reklama
reklama

Michał Hebda odszedł na Niebieskie Połoniny. Mija drugi rok od śmierci „Ducha Gór”

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Grzegorz Lizakowski

Michał Hebda odszedł na Niebieskie Połoniny. Mija drugi rok od śmierci „Ducha Gór” - Zdjęcie główne

Mija drugi rok od śmierci „Ducha Gór” | foto Grzegorz Lizakowski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościNie szukał rozgłosu, choć znało go wielu. Mówił prosto, ale trafnie. W Bieszczadach był postacią znaną, szanowaną i zwyczajnie lubianą. Michał Hebda – „Duch Gór” – zmarł 15 lipca 2023 roku. Miał 77 lat. Dziś mija druga rocznica jego śmierci.
reklama

Michał Hebda urodził się w 1946 roku w okolicach Krynicy. Gdy miał zaledwie dwa lata, jego rodzina przeniosła się w Bieszczady – najpierw do Wańkowej. To właśnie w tym regionie spędził niemal całe swoje życie. W wieku 23 lat założył rodzinę, a jego związek z górami umacniał się z każdym kolejnym rokiem. Michał Hebda nie tylko znał Bieszczady – on je rozumiał i współtworzył ich codzienność, zachowując pamięć o miejscach, których na mapie próżno dziś szukać.

Z czasem osiadł w Chrewcie – małej, odosobnionej miejscowości nad Jeziorem Solińskim. Tam zajął się wypasem bydła i rzeźbiarstwem. Jego życie było proste, ale nie przypadkowe. Michał Hebda żył w rytmie przyrody, w zgodzie z sobą i światem, którego nie próbował zmieniać na siłę. Tak właśnie zapamiętali go ci, którzy mieli okazję go poznać.

reklama

Wspomnienia, które zostają

Jednym z tych, którzy spotkali Michała Hebdę, był Jan „Jano” Darecki – autor książki „Bieszczady Pustelnika Jano”. W jednym z rozdziałów wspomina wyprawę do Chrewtu wraz z przewodnikiem Andrzejem Niepołomskim. Z oddali dostrzegli blaszany barak – samotny dom na pustkowiu. W progu stał mężczyzna o potężnej sylwetce, brodaty, przypominający posturą niedźwiedzia. Był to Michał Hebda. Gdy podeszli, zostali serdecznie zaproszeni do środka. Na piecyku zagotował wodę na kawę i – bez pośpiechu – zaczął opowiadać o życiu w Bieszczadach. Pokazał swoją rzeźbiarską pracownię i dzieła, w których wyrażał to, czego nie da się wypowiedzieć słowami.

Michał Hebda fascynował nie tylko opowieściami – mówił rzeczowo, ale z niezwykłą pamięcią do detali. Grzegorz Lizakowski, fotograf i miłośnik Bieszczadów, przywołuje wspomnienie wspólnej podróży przez bieszczadzkie bezdroża. Michał pokazywał miejsca, gdzie w latach 70. stał barak „leśnych ludzi”, wskazywał punkty wycinki drzew, w których sam uczestniczył, a także precyzyjnie lokalizował miejsce, gdzie w latach 50. dokonano samosądu na lokalnym funkcjonariuszu UB.

reklama

Zakapior z krwi i kości

W bieszczadzkim środowisku Michał Hebda uchodził za najstarszego stażem zakapiora – jak określa się tu ludzi, którzy świadomie wybrali życie na uboczu, często w surowych warunkach, z dala od wygód i miejskiego zgiełku. Był rzeźbiarzem, pasterzem, opowiadaczem. Nie starał się być kimś więcej – i to właśnie zyskiwało mu autentyczny szacunek.

Zawsze otwarty na rozmowę, lubił ludzi, ale nie szukał ich towarzystwa na siłę. Jego relacje z innymi były szczere i proste. Ludzie cenili go za spokój, pogodę ducha i ciepło. Nie udawał kogoś, kim nie był.

Michał Hebda zmarł 15 lipca 2023 roku. Miał 77 lat.

reklama

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
logo