reklama

O tragicznych losach mieszkańców i wsiach zalanych przez Jezioro Solińskie. W Cisnej odbędzie się wernisaż wystawy „PAMIĘĆ nieZATOPIONA”

Opublikowano:
Autor:

O tragicznych losach mieszkańców i wsiach zalanych przez Jezioro Solińskie. W Cisnej odbędzie się wernisaż wystawy „PAMIĘĆ nieZATOPIONA” - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności Obrazy inspirowane wizerunkami miejscowości, które niegdyś istniały, a aktualnie znajdują się pod wodą Jeziora Solińskiego. To główny temat wernisażu wystawy malarstwa rzeszowskiej artystki Barbary Hubert „PAMIĘĆ nieZATOPIONA”, który odbędzie się w galerii „Przy Pętli” w Cisnej.

W galerii „Przy Pętli” zlokalizowanego w Gminnym Centrum Kultury i Edukacji w Cisnej odbędzie się wernisaż mający na celu przywrócić pamięć o tętniących niegdyś życiem miejscowościach, przybliżenie świata sprzed 55 lat z architekturą i mieszkańcami, który został zniszczony poprzez powstanie Jeziora Solińskiego. Początek wydarzenia w najbliższy piątek, 27 października o godzinie 18:00. O oprawę muzyczną zadba Paweł Lewandowski.

Wspomnienia o nieistniejących wsiach

Zbiornik powstał w dolinie ujścia rzeki Solinki do Sanu. Budowę zapory ukończono w 1968 roku, a spiętrzająca się woda bezpowrotnie ukryła pod powierzchnią kilka wsi - Solinę, Horodek, Sokole, Teleśnicę Sannę, Chrewt i dużą część Wołkowyi. Mieszkańców wysiedlono, część budowli rozebrano, a resztę zalała woda. Pamięć o tych miejscach przetrwała na archiwalnych zdjęciach, a także przypomina o sobie w postaci wypływających przedmiotów, czasem nawet czaszek z zalanych cmentarzy. Zdziczałe drzewa owocowe, które niespodziewanie rosną na brzegach lub bezpośrednio wyzierają z wody, nasuwają wspomnienie dawnych osad.

Te dające o sobie znać ślady niegdysiejszej ludzkiej obecności, nasunęły mi myśl o tym, iż pod wodą, na dnie jeziora, tętniło kiedyś życie. Miało swoją formę, kształt i kolor. Czas wolny spędzany na brzegu Jeziora Solińskiego, jest dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji twórczych. Maluję jego wizerunki – skały, lasy, refleksy świetlne, wszystko, co jest widoczne powyżej tafli wody. Tym razem jednak stworzyłam serię obrazów poświęconą pamięci zalanych miejscowości. Poprzez własną kreację twórczą i w odniesieniu do archiwalnych zdjęć, pragnę niejako zaglądnąć pod powierzchnię wody i w sposób wyobrażeniowy przedstawić zatopione wsie. Domy, kościoły, zabudowania gospodarcze, wszystko to istnieje w szczątkowej formie gdzieś na dnie jeziora

– mówi Barbara Hubert.

Corocznie nad jeziorem wypoczywają dziesiątki tysięcy turystów, którzy w większości nie zdają sobie sprawy z historii tego miejsca. Przez spiętrzenie wody na Sanie powstało piękne jezioro – strefa ciszy, schronienie dla ludzi poszukujących spokoju, miejsce dla wędkowania i żeglowania, jednak pod powierzchnią kryje się pamięć o całych miejscowościach, wysiedlonych mieszkańcach, zniszczonych domach i utraconych nadziejach.

Przywiązanie do Jeziora Solińskiego kształtuje moją wypowiedź twórczą. Czuję się niemal „wtopiona” w ten pejzaż, jakbym sama stanowiła jego nieodzowny element. W otoczeniu gór, nad brzegiem jeziora odczuwam jedność z otaczającym nas światem. Fragmenty krajobrazu, drzewa, woda i skały powracają w moich obrazach w różnej formie. Dotychczas oddawałam, to co było mi znane, jednak tym razem intuicja twórcza prowadzi mnie ku temu co zakryte, niemal zapomniane – zatopione. Wspomnienia osób, które pamiętają czas napełniania zbiornika wodą, a także dawne fotografie ukazujące budynki i widoki z zalanych wsi, stanowią dopełnienie moich twórczych inspiracji. Obrazy te pragnę wydobyć spod wody - sprawić, by oglądający wystawę mieli większą świadomość tego miejsca, przez co mogli traktować je z szacunkiem

– kontynuuje artystka.

Symboliczne upamiętnienie krajobrazu zalanych wsi

Rezultatem projektu „PAMIĘĆ nieZATOPIONA” jest cykl 9 prac, z których każda symbolicznie upamiętnia elementy krajobrazu zalanych wsi. Barbara Hubert sięgnęła podczas tych działań po różne techniki malarskie, którymi operuje na przeźroczystym podłożu z poliwęglanu. Każdy obraz powstał poprzez połączenie 2 lub 3 indywidualnych warstw tworzących iluzję zanikania w toni wodnej, a także wzajemnego przenikania tego co dawne i obecne. Prace te odwołują się do wyobraźni widzów, którzy za pomocą twórczej kreacji zachęcani są do refleksji nad przemijaniem.

Autoportret na mapie

Realizowany projekt jest swoistym hołdem, jaki Barbara Hubert składa miejscu, z którym czuje się szczególnie związana. Jak sama podkreśla, postrzega swoją osobę jako naturalny element pejzażu, równorzędny roślinności, wodzie i górom. Autoportret na mapie w sposób alegoryczny określa przywiązanie artystki do okolic Wołkowyi.

Obraz ten jest dla mnie ważny, ponieważ odzwierciedla to, jak się czuję będąc w Wołkowyi. Mam wrażenie, że jestem scalona z tym pejzażem, że jestem jego integralna częścią

– zauważa.

Pamięć/niepamięć

Zburzony kościół z Wołkowyi pojawia się aż 5-krotnie w tej pracy. Dramatyczna historia tego budynku utkwiła szczególnie w pamięci mieszkańców Bieszczadów. Wysadzenie świątyni, a następnie usunięcie pozostałości materiałów z pola rozbiórki odbywało się w otoczeniu milicji i wojska, pod zasłoną gazu łzawiącego i zasłony dymnej.

Ogromny warkot spychaczy. Przywiązali linę do krzyża i ściągnęli go. Potem wieżę rozciągali linami i spychaczami. Myśmy patrzyli i płakali. Jeden z cywilów brał kamienie i rzucał w szybę okien

– wspomina Józefa Szydłowska, jedna z dawnych mieszkanek Wołkowyi.

Zwielokrotniony obraz kościoła z Wołkowyi ulega zatopieniu w pejzażu, podobnie jak wspomnienia o wydarzeniach sprzed ponad pół wieku z czasem ulegają zatarciu.

Perspektywa zbieżna w tej kompozycji jest celowym zabiegiem. W ten sposób pragnę podkreślić proces zanikania, odchodzenia w zapomnienie. Pragnieniem moim jest, aby Niepamięć zastąpiła Pamięć. Tragedia ludzi, którzy musieli porzucić swoje domy, uświęcone miejsca i dobrze znane krajobrazy, ogromnie mnie porusza. Wyburzone świątynie i zalane wioski to na zawsze utracone dobra kulturowe tego regionu. Nie powinniśmy pozwolić, aby czas zatarł pamięć o nich

– zauważa Barbara Hubert.

„Odcięto liny dzwonów, aby ich dźwięk nie zaalarmował wiernych”

Kościół w Wołkowyi powstał w 1842 roku i miał charakter świątyni konsekrowanej. W nocy z 3 na 4 października 1967 roku odcięto liny dzwonów, aby ich dźwięk nie zaalarmował wiernych i przystąpiono do rozbiórki. Przed dewastacją uratowano jedynie sprzęty liturgiczne i fragment ołtarza, który przeniesiono do świątyni w pobliskiej Górzance. To właśnie ten wizerunek autorka wtapia w kompozycję barwną o symbolicznym znaczeniu. Odcienie brązu nawiązują do tego co ziemskie, stałe i niezmienne. Błękit to odniesienie do wody, jej nieustannej zmienności. W centralnym punkcie tej pracy umieszczono współczesną fotografię przedstawiającą dzieci beztrosko bawiące się nad brzegiem Jeziora Solińskiego.

To co Niewidoczne mogło stać się Widoczne

Ołtarz z Wołkowyi jest jednym z dwóch bocznych ołtarzy zdobiących wnętrze kościoła w Górzance. Turyści zwiedzający Bieszczady mogą odwiedzić to miejsce i ujrzeć fragment zatopionej historii. Dzięki temu to co Niewidoczne mogło stać się Widoczne.

Historia ocalałego ołtarza z Wołkowyi wzrusza mnie i skłania do refleksji. Moje myśli kieruję od tego co pozostaje żywe jak drzewa, a jednocześnie do tego co martwe, jak drewno, z którego powstawały bieszczadzkie budowle i elementy świątyń. Jednocześnie zastanawiam się, czy martwe musi oznaczać zapomniane?

– zastanawia się artystka.

Destrukcja/Konstrukcja

Pałacyk w Sokolem rozebrano przed zalaniem Jeziora Solińskiego. Ta zabytkowa budowla do 1939 roku była własnością Aleksandry z Gostomskich Brandysowej. W tym czasie obiekt pełnił rolę stacji turystycznej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Niezaprzeczalne walory architektoniczne tego budynku i elementy wnętrz udało się uchronić na jakiś czas przed zapomnieniem. Zdewastowany po wojnie pałacyk przeznaczono na placówkę PTTK, którą prowadził bieszczadzki traper Henryk Victorini.

Dworek poddano rozbiórce przed zalaniem Jeziora Solińskiego. Z materiałów budowlanych odzyskanych z pałacu Victorini wzniósł nowy dom w jednej z zacisznych zatok jeziora. Ten dom stał się swoistą pustelnią, oddaloną od ludzi, położoną w niedostępnym miejscu, z czasem zapomnianą. Obecnie dom Victoriniego popada w ruinę, poddany działaniu czasu, co nasuwa refleksję o powtarzającym się cyklu tworzenia – Budowy i rozpadu – Destrukcji.

Czas miniony/Czas Obecny

Kościoły w Wołkowyi i w Rajskiem, drzewa owocowe, odchodzące postaci ludzkie zatopione w pejzażu to alegoryczne odniesienie do ludzkich losów nierozerwalnie związanych z zalanymi terenami. Opuszczenie swoich domów, gospodarstw miejsc uświęconych miało charakter tragiczny. Swoje miejsca miało opuścić ponad 3 tysiące ludzi. Wielu gospodarzy nie godziło się z tym losem. Pomimo przyznanych działek i zagwarantowanej pomocy w budowie nowych domów, wiele rodzin nie chciało opuścić swoich gospodarstw.

Zawsze zastanawiam się do kogo należały opuszczone, stare sady, które stoją nad brzegami jeziora. Czy dzieci zrywały w nich jabłka? Szczególnie wiosną widać jak wiele jest dzikich drzew owocowych nad brzegami Soliny. Symboliczne wydaje mi się to, że te drzewa stały się świadkami zatapiania tego terenu. Stanowią swoisty łącznik pomiędzy Czasem Obecnym, a Czasem Minionym

– mówi Hubert.

Sacrum/Profanum

Cerkiew z Soliny pochodząca z 1937 roku również zdemontowano przed zalaniem zbiornika, a bogate wyposażenie w większości zaginęło. Mieszkańcy Soliny wspominali o potężnej nawałnicy towarzyszącej rozbiórce, co postrzegali jako gniew boży. Fakt porzucenia domów był dla nich trudny, ale rozbiórka świątyni była niepojmowalna. Losy kościołów w Wołkowyi, Rajskiem i cerkwi w Solinie podzieliły budynki sakralne i klasztory będące na terenie powstającego zbiornika. Tych budynków dzisiaj już nie zobaczymy na tle bieszczadzkiego krajobrazu. Nie poświęcono uwagi przydrożnym kapliczkom czy krzyżom na rozstaju dróg – wszystko zniknęło pod wodą. Cmentarze w większości przeniesiono, jednak ekshumacje, nie były przeprowadzone dokładnie, dlatego piętrząca się woda przez wiele lat wynosiła kości, a nawet trumny. Uświęcone miejsca – Sacrum poddano profanacji – Profanum.

Przyszłość/Przeszłość

Solina, Teleśnica Sanna, Łęg, Horodek, Chrewt, część Zawozu, Rajskiego, Wołkowyi i Sokolego, to miejscowości, które „utonęły” w Jeziorze Solińskim. Do rozbiórki lub wyburzenia przeznaczono setki domów mieszkalnych, budynków gospodarskich i użytkowych. Rozebrano cerkwie, kościoły i zabytki. Mieszkańcy musieli opuścić malowniczy fragment doliny Sanu, aby mógł powstać największy w Polsce zbiornik retencyjny. Przyszłość wyparła Przeszłość.

W tej artystycznej kreacji przedstawiam pejzaż pełen światła i cieni. Świetlista, błękitna wstęga Sanu symbolizuje zmienność upływającego czasu. To co dawne staje się jasne, transparentne i stopniowo zanika w pamięci ludzkiej. Góry i skały odznaczają się mocnym kontrastem, pozostają stałe i wieczne - niemi świadkowie ludzkich losów

– kończy artystka.

źródło: materiał organizatora

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy