje malowniczości i kolorystycznej różnorodności, czyniąc ją nieodłącznym symbolem letnich łąk i przydrożnych zarośli. Rudbekia ponownie zakwitła w Bieszczadach, tworząc złote łany wzdłuż dróg i łąk regionu. W tym roku najpiękniej prezentuje się m.in. przy Małej Obwodnicy, w drodze do Polanek oraz na trasie prowadzącej z Cisnej w stronę Komańczy. To kolejny sezon, w którym te charakterystyczne, żółte kwiaty zażółciły bieszczadzkie pobocza.
Jednak jej zdolność do szybkiego rozprzestrzeniania się budzi obawy o jej wpływ na rodzimą florę.
Rudbekia/fot. Agnieszka Skucińska
Skąd pochodzi Rudbekia?
Rudbekia wywodzi się z rozległych prerii Ameryki Północnej, gdzie od wieków rosła dziko, nadając koloru tamtejszym krajobrazom. Do Europy sprowadzono ją w XVIII wieku jako roślinę ozdobną – szybko zdobyła popularność dzięki łatwości uprawy, długiemu kwitnieniu i miododajnym właściwościom. Jej nazwa botaniczna została nadana na cześć szwedzkiego botanika Olofa Rudbecka.
Należy do rodziny astrowatych (Asteraceae), w której znajdują się także słoneczniki i echinacea, i obejmuje zarówno gatunki jednoroczne, jak i krótkowieczne byliny osiągające nawet do 2–3 metrów wysokości.
Choć dziś rudbekia postrzegana jest głównie jako roślina ozdobna, w tradycji rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej miała również zastosowanie lecznicze.
Co to za roślina - zioło czy chwast?
Choć dzisiaj ceniona jest głównie za walory ozdobne i efektowne kwitnienie, dawniej pełniła również rolę w medycynie ludowej. Rdzenni mieszkańcy Ameryki, m.in. plemiona Chippewa i Cherokee, wykorzystywali Rudbeckia hirta jako naturalny środek na robaki u dzieci, przy ukąszeniach węży, infekcjach skóry i uszu, stanach zapalnych oraz problemach z oddawaniem moczu. Napary przygotowywane z jej korzeni stosowano także w celu wzmocnienia odporności. Współczesne badania naukowe potwierdzają, że ekstrakty z rudbekii zawierają związki o działaniu przeciwzapalnym, antyoksydacyjnym i immunomodulującym, takie jak flawonole czy kwasy fenolowe (np. kwas chlorogenowy), które mogą hamować enzym 5‑lipooksygenazę odpowiedzialną za procesy zapalne. Warto jednak pamiętać, że roślina ta nie jest typowym ziołem kulinarnym ani szeroko stosowanym środkiem fitoterapeutycznym, a niektóre jej części – w tym nasiona – mogą być toksyczne dla zwierząt domowych, zwłaszcza kotów, dlatego przy jej uprawie zaleca się ostrożność.
Rudbekia. Urozmaicenie czy zagrożenie?
Niestety, urokliwy wygląd rudbekii idzie w parze z dynamicznym charakterem wzrostu, co budzi obawy w kontekście ochrony różnorodności biologicznej. Dzięki zdolności do szybkiego rozrastania się i produkcji dużej ilości nasion, które są łatwo roznoszone na znaczne odległości, rudbekia skutecznie kolonizuje nowe obszary.Chociaż z jednej strony dodaje kolorytu krajobrazom, z drugiej strony stanowi zagrożenie dla rodzimych gatunków roślin, które są przez nią wypierane. To zjawisko jest szczególnie niebezpieczne na obszarach chronionych, gdzie każdy gatunek odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu równowagi ekologicznej. Inwazyjny charakter rudbekii może prowadzić do zakłóceń w naturalnych ekosystemach, skutkując utratą bioróżnorodności i zmianą struktury siedlisk.
Rudbekia, choć sprowadzona w dobrej wierze, niepostrzeżenie rozprzestrzenia się na terenach, które nie są przystosowane do jej obecności. Dobrym przykładem są Bieszczady, gdzie jej ekspansja staje się wyzwaniem dla zachowania ekologicznej równowagi.
Skąd rudbekia w Bieszczadach?
W filmiku zamieszczonym na fanpage'u Nadleśnictwa Baligród, leśnik - Kazimierz Nóżka przybliża historię pojawienia się rudbekii w Bieszczadach:"Rudbekia naga została sprowadzona zza oceanu w dobrej wierze, aby zdobić stare bieszczadzkie wsie, ich przychacia, ogródki i obejścia. Ludzie podziwiali jej kwiaty, które potrafiły pięknie przyozdobić wieś. Z zielonych części, liści i łodyg, wyrabiano barwnik do płótna, a kwiaty dostarczały pożytku pszczołom i innym owadom. Niestety, ten stan nie trwał długo. W latach 40. ubiegłego wieku ludzi wypędzono z wielu bieszczadzkich wsi, a wraz z nimi wyruszyła rudbekia.
Wyrwała się z ogródków, najpierw na końskich kopytach czy racicach dzikiej zwierzyny, potem na podeszwach butów turystów, a później na oponach samochodów, i wyruszyła w daleką podróż z bieszczadzkich wiosek. Początkowo rosła przy drogach, delikatnie i niewinnie, ale z czasem zaczęła zajmować coraz większe przestrzenie. Tam, gdzie człowiek przestał użytkować pewne fragmenty ziemi, wkraczała rudbekia. (...) Łąki, które kiedyś dawały siano, są teraz pokryte potężnymi łanami rudbekii nagiej.
Podziwiajmy jej piękno, przejeżdżając obok, ale pamiętajmy, że jest to roślina obca i inwazyjna. Pod jej żółtym kobiercem i liśćmi nie ma już możliwości, by nasza rodzima flora dobrze się rozwijała."
Podsumowując, rudbekia to roślina, która wzbogaca nasze ogrody i krajobrazy swoją urodą, ale jednocześnie niesie ze sobą ryzyko, które wymaga uwagi i zrozumienia. Jej obecność w naturze jest zarówno darem, jak i wyzwaniem, dlatego kluczowe jest zrównoważone podejście do jej uprawy i kontroli, aby cieszyć się jej pięknem, nie zakłócając przy tym delikatnej równowagi ekosystemów.
Komentarze (0)