reklama

Bezinteresowny człowiek kochający Bieszczady i ludzi. Na Niebieskie Połoniny odszedł Michał Hebda. „Duch Gór” miał 77 lat [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności Mówili o nim „Duch Gór”, bieszczadnik z krwi i kości. Przyjaciel, bezinteresowny człowiek, któremu oprócz spokoju do szczęścia nic więcej nie było potrzebne. Kochał rozmawiać z ludźmi, niezwykle przesympatyczny i miły. Swoimi opowieściami potrafił zaciekawić, a zarazem rozbawić będąc przy tym bardzo skromnym. Dzisiaj na Niebieskie Połoniny odszedł Michał Hebda. Miał 77 lat.

Michał Hebda. Kim był „Duch Gór”?

Michał Hebda uznawany był za najstarszego stażem bieszczadzkiego zakapiora, rzeźbiarza zwanego słusznie „Duchem Gór”. Urodził się w 1946 roku i pochodził z okolic Krynicy. W Bieszczady przyjechał z rodzicami, gdy miał 2 lata. Zamieszkali wówczas z Wańkowej, następnie przeprowadzili się, a już w wieku 23 lat Michał Hebda założył swoją rodzinę. Bieszczady znał jak własną kieszeń, przeszedł wszystkimi szlakami i odwiedził nieistniejące już wioski. „Duch Gór” od około dwóch dekad mieszkał w Chrewcie, a w okolicy wypasał bydło.

„Niezwykle życzliwy człowiek”

Z nieżyjącym już przewodnikiem Andrzejem Niepołomskim pojechaliśmy na Chrewt. W oddali zobaczyliśmy blaszany barak. Był to jedyny „dom” na tym odludziu. W drzwiach pojawił się brodaty mężczyzna posturą przypominającą niedźwiedzia. Podeszliśmy zagadać i już po kilku zdaniach zostaliśmy zaproszeni na kawę i mieliśmy okazję zobaczyć jego pracownię. Na piecyku na drewno nastawił wodę, zaprezentował nam swoje dzieła i opowiedział o leśnym życiu

- wspomina Jan Jano Darecki w swojej książce „Bieszczady Pustelnika Jano”.

Michał Hebda był niezwykle życzliwym człowiekiem. Kimś, z kim chciało się po prostu znać i przebywać w jego towarzystwie. Jak mówi Grzegorz Lizakowski, miłośnik Bieszczadów, „Duch Gór” posiadał niesamowitą, wręcz detaliczną pamięć do szczegółów.

Jadąc kiedyś bieszczadzkimi bezdrożami pokazywał, gdzie w latach 70. stał barak „leśnych ludzi”, w którym miejscu była wycinka, przy której pracował, czy bez problemu wskazał miejsce, w którym w latach 50. ktoś dokonał samosądu na miejscowym ubeku

- dodaje.

Mój bieszczadzki wielki Przyjaciel

Jego dom będzie pamiątką prawdziwych Bieszczadów. Wiele zdjęć, mnóstwo przeżyć, opowieści, masa wspomnień. Mój Michał, ten który wprowadził mnie w Bieszczady. Mój bieszczadzki wielki Przyjaciel. Zawsze skromny i bezinteresowny. Ty jedyny. Zawsze z dobrą radą, zawsze szczerze

- wspomina przyjaciela Krzysztof Kuncelman.

W artykule wykorzystano tekst pochodzący z książki Jana Jano Dareckiego, pt. „Bieszczady Pustelnika Jano”.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy