Film „Idź pod prąd” w rezyserii Wiesława Palucha to opowieść o buncie, muzyce i trudnych czasach PRL-u. Na ekranie widzowie śledzą losy zespołu KSU, którego punk rock stał się głosem młodego pokolenia w czasach komunistycznych. Opinie o filmie są pozytywne. Widzowie doceniają przede wszystkim autentyczność i wierne oddanie tamtych czasów. Poniżej prezentujemy pięć opinii naszych czytelników, którzy podzielili się swoimi przemyśleniami na temat tej produkcji.
Fot. Bartosz Krupa
Tomasz: Jako wielki fan KSU, byłem bardzo ciekawy, jak wypadnie ten film. I nie zawiodłem się! Jest w nim coś, co od razu przenosi w czasy buntu i młodości. Szczególnie muzyka – to była niesamowita podróż w przeszłość. Film nie sili się na nowoczesne formy, co jest zdecydowanie jego zaletą. Widziałem w nim autentyczność i szczerość, której często brakuje w takich biografiach. Może nie każdemu spodoba się ten klasyczny sposób opowiadania historii, ale dla mnie, fana punk rocka, to była dokładnie taka produkcja, na jaką czekałem.
Anna: Muszę przyznać, że punk rock nigdy nie był moją ulubioną muzyką, ale film zaskoczył mnie pozytywnie. „Idź pod prąd” opowiada o KSU w sposób przystępny, nawet dla tych, którzy nie są zaznajomieni z ich twórczością. Jest to ciekawy obraz buntu w czasach PRL-u i pokazuje, dlaczego ten zespół stał się takim fenomenem. Szczególnie dobrze wypada Ignacy Liss w roli lidera zespołu, naprawdę przyciąga uwagę i nadaje postaci głębi. Co prawda, film nie ma nowatorskiej formy, ale myślę, że nie każdy film musi eksperymentować, żeby był dobry. Dla mnie to była pouczająca i interesująca podróż.
Michał: Jako miłośnik filmów biograficznych, mogę powiedzieć, że „Idź pod prąd” spełnił moje oczekiwania. To solidna produkcja, która trzyma się gatunkowych zasad, co wcale nie jest minusem. Historia KSU i ich buntu w czasach komunistycznych jest fascynująca, a film dobrze tłumaczy, dlaczego ta muzyka miała takie znaczenie. Czasem miałem wrażenie, że film mógłby pójść o krok dalej, może dodać więcej emocji, ale rozumiem, że twórcy postawili na bardziej konserwatywną narrację. Fani KSU na pewno będą zadowoleni, a ci, którzy nie znają tej muzyki, zyskają nowe spojrzenie na polską scenę punkową.
Fot. Bartosz Krupa
Agnieszka: „Idź pod prąd” to film, który, mimo że nie zaskakuje formą, dobrze spełnia swoją rolę jako biografia zespołu KSU. Było dla mnie ciekawe zobaczyć, jak w czasach PRL-u punk rock stawał się głosem młodych ludzi. Co ważne, twórcy nie próbowali tworzyć laurki dla KSU – pokazali zarówno sukcesy, jak i ciemniejsze strony lidera, co dodało filmowi autentyczności. Może nie każdemu przypadnie do gustu, zwłaszcza jeśli ktoś szuka bardziej emocjonalnych wzlotów i upadków, ale dla mnie film miał odpowiedni balans. Cieszę się, że zdecydowałem się go obejrzeć.
Krzysztof: Na film poszedłem trochę z ciekawości, bo choć nie jestem fanem KSU, to chciałem zobaczyć, jak poradzili sobie z tematem punk rocka w Polsce. I szczerze mówiąc, wyszedłem z kina zadowolony. Film opowiada o czasach, kiedy muzyka była czymś więcej niż tylko rozrywką – była głosem sprzeciwu. Zaskoczyło mnie to, że twórcy nie próbowali upiększać historii. Pokazali lidera zespołu, Siczkę, także od tej mniej sympatycznej strony, co sprawia, że cała historia wydaje się bardziej prawdziwa. Produkcja nie porywa pod względem wizualnym, ale nadrabia autentycznością. Dla mnie to ważne, że film nie próbuje być czymś, czym nie jest – i dlatego warto go zobaczyć.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.