Tyle. Suchy raport.
Prym wśród obrońców wiodła Barbara, która poinformowała wszystkich o dziejącej się dziejowej krzywdzie prawego człowieka w zielonym mundurze leśnika. Chciano go zwolnić dyscyplinarnie tylko dlatego, że jego wychowany od szczeniaka wilk, wyprowadził swoich pobratymców ze śmiertelnej pułapki.
Przeczytaj: Wilcze opowieści część 6. Oświadczyny
Decyzja o zwolnieniu zapadła na samej komunistycznej górze w stolicy, w dziale odpowiedzialnym za polowania dewizowe.
Oswojony i wychowany jak pies wilk Odys miał być zastrzelony lub odłowiony i oddany do ZOO w przypadku, gdyby leśniczy nie chciał go dobrowolnie oddać.
Piotr uparł się jak nigdy dotąd. Wziął zaległy dwumiesięczny urlop i wyprowadził się ze wszystkimi zwierzętami do swojej prywatnej posiadłości, którą nazywał "Bonanza". Nadleśniczemu powiedział, że zgadza się na wszystko odnośnie zwolnienia, ale za żadne skarby świata nie odda Odysa.
Wspólna sprawa
Szef, któremu też groziła dymisja w przypadku niewykonania polecenia "wierchuszki" zwołał nadzwyczajną naradę wszystkich leśniczych, gdzie prawie jednogłośnie ustalono - "nie oddamy Odysa".Kilka godzin później kawalkada gazików i motocykli zawitała do "Chaty drwala" oferując Piotrowi solidarną pomoc w jego samotnej walce. Wszyscy byli uzbrojeni w swoje służbowe dubeltówki, gotowi poczęstować śrutem każdego kto by ośmielił się odstrzelić Odysa. Ich Odysa. Wieści o zbuntowanym Nadleśnictwie szybko dotarły do samej Warszawy, a nawet do samego 1-szego. Ten zobaczywszy relacje w TV, wziął czerwony telefon i wcisnął guzik.
Odys, Ramzes i leśniczy Piotr zabarykadowani dla bezpieczeństwa Odysa w "Chacie drwala" usłyszeli delikatne pukanie w solidne dębowe drzwi.
-Piotrze to ja Barbara, możecie wyjść. Był telefon z KC. Sprawa jest nieaktualna i oficjalnie uznana za niebyłą.
Nieśmiało uchyliły się drzwi solidnej drewnianej budowli. Dziesiątki kamer i aparatów fotograficznych skierowały się na tego pierwszego który wychynął na zewnątrz. Odys i Ramzes wypadli jednocześnie, a tuż za nimi wyszedł wyprostowany jak struna leśniczy z dubeltówką w garści, ubrany w dżinsy i flanelową koszulę.
Niebezpieczeństwo zażegnane?
Piotr klęknął na resztkach wiosennego śniegu i przytulił swoich psio-wilczych przyjaciół. Gwizdnął na palcach i za chwilę koń Bucefałek, osiołek Jędruś, sarna na trzech nogach ze szpakiem nielotem na swoim grzbiecie, dołączyli do tulącej się trójki ...Barbara pochyliła się nad futrzakami i cmoknęła w głowę swojego narzeczonego Piotra.
Życie w bieszczadzkiej dolinie wróciło do normy. Leśniczy Piotr wrócił na leśniczówkę, a w środku gorącego lata 1979 przybyła Barbara z niespodziewaną wiadomością dla Piotra. Niespodziewaną? Zanim przekroczyła próg domu przywitała się z Odysem. Ten stanął zaskoczony. Podszedł do niej na sztywnych nogach i obwąchał ... jej brzuch. On pierwszy wiedział, że w środku kochanej Barbary kiełkuje nowe życie. Piotr, gdy sie dowiedział to oszalał z radości. Potem bywało, że we trzech - wilk, pies i człowiek przykładali uszy do powiększającego się brzucha.
Późną śnieżną jesienią tego samego roku Odys i Piotr załadowali na sanie ciągnione przez Bucefałka paszę i sól dla dzikich leśnych zwierząt i wyruszyli do znanych sobie paśników. Ramzes został w leśniczówce, aby opiekować się Barbarą. Teraz zawsze obaj dzielili się obowiązkami.
Gdy jeden szedł z Piotrem do lasu, drugi zostawał z ich kobietą w ciąży.
Jeden strzał
Wyładowali już prawie wszystko do paśników. Został im jeszcze jeden tuż nad skalistym brzegiem potoku. Odys zjeżył sierść na swoim grzbiecie. Wyczuł niebezpieczeństwo. Zrobił kilka potężnych skoków w tym kierunku, gdy nagle rozległ się strzał i kątem oka zauważył jak jego ukochany człowiek gwałtownie łapie się za brzuch i cicho jęcząc powoli osuwa się w śnieg znacząc go na czerwono.Przystanął na chwilę i popędził najszybciej jak potrafił w kierunku kogoś, kto uciekał z całych sił w kierunku osady. Dopadł go wiedząc, że to ten ktoś jest sprawcą krzywdy dla jego ludzkiego przyjaciela. Rzucił się do jego gardła. Trafił na dłoń zasłaniającą twarz. Zacisnął szczęki. Poczuł krew i zobaczył upadający w śnieg ludzki palec w rękawiczce. Złapał go w pysk i przyniósł do swojego człowieka.
Bucefałek wystraszony wilczym wyciem obcego stada popędził co sił w kierunku domu. Odys położył się obok człowieka chroniąc go przed zimnem. Zawył kilka razy wzywając pomocy. O zmroku zauważył czające się wokół wilcze ślepia czekające na łatwą zdobycz. Zawył jeszcze raz. Usłyszał krótką walkę tuż obok i za chwilę w jego kierunku zaczęły przybywać wilki. Były to znajome wilki.
Ich wódz pamiętając, że to Odys i Ramzes uratowali jego watahę przed śmiercią, przybył teraz z odsieczą. Odys wstał i przywitał się z przywódca po wilczemu. Ten zauważył, że wykrwawiającemu się człowiekowi potrzebne jest ciepło aby nie zamarzł, położył się delikatnie obok Odysa aby ogrzać człowieka. Za chwilę pozostałe wilki dołączyły do swojego szefa i tworząc żywe i ciepłe futro z wilczych ciał otoczyły człowieka...
Córka czy syn
Piotr obudził się słysząc miarowe "pikanie" aparatury podtrzymującej życie. Ze zdumieniem stwierdził, że to wszystko było podłączone do niego. Był w szpitalu. Pochylająca się nad nim pielęgniarka powiedziała mu, że wita go wśród żywych. Zemdlał. Gdy ocknął się znowu usłyszał pytanie/stwierdzenie - panie Krawczyk, ma pan syna. Pana żona i syn czują się dobrze. Czy…?- Jaki syn, jaka żona? Gdzie ja jestem? Znowu zemdlał.
Dwa dni później dotarło do niego, że był ciężko ranny. Przeżył dzięki opiece jego Odysa i watahy wilków ogrzewającej go własnymi ciałami. Barbara na wieść, że Piotr jest ciężko ranny zaczęła rodzić. I tak oto razem zostali dowiezieni helikopterem pogotowia ratunkowego do szpitala w Sanoku.
Bardzo pomocny w uratowaniu życia leśniczego okazał się być młody gajowy, który zaczął staż w jego leśnictwie. To on go odnalazł i na własnych plecach przyniósł do leśniczówki, sądząc, że uratował go przed wilkami. Oczywiście pomylił się nie wiedząc, że czasami drapieżne wilki mają w sobie więcej empatii aniżeli ludzie...
CDN.
Autor: Wiesław Makuch