reklama
reklama

Pieśni wiatru. Spotkanie w Chryszczatej [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Robert Żurakowski

Pieśni wiatru. Spotkanie w Chryszczatej [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
26
zdjęć

foto Robert Żurakowski

reklama
Udostępnij na:
Facebook
AktualnościSmolnik, sobota, 26 kwietnia. Nie wiem, czy to był koncert, premiera, ale wiem jedno: wydarzyło się coś prawdziwego. Zagroda Chryszczata, kultowe miejsce na mapie kulturalnej Bieszczadów, znów zatętniła życiem. Nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni. To tu spotykają się mieszkańcy i turyści, artyści i włóczędzy, przyjaciele i ci, którzy jeszcze nie wiedzą, że się nimi staną. Wspólne wieczory przy gitarze, rozmowy o wszystkim i o niczym, koncerty grane z potrzeby serca.
reklama

Dla mnie to miejsce szczególne, pierwsze, do którego trafiłem, kiedy kręciliśmy zdjęcia do filmu „Śniła mi się Połonina”. To tu po raz pierwszy spotkałem ludzi, którzy noszą w sobie bieszczadzką prawdę. Czasem dziką, czasem czułą, ale zawsze prawdziwą. Czuję do tej przestrzeni głęboki sentyment i szacunek, jak do starego przyjaciela, który niczego nie udaje, ale zawsze jest sobą. 

W ten sobotni wieczór wydarzyło się coś jeszcze. Paweł Lewandowski – znany z tego, że nie tylko słucha wiatru, ale i umie go przełożyć na dźwięki – zaprezentował swoją pierwszą płytę „Pieśni wiatru”. Jedenaście utworów, wszystkie jego autorstwa, a teksty napisali Bożena Spryńska, Zuzanna Puchalska, Albert Płusa, Janusz Śmigielski i oczywiście Paweł.  Piosenki o tym, co prawdziwe i kruche, o wolności i więziach, które się z niej rodzą.

reklama

Fot. Robert Żurakowski

Miałem szczęście być blisko, kiedy ta płyta powstawała. Paweł mówił o niej z czułością, z jaką mówi się o kimś bliskim. Z jednej strony radość tworzenia, z drugiej – obawa, że zbyt osobiste, zbyt prawdziwe. Ale przecież to właśnie jest siłą tej muzyki. Autentyczność. Nieprzekombinowana, nieprzykryta studyjnym plastikiem. Muzyka, która jest jak rozmowa przy ogniu – nie musi być idealna, ale musi być szczera. I czułem, że to nie będzie tylko zbiór piosenek, ale coś głębszego – osobista opowieść o drodze, o byciu sobą i z innymi.

reklama

Podczas premiery płyty w Zagrodzie Chryszczata Pawłowi towarzyszyli: Jurek Krupa (akordeon, śpiew), Mariusz Czak (gitara solowa), Radek Wójtowicz (gitara basowa) oraz Marysia Grzegorzek. Przyszli przyjaciele, znajomi, bieszczadzkie duchy i ci, którzy po prostu czują tę muzykę. Paweł jak zawsze – z charyzmą, z tą swoją nieposkromioną radością, która działa jak latarnia: przyciąga. Były niespodzianki, śpiewy, tańce i uwaga! Złota Płyta. Tak, symboliczna, od serca, podarowana przez przyjaciół.  Nie zabrakło gości specjalnych, którzy wzbogacili ten wieczór swoją obecnością i dźwiękiem: Andrzej Czyż, Maciej Jóźwik, Piotr Michna, Adam „Łysy” Glinczewski, Jacek Dariusz Pikuła, Dagmara Zacny oraz niezastąpiona Kapela z Przypadku. Bo w Bieszczadach najpiękniejsze rzeczy dzieją się wspólnie – bez prób, bez reżysera, za to z serca.

reklama

Fot. Robert Żurakowski

I kolejna niespodzianka - wystąpił Jacek Dariusz Pikuła. Na wstępie poprosił o chwilę ciszy – tej prawdziwej, głębokiej. I wtedy wydarzyło się coś więcej niż koncert. Jacek, z gitarą, z przygotowanymi utworami i słowami pełnymi obecności, opowiedział o spotkaniu z papieżem Franciszkiem, prosto z potrzeby serca, by go uczcić.  Na finał swojego występu Jacek zaprosił Pawła, by wspólnie wykonali utwór „Bez maski na twarzy”. I rzeczywiście,  tego wieczoru nikt nie potrzebował żadnej maski. Na scenie pojawił się także prezes Natchnionych, który z uśmiechem zaprosił wszystkich na nadchodzący kultowy festiwal, a także na występ Pawła z zespołem.

reklama

Koncert nagłośniła firma Czak Music, a za konsoletą zasiadł Kacper Murdzek. Jakość dźwięku była znakomita – słychać było każde słowo, każdy niuans gitarowego brzmienia. Nawet gospodarze Zagrody pogratulowali, a to naprawdę coś znaczy. Warto też wspomnieć, że Zagroda Chryszczata jest sponsorem pierwszego nakładu płyty Pawła, to piękny i znaczący gest, dzięki któremu jego utwory mogą nieść się dalej w świat.

Fot. Robert Żurakowski

Ten wieczór był czymś więcej niż premierą płyty. To było święto bieszczadzkiej muzyki, spotkanie przyjaciół, opowieść snuta dźwiękiem, obecnością i wzruszeniem.

Z ciekawością i życzliwością będę się przyglądał dalszym muzycznym losom Pawła. Mam nadzieję, że będzie dalej rozwijał się muzycznie, bo ma w sobie ogromny talent i potencjał. To facet, który nie boi się pracy i potrafi być wytrwały. Pytanie tylko, czy znajdzie jeszcze czas na tworzenie, na odkrywanie nowych ścieżek, czy – jak do tej pory, pochłoną go liczne występy, czasem w miejscach, które nie zawsze dają przestrzeń na prawdziwe muzyczne opowieści? Nie wiem… Ale jedno wiem na pewno – wiatry, które śpiewają w Bieszczadach, mają teraz swój głos. I ma na imię Paweł.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
logo