Październik w lesie brzmi inaczej. Trwa rykowisko, czyli okres godów jeleni szlachetnych, podczas którego samce walczą o względy łań, a ich donośne ryki niosą się na wiele kilometrów. To jednak nie jedyne widowisko, jakie oferuje przyroda. W tym samym czasie trwa bukowisko, czyli gody łosi oraz bekowisko – okres rui danieli. To wyjątkowe momenty w rytmie życia lasu, będące świadectwem potęgi natury i jej nieustannego cyklu. Jednak dla ludzi, zwłaszcza dla kierowców, to także okres wzmożonego ryzyka.
„Miłosna ruletka” na drogach
Jesienne gody jeleniowatych to nie tylko piękny spektakl, ale też poważne zagrożenie. Rozbudzone instynkty sprawiają, że zwierzęta stają się nieprzewidywalne – potrafią przebiec wiele kilometrów za rywalem lub partnerką, nie zwracając uwagi na ogrodzenia, drogi ani samochody.
Jelenie nie kierują się drogowskazami ani przepisami. Jeśli w ferworze rykowiska ich trasa krzyżuje się z drogą wojewódzką, to po prostu na nią wbiegają. Widziałam przypadki, gdzie byk przeskakiwał maskę samochodu, nie rejestrując nawet przecięcia drogi rozpędzonemu pojazdowi. W takich sytuacjach kierowcy nie mają żadnych szans na reakcję
– mówi Małgorzata Skwiecińska-Sadowska z Wydziału Prasowego Polskiego Związku Łowieckiego.
W ciągu kilku tygodni rykowiska, bukowiska i bekowiska dochodzi do setek kolizji z udziałem zwierząt. Statystyki policyjne wskazują, że najwięcej takich zdarzeń ma miejsce od września do listopada.
Właśnie teraz – jesienią – najczęściej odbieramy telefony: „Sarna leży w rowie!”, „Jeleń rozbił szybę, ale uciekł!”. Te zwierzęta cierpią. A cierpią dlatego, że my, ludzie, nie potrafimy czasem zwolnić o 10–20 km/h
– podkreśla Wacław Matysek, specjalista ds. komunikacji Polskiego Związku Łowieckiego.
Gdzie najczęściej dochodzi do wypadków?
Wbrew pozorom, największe niebezpieczeństwo nie czai się na leśnych bezdrożach, ale na drogach o średnim natężeniu ruchu – tam, gdzie przejeżdża od 5 do 7 tysięcy samochodów dziennie.
Na bardzo ruchliwych trasach – autostradach czy ekspresówkach – zwierzyna raczej nie próbuje przechodzić. Hałas i światła ją odstraszają. Ale na drogach średniego ruchu, szczególnie tych przy lasach i polach, to już inna historia. Zwierzę wchodzi, bo wydaje mu się, że zdąży
– tłumaczy dr Joanna Krużel, Rzecznik Prasowy Polskiego Związku Łowieckiego.
To właśnie te pozornie spokojne odcinki dróg są miejscami największej liczby kolizji. Warto więc zachować czujność nawet tam, gdzie nie spodziewamy się spotkania ze zwierzęciem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Żyje tylko w Bieszczadach i liczy ponad 100 osobników. W innych miejscach to inwazyjny gatunek
Trudniejsze warunki i gorsza widoczność
Jesienne poranki i wieczory mają swój urok – mgły, miękkie światło i szeleszczące liście. Jednak dla kierowców to czas szczególnie wymagający. Niska widoczność, wilgoć na drodze i słońce świecące nisko nad horyzontem znacząco pogarszają warunki jazdy. Dodatkowo, właśnie o świcie i o zmierzchu zwierzęta są najbardziej aktywne.
Trwa intensywne żerowanie przed zimą. Watahy dzików wędrują za pokarmem – żołędziami i bukwią – często forsując drogi krajowe. Pamiętaj: jeśli na poboczu zobaczysz jednego dzika, niemal na pewno za nim idzie reszta watahy
– przypomina dr Joanna Krużel.
Pięć zasad, które mogą uratować
Eksperci Polskiego Związku Łowieckiego apelują do kierowców o rozsądek i czujność. Zwierzęta nie znają przepisów ruchu drogowego – to człowiek musi przewidywać i reagować.
- Zwolnij i skup się – szczególnie między 16:00 a 8:00 rano, w okolicach lasów i pól. Nawet 10 km/h mniej może uratować życie.
- Czekaj na drugie – zwierzęta poruszają się stadami. Jeśli jedno przebiegło, prawdopodobnie zaraz pojawią się kolejne.
- Błyskaj, nie trąb – światła drogowe ostrzegą zwierzynę, ale zbyt głośny klakson może ją spłoszyć prosto pod koła.
- Unikaj gwałtownych manewrów – w razie konieczności hamuj, ale nie skręcaj nagle. Zjazd na pobocze często kończy się groźniej niż samo zderzenie.
- Patrz uważnie – wypatruj odbłysków oczu zwierząt w reflektorach. To często jedyny znak ostrzegawczy, jaki otrzymasz.
Komentarze (0)